[Recenzja] Rory Gallagher - "Against the Grain" (1975)



W połowie lat 70. Rory Gallagher cieszył się sławą jednego z najlepszych rockowych gitarzystów. W związku z tym był na celowniku wielu mniej i bardziej znanych zespołów. W 1974 lub 1975 roku dostał zaproszenie na wspólne jamowanie od muzyków The Rolling Stones, którzy właśnie rozstali się z Mickiem Taylorem. Trzydniowa sesja w Rotterdamie była prawdopodobnie przesłuchaniem, jednak Irlandczyk musiał udać się na własne koncerty do Japonii, a Stonesi - pomimo entuzjazmu Micka Jaggera podczas grania z Gallagherem - już się nie odezwali. Wkrótce potem, gdy z Deep Purple odszedł Ritchie Blackmore, jednym z gitarzystów, których rozważano jako jego następcę, był właśnie Rory. Nie doszło jednak do zaproszenia, a sam muzyk przyznawał później, że i tak by je odrzucił, bo dołączając do zespołu straciłby artystyczną wolność, jaką dawała mu kariera solisty. Zresztą dopiero co podpisał nowy, bardziej lukratywny kontrakt i przygotował nowy album, "Against the Grain".

Niestety, słychać tu już pewną rutynę. Utwory są na ogół bardzo solidne, prawie zawsze przyciągają uwagę ekscytującymi partiami lidera, ale jednocześnie okazują się pozbawione czegoś charakterystycznego. Na ogół mamy tutaj do czynienia z bardzo schematycznym blues rockiem. Kawałków w rodzaju "Let Me In", "Souped-Up Ford", "Bought and Sold" czy "All Around Man" słucham nawet z pewną przyjemnością, ale zaraz kompletnie o nich zapominam. Na ich tle "I Take What I Want" wyróżnia się bardziej żywiołowym wykonaniem oraz większą chwytliwością, ale to akurat przeróbka starego hitu R&B, autorstwa duetu Sam & Dave, spopularyzowanego przez Arethę Franklin. "Lost at Sea" brzmi z kolei tak, jakby lider i pozostali muzycy nie mogli się zdecydować, czy chcą grać łagodnie czy bardziej riffowo, więc wyszło takie trochę nie wiadomo co. Lepiej prezentują się utwory o faktycznie subtelniejszym charakterze, jak urokliwa ballada "Ain't Too Good", z najzgrabniejszą i najbardziej wyrazistą na tej płycie melodią, ale też jednymi z najbardziej porywających solówek. Albo lekka, nieco folkowa piosenka "At the Bottom". Jest jeszcze świetny "Out on the Western Plain", zaczerpnięty co prawda z repertuaru bluesmana Lead Belly'ego, ale zagrany w stylu bliższym Boba Dylana, którego sposób śpiewania świetnie imituje Gallagher, jednocześnie grając bardziej finezyjnie na gitarze. Całości dopełnia energetyczny i nieco ostrzejszy "Cross Me Off Your List", również wyróżniający się dobrą melodią, ale nade wszystko fantastycznymi solówkami o jazz-rockowym charakterze.

Pomimo kilku mocnych punktów, jest to album bardzo średni jako całość. Rory Gallagher nie pokazał tu praktycznie nic nowego, po raz kolejny nagrał longplay składający się z dokładnie tych samych elementów. Co tym bardziej doskwiera, że tylko połowa kompozycji zawiera coś charakterystycznego, z czego dwie to przeróbki utworów innych wykonawców. "Against the Grain" to prawie najsłabsze wydawnictwo Irlandczyka z lat 70. - ustępuje mu jedynie "Blueprint", na którym dużo słabsze jest wykonanie. Tutaj przynajmniej nie brakuje energii i zaangażowania, jednak schematyczne i często pozbawione wyrazistości kompozycje ciągną całość w dół. Na szczęście, kolejne płyty okazały się nieco lepsze, choć Gallagher już nigdy nie wrócił do poziomu, jaki prezentował na eponimicznym debiucie, "Deuce" czy "Irish Tour '74". Warto natomiast dodać, że podczas trasy promującej ten longplay, Irlandczyk dotarł także do naszego kraju. W dniach 3-5 września 1976 roku kwartet Gallaghera wystąpił w Warszawie, Katowicach oraz Gdańsku. Była to jego jedyna wizyta w Polsce. Program koncertów objął przede wszystkim utwory z "Against the Grain" i "Tattoo", choć nie zabrakło też bluesowych standardów, na czele z "Messin' with the Kid" i "Too Much Alcohol".

Ocena: 6/10



Rory Gallagher - "Against the Grain" (1975)

1. Let Me In; 2. Cross Me Off Your List; 3. Ain't Too Good; 4. Souped-Up Ford; 5. Bought and Sold; 6. I Take What I Want; 7. Lost at Sea; 8. All Around Man; 9. Out on the Western Plain; 10. At the Bottom

Skład: Rory Gallagher - wokal i gitara; Lou Martin - instr. klawiszowe; Gerry McAvoy - gitara basowa; Rod de'Ath - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: Rory Gallagher


Komentarze

  1. To jedyna płyta Gallaghera która mi nie podchodzi. Jest jakaś taka niedorobiona, odnosi się wrażenie że zabrakło pomysłów. Chociaż Ain't Too Good jest piękne to nie ratuje tego słabego albumu. Na szczęście kolejne płyty to ponownie genialne granie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wolę za każdym razem nastawić sibie jakąkolwiek inną płytę Roryego. Orientujedz się może czy istnieją jeszcze jakieś niepublikowane nagrania Gallaghera? Może jakieś koncerty. Mówiąc szczerze zestaw koncertów z Montreaux trochę mnie przytłacza i nie mogę tego do końca wysłuchać. Wolę Stage Struck czy Irish Tour. A czy warto sięgnąć po Taste?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej warto sięgnąć po Taste. Po oba studyjne albumy (to jest poziom najlepszych solowych longplayów Gallaghera) i świetny koncert z Isle of Wight Festival, który niedawno wyszedł też na DVD. Pozostałych wydawnictw nie polecam. "Taste First" z demówkami nagranymi z inną sekcją rytmiczną jest po prostu kiepski, "Live Taste" nic nie wnosi (gdy już się zna występ z Isle of Wight), a "In Concert" ma bootlegową jakość dźwięku.

      Na YouTube jest sporo rejestracji solowych występów Rory'ego, które oficjalnie nie zostały oficjalnie wydane. Niektóre w naprawdę dobrej jakości. Ale i w oficjalnej dyskografii jest jeszcze kilka koncertówek, np. "Live in Europe" i "Notes from San Francisco", które recenzowałem, albo wydany całkiem niedawno (może dwa lata temu) "Irishman in New York", którego niestety nie słyszałem. "Live at Montreux" moim zdaniem ustępuje wyłącznie "Irish Tour". Od "Stage Stuck" jest znacznie lepszy brzmieniowo i ma bogatszy repertuar. Mówię o wersji DVD, bo płyta CD zawiera mniej utworów i to niekoniecznie te najlepsze. Zawsze można to oglądać "na raty", po jednym występie na raz ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024