[Recenzja] Savoy Brown - "Getting to the Point" (1968)



Po wydaniu debiutanckiego "Shake Down", skład Savoy Brown kompletnie się posypał. W zespole pozostali tylko gitarzysta Kim Simmonds oraz pianista Bob Hall (który na pierwszym albumie ledwie zaznaczył swoją obecność, grając tylko w trzech kawałkach). Miejsce wokalisty Brice'a Portiusa i gitarzysty Martina Stone'a zajęli odpowiednio Chris Youlden i Dave Peverett. Dłużej trwały poszukiwania odpowiedniej sekcji rytmicznej. Przez krótki czas w zespole występowali basista Bob Brunning oraz perkusiści Hughie Flint (wcześniej w grupie Johna Mayalla) i Bill Bruford (później w Yes i King Crimson), zanim role te objęli Rivers Jobe i Roger Earl. Kiedy już skład się w miarę ustabilizował, muzycy przystąpili do nagrywania drugiego albumu, "Getting to the Point".

Tym razem w repertuarze znalazł się przede wszystkim autorski materiał, napisany głównie przez Simmondsa i Youldena, z małym udziałem Peveretta i Halla. Są też trzy przeróbki bluesowych standardów: "Honey Bee" Muddy'ego Watersa, tradycyjny "Give Me a Penny", a także "You Need Love" Williego Dixona, czyli pierwowzór zeppelinowego "Whole Lotta Love" (jeszcze bez tego powalającego riffu). Stylistycznie jest to wciąż zachowawcze granie na pograniczu bluesa i rocka, z przewagą tego pierwszego, choć średnia długość utworów trochę się wydłużyła. Najlepszym elementem wciąż są gitarowe solówki Simmondsa. Słabo wypada natomiast nowy wokalista, którego maniera jest dość irytująca (na szczęście całkiem porzucił ją na kolejnych albumach). Nie najlepszym pomysłem było rozpoczęcie albumu od balladowego "Flood in Houston". W roli otwieracza lepiej sprawdziłby się któryś z bardziej energetycznych kawałków, "Stay with Me Baby", instrumentalne "The Incredible Gnome Meets Jaxman" i "Getting to the Point" lub nieco jamowy "You Need Love", a nawet utrzymany w wolnym tempie, ale wyróżniający się niemal hardrockowym ciężarem "Give Me a Penny". Najciekawiej, pod względem kompozycji i wykonania, prezentuje się "Mr. Downchild" - z początku bardzo subtelny, ale z czasem nabierający intensywności (m.in. za sprawą lekko przesterowanego basu), w który muzycy włożyli najwięcej emocji. Nawet wokal Youldena, śpiewającego trochę niżej, zupełnie mi tu nie przeszkadza.

Jako całość "Getting to the Point" jest niestety bardzo przewidywalnym i schematycznym albumem, niczym się nie wyróżniającym na tle dziesiątek wydawnictw w podobnym stylu, wydanych w drugiej połowie lat 60. Album podzielił zresztą los swojego poprzednika i nie został odnotowany na listach sprzedaży. 

Ocena: 6/10



Savoy Brown - "Getting to the Point" (1968)

1. Flood in Houston; 2. Stay with Me Baby; 3. Honey Bee; 4. The Incredible Gnome Meets Jaxman; 5. Give Me a Penny; 6. Mr. Downchild; 7. Getting to the Point; 8. Big City Lights; 9. You Need Love

Skład: Chris Youlden - wokal; Kim Simmonds - gitara; Dave Peverett - gitara; Rivers Jobe - gitara basowa; Roger Earl - perkusja; Bob Hall - pianino
Producent: Mike Vernon


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)