[Recenzja] Vanilla Fudge - "Vanilla Fudge" (1967)




Vanilla Fudge, jedna z najpopularniejszych amerykańskich grup rockowych lat 60., zaczynała od grania przeróbek popularnych hitów. Debiutancki album kwartetu praktycznie w całości składa się z cudzych kompozycji. Na warsztat wzięto The Beatles ("Ticket to Ride", "Eleanor Rigby"), The Zombies ("She's Not There"), soulowe grupy The Impressions ("People Get Ready") i The Supremes ("You Keep Me Hanging On"), a także popowych wykonawców, jak Cher ("Bang Bang") i Trade Martin ("Take Me for a Little While"). Poza tym znalazły się tu tylko cztery instrumentalne miniaturki o łącznym czasie trwania około jednej minuty. Dlaczego zatem warto w ogóle o takim wydawnictwie wspominać? Zespół nadał wszystkim tym utworom własnego brzmienia, które w dodatku okazało się bardzo inspirujące dla późniejszych wykonawców w rodzaju Deep Purple czy Uriah Heep.

Album zdominowany jest przede wszystkim przez brzmienie elektrycznych organów Hammonda, spod którego próbują przebić się ostre dźwięki gitary, a także dość ciężka i agresywna, jak na tamte czasy, sekcja rytmiczna. Basista Tim Bogert i perkusista Carmine Appice (starszy brat Vinniego Appice'a, bardzo znanego z gry na dwóch niezbyt istotnych albumach Black Sabbath) są zresztą zdecydowanie największym atutem tego zespołu. Zresztą obaj całkiem dobrze radzili sobie po jego rozpadzie (w Cactus oraz w trio z Jeffem Beckiem), czego nie można powiedzieć o pozostałej dwójce. Bardzo średnio wypada warstwa wokalna - głównym wokalistą jest klawiszowiec Mike Stern, ale wspiera go cały skład - której nierzadko blisko fałszu. Natomiast muzycznie pojawia się trochę za dużo, jak na tak prostą muzykę, patosu i powagi. W dodatku każdy utwór grany jest o połowę wolniej od oryginału, co nie zawsze wychodzi na dobre. Oba kawałki Beatlesów, a także "She's Not There" i "People Get Ready", tracą swój pierwotny urok, jednocześnie nie zyskując nic, poza niepasującym do nich patosem. Są też zdecydowanie przeciągnięte. Nieco lepiej na tle pierwowzorów wypadają natomiast "Bang Bang" i "Take Me for a Little While", ale tutaj akurat nie bardzo było co zepsuć, bo oryginały nie są szczególnie udane. Za to zaskakująco dobrze wypada tutejsza wersja "You Keep Me Hanging On". W oryginale zwyczajna piosenka, jakich wiele  powstało w tamtym czasie, przerodziła się w świetny rockowy kawałek, z bardzo fajnym brzmieniem i autentycznie chwytliwą melodią. Nawet zwolnienie tempa w tym przypadku wyszło zdecydowanie na lepsze - dzięki temu to wykonanie jest bardziej wyraziste.

Eponimiczny debiut Vanilla Fudge to z jednej strony wydawnictwo bardzo istotne, którego nie wypada nie znać. Szczególnie będąc fanem hard rocka warto wiedzieć, skąd wzięły się pewne rzeczy. Ale z drugiej strony, jest to zupełnie przeciętny album z jednym mocno wyróżniającym się na plus nagraniem. I tylko ze względu na ten utwór, solidną grę sekcji rytmicznej, dość oryginalne brzmienie, jak na 1967 rok, a także znaczenie całości, wystawiam aż tak wysoką ocenę.

Ocena: 6/10



Vanilla Fudge - "Vanilla Fudge" (1967)

1. Ticket to Ride; 2. People Get Ready; 3. She's Not There; 4. Bang Bang; 5. Illusions of My Childhood (Part One); 6. You Keep Me Hanging On; 7. Illusions of My Childhood (Part Two); 8. Take Me for a Little While; 9. Illusions of My Childhood (Part Three); 10. Eleanor Rigby

Skład: Mark Stein - wokal i instr. klawiszowe; Vince Martell - gitara, dodatkowy wokal; Tim Bogert - gitara basowa, dodatkowy wokal; Carmine Appice - perkusja, dodatkowy wokal
Producent: Shadow Morton


Komentarze

  1. Procol Harum to jedyne co mi się kiedys podobało to koncert z Edmonton.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)