[Recenzja] Uriah Heep - "The Magician's Birthday" (1972)



"The Magician's Birthday" to pierwszy album w dorobku Uriah Heep, który został nagrany w dokładnie tym samym składzie, co poprzedni. Podobnie jak na "Demons and Wizards", na okładce znalazła się baśniowa grafika namalowana przez Rogera Deana (sprawiająca jednak wrażenie niedokończonej). Zawartość muzyczna, niestety, nie jest równie dobra. Przede wszystkim, nic się tutaj ze sobą nie klei. Każde nagranie utrzymane jest w zupełnie innym stylu. Takiego eklektyzmu nie ma nawet na dwóch pierwszych - strasznie przecież niespójnych - albumach zespołu. I to pomimo tego, że znów głównym twórcą materiału jest Ken Hensley, podpisany pod sześcioma z ośmiu utworów, z czego tylko pod tytułowym wspólnie z Mickiem Boxem i Lee Kerslakiem. Na ten chaotyczny zbiór składają się:

  • "Sunrise" - najcięższy na płycie, zdecydowanie hardrockowy utwór. Chóralne zaśpiewy i teatralne partie Byrona wypadają pretensjonalnie, ale instrumentalnie jest naprawdę w porządku.
  • "Spider Woman" - okropnie banalny, sztampowy rock and roll. Napisany przez cały skład z wyjątkiem Hensleya, co jest wielce wymowne.
  • "Blind Eye" - częściowo akustyczny utwór z gitarą akustyczną, wyrazistą grą sekcji rytmicznej, a także gitarowymi harmoniami trochę w stylu Wishbone Ash. Jeden z lepszych momentów albumu.
  • "Echoes in the Dark" - wyraźnie nawiązujący do rocka progresywnego, z partiami gitary trochę w stylu Davida Gilmoura. Na wyróżnienie zasługuje też świetny bas Gary'ego Thaina. Znów nie brakuje patosu, szczególnie w warstwie wokalnej, ale to jeden z ciekawszych utworów w całym dorobku zespołu.
  • "Rain" - fortepianowa ballada, bardzo typowa, nieco przesłodzona.
  • "Sweet Lorraine" - jeszcze jeden strasznie banalny kawałek rockowy, w stylu ówczesnego amerykańskiego mainstreamu. Podpisany przez Boxa, Byrona i Thaina. Przypadek?
  • "Tales" - kolejna nastrojowa ballada, tym razem z akompaniamentem gitary akustycznej, syntezatora oraz elektrycznej gitary hawajskiej, później też sekcji rytmicznej. Zdecydowanie jeden z ładniejszych punktów całej dyskografii zespołu. 
  • Tytułowy "The Magician's Birthday" już sam w sobie jest niespójny stylistycznie. Początek jest bardzo rockowy, ale niespecjalnie ciężki. Nawet zgrabnie wpleciono tu quasi-kabaretową wstawkę, po której na chwilę wraca motyw z początku. Ale potem następuje wyciszenie i toporne nałożenie kolejnej, znacznie cięższej części, w całości instrumentalnej, o jamowym charakterze, zdominowanej przez Boxa i Kerslake'a (stąd pewnie przypisanie im współautorstwa). Niestety, obaj grają tutaj zupełnie bez pomysłu. Równie topornie nałożona została ostatnia część o bardziej humorystycznej, jakby musicalowej melodii, co trochę łagodzi sporą dawkę patosu.

Poszczególne utwory na ogół wypadają co najmniej przyzwoicie. Ewidentnie do odstrzału są tylko "Spider Woman" i "Sweet Lorraine", a także środkowa część utworu tytułowego (pozostałe dwie powinny być osobnymi utworami). Ich miejsce mogłyby zająć nagrania w stylu zbliżonym do "Sunrise", albo nawet nagrany podczas poprzedniej sesji "Why". I wówczas przypominałoby to album, a nie przypadkowy zbiór kawałków bez prawie żadnych punktów stycznych. W sumie trudno dziwić się muzykom, że nie byli w stanie nagrać czegoś bardziej przemyślanego - od kilku lat niemal cały czas spędzali w studiu lub na trasie, w przerwach spożywając ogromne ilości różnych używek. Nie rozumiem natomiast, dlaczego nie zareagował producent, inżynier dźwięku ani nikt z wytwórni. Niewielkim wysiłkiem dałoby się uratować ten longplay. Choć to w sumie i tak jeden z lepszych zbiorów utworów w dorobku Uriah Heep.

Ocena: 6/10



Uriah Heep - "The Magician's Birthday" (1972)

1. Sunrise; 2. Spider Woman; 3. Blind Eye; 4. Echoes in the Dark; 5. Rain; 6. Sweet Lorraine; 7. Tales; 8. The Magician's Birthday

Skład: David Byron - wokal; Mick Box - gitara, dodatkowy wokal; Ken Hensley - instr. klawiszowe, gitara, kazoo (8), dodatkowy wokal; Gary Thain - gitara basowa; Lee Kerslake - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: BJ Cole - gitara pedal steel (7)
Producent: Gerry Bron


Komentarze

  1. A mnie się ta płyta bardzo podoba i słucham jej z przyjemnością. Oczywiście brakuje tu czadowych hard rockowych numerów znanych z poprzednich płyt. Spider Woman i Sweet Lorraine nie są niestety utworami do których chce się wracać i nie maja w sobie tej energii co np. Easy Livin, Look At Yourself czy Gipsy. A są to najszybsze numery na tym albumie (oprócz tytułowego). Chociaż Sweet Lorraine nawet lubię. Nieważne to skoro reszta płyty naprawdę robi wrażenie. Sunrise ze swoim podniosłym klimatem jest wspaniałe. Fantastyczne są ballady Echoes in the Dark i Rain to jedne z najpiękniejszych tego typu utworów grupy. Chociaż w przypadku Rain to wolę wersję koncertową z czasów Berniego Shaw. Podobnie jak wspaniały Tales, który na koncertowej płycie The Magician's Birthday Party z 2002 r. wypadł rewelacyjnie. Dodam że wówczas partię fletu zagrał sam Thijs van Leer z zespołu Focus. Zamykający płytę utwór tytułowy jest moim zdaniem trochę niedopracowany. Zupełnie niepotrzebna jest chaotyczna partia gitary.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda że tyle płyt narobili, przypadłość Deep Purple. Marność nad marnościami.

    OdpowiedzUsuń
  3. jaką ocenę miałaby płyta, gdyby składała się z najlepszych utworów UH ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie niebyt wysoką, bo taki zbiór kawałów z różnych sesji, w różnych stylach, też zupełnie nie kleiłby się w spójną całość.

      Ale faktycznie, Uriah Heep to zespół, którego całą studyjną dyskografię można by zastąpić jakąś dobrze skompilowaną składanką.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)