[Recenzja] Jimi Hendrix - "People, Hell and Angels" (2013)



"Valleys of Neptune" spotkał się z dobrym przyjęciem, więc kwestią czasu było pojawienie się kolejnego wydawnictwa tego typu. "People, Hell and Angels" ukazał się niemal równo trzy lata później. Wbrew temu, co sugerują okładka (na której wykorzystano zdjęcie z 1967 roku) i tytuł (Jimi Hendrix brał go pod uwagę jako tytuł swojego czwartego albumu, nad którym najbardziej efektywnie pracował latem 1970 roku), trafiły tu nagrania zarejestrowane wyłącznie w okresie od marca 1968 do grudnia 1969 roku. Oryginalny skład The Jimi Hendrix Experience rozpadł się na początku tego czasu, a lider starał się skompletować nowy zespół. Są tu nagrania dokonane zarówno ze składem znanym jako Gypsy Sun and Rainbows (z Mitchem Mitchellem, Brianem Coxem, Larrym Lee, Jumą Sultanem i Jarrym Velezem), jak i z Band of Gypsys (z Coxem i Buddym Milesem), ale tez z udziałem różnych mniej i bardziej przypadkowych muzyków.

Podobnie jak w przypadku "Valleys of Neptune", nad powstaniem "People, Hell and Angels" osobiście czuwał Eddie Kramer. Dokonał selekcji utworów, wybrał odpowiednie wykonania, po czym za pomocą nowoczesnej technologii stworzył jak najlepsze wersje. Biorąc pod uwagę fakt, że dysponował niedopracowanymi i często niepozbawionymi wad podejściami, udało mu się dokonać prawdziwych cudów. Utwory nie sprawiają wrażenia niedorobionych nagrań demo. Przy okazji znów uwspółcześniono brzmienie, starając się jednak zachować klimat epoki, w której ten materiał powstał.

Niestety, sam repertuar znów nie wygląda zbyt ekscytująco. Przede wszystkim może dziwić obecność "Hear My Train a Comin'" i "Bleeding Heart", które pojawiły się już na "Valleys of Neptune". Oczywiście, tutaj trafiły zupełnie inne wersje, zarejestrowane 21 maja 1969 roku, podczas pierwszej wspólnej sesji Hendrixa, Coxa i Milesa (aczkolwiek skład Band of Gypsys formalnie zaczął funkcjonować dopiero parę miesięcy później). "Hear My Train a Comin'" wypada równie porywająco, choć to nieco krótsza wersja. Ciekawe jest też to wczesne podejście do "Bleeding Heart", który jest tutaj mniej funkowy, a bliższy bluesowego pierwowzoru Elmore'a Jamesa. Tego samego dnia zarejestrowano "Villanova Junction Blues" - przyjemny jam, znany dotąd z późniejszego wykonania na festiwalu Woodstock. Natomiast w tym samym składzie, ale dopiero 19 grudnia, zarejestrowany został także "Earth Blues". Wersja z późniejszymi poprawkami została wydana na "Rainbow Bridge" i powtórzona na "First Rays of the New Rising Sun", tutaj umieszczono utwór w surowszej formie.

Kwintet Gypsy Sun and Rainbows, znany z występu na festiwalu w Woodstock, dziesięć dni po tym wydarzeniu wszedł do studia i zarejestrował m.in. dwa nagrania, które trafiły na recenzowane wydawnictwo. Jam "Easy Blues" w bardziej skróconej wersji został wydany na albumie "Nine to the Universe" z 1980 roku (nigdy nie wznowionym oficjalnie na CD). "Izabella" to z kolei utwór doskonale znany z koncertów i paru pośmiertnych wydawnictw ("War Heroes", "First Rays of the New Rising Sun"). Tutaj jednak pojawia się w nieznanej wcześniej wersji, z rytmicznymi partiami gitary Larry'ego Lee, dodającymi lekko jazzowego klimatu.

Dobrym pomysłem było sięgnięcie po utwory z kontrowersyjnych albumów przygotowanych przez Alana Douglasa w połowie lat 70., "Crash Landing" i "Midnight Lightning", na których oryginalne partie wokalne i gitarowe Jimiego Hendrixa zmiksowano z nowymi partiami muzyków, z którymi nigdy nie współpracował. Utwór "Somewhere" znany jest też w innej wersji, z boksu "The Jimi Hendrix Experience" (2000), w której z kolei wykorzystano partie Mitcha Mitchella i niezidentyfikowanego basisty zarejestrowane w 1971 roku. Tym razem wykorzystano jedynie oryginalne ścieżki. Tutejsze wykonanie "Somewhere" powstało w oparciu o te same partie Hendrixa, które wykorzystano w poprzednich miksach, nagrane w marcu 1968 roku. Ale tym razem towarzyszą im oryginalne ścieżki z perkusją Buddy'ego Milesa i basem Stephena Stillsa. Tymczasem utwór "Crash Landing" opiera się na zupełnie innym, wcześniejszym podejściu (z kwietnia 1969 roku, z basem Coxa i perkusją Rocky'ego Isaaca), niż wersja z tak samo zatytułowanego albumu. W obu przypadkach wykonano kawał rewelacyjnej roboty - utwory, które wcześniej nie nadawały się do publikacji, brzmią tutaj tak, że nie ma do czego się przyczepić. Gorzej ma się sprawa z "Hey Gypsy Boy", opartym na tym samym podejściu z marca '69, co wersja z "Midnight Lightning", ale tutaj z oryginalną perkusją Milesa (na basie zagrał Hendrix). Późniejsze, bardziej dopracowane podejście, zatytułowane "Hey Baby (New Rising Sun)" zostało wydane na "Rainbow Bridge" i "First Rays of the New Rising Sun". Tutejsza wersja, pomimo nowego miksu, wciąż brzmi jak ledwie szkic.

Pozostałe tytuły są już mniej znane. Rozczarowaniem może być "Inside Out" - to po prostu kolejna instrumentalna wariacja oparta na motywie "Ezy Ryder". Jest to starsze nagranie, niż "Lullaby for the Summer", zarejestrowane w lipcu 1968 roku, jedynie z pomocą Mitchella - partie basu znów dograł sam Hendrix, a dźwięki elektrycznych organów to w rzeczywistości gitara przepuszczona przez wirujące głośniki Leslie, dedykowane organom Hammonda. Ale już "Let Me Move You" i "Mojo Man" to faktycznie... niepublikowane wcześniej utwory! Pierwszy został zarejestrowany w marcu '69 przez Hendrixa wraz z Lonniem Youngbloodem i członkami jego zespołu. Ten żywiołowy kawałek, pomimo świetnych popisów Jimiego, zdaje się kompletnie nie pasować do reszty albumu ze względu na wokalne i saksofonowe partie Youngblooda. Podobnie zresztą ma się sprawa z tym drugim - mocno funkowym, z dużą rola dęciaków, śpiewem niejakiego Alberta Allena i raczej wycofaną w miksie gitarą Jimiego. To fajne kawałki, pokazujące gitarzystę od innej strony - nie jako lidera i w innej stylistyce - i dlatego cenne jako ciekawostka dla fanów. Ale na tym albumie psują spójność.

"People, Hell and Angels" ma kilka naprawdę świetnych momentów, ale też parę mniej udanych lub po prostu tutaj nie pasujących. Za to nowe miksy zostały wykonane naprawdę solidnie. Szczególnie cieszy, że udało się uratować takie utwory, jak "Somewhere", "Crash Landing" czy - po raz kolejny - "Hear My Train a Comin'". Ciekawym doświadczeniem jest także możliwość poznania innych aranżacji "Bleeding Heart" i "Izabella", które całkiem zmieniają ich charakter. Z drugiej strony, nie da się ukryć, że prawie wszystkie te utwory były już wcześniej znane (fakt, w innych, nie zawsze lepszych wersjach), a jedyne prawdziwe nowości sprawiają wrażenie wrzuconych na siłę - wbrew temu, że nie pasują do reszty - byle tylko zachęcić do kupna osoby, dla których alternatywne wersje nie są wystarczającym argumentem.

Ocena: 7/10



Jimi Hendrix - "People, Hell and Angels" (2013)

1. Earth Blues; 2. Somewhere; 3. Hear My Train a Comin'; 4. Bleeding Heart; 5. Let Me Move You; 6. Izabella; 7. Easy Blues; 8. Crash Landing; 9. Inside Out; 10. Hey Gypsy Boy; 11. Mojo Man; 12. Villanova Junction Blues

Skład: Jimi Hendrix - wokal i gitara, gitara basowa (9); Billy Cox - gitara basowa (1,3,4,6-8); Buddy Miles - perkusja (1-4,10,12); Mitch Mitchell - perkusja (6,7,9); Juma Sultan - instr. perkusyjne (3,4,6,7,12); Larry Lee - gitara (6,7); Jerry Velez - instr. perkusyjne (6,7)
Gościnnie: Stephen Stills - gitara basowa (2); Lonnie Youngblood - wokal i saksofon (5); John Winfield - organy (5); Hand Anderson - gitara basowa (5); Jimmy Mayes - perkusja (5); Gerry Sack - instr. perkusyjne (6); Rocky Isaac - perkusja (8); Al Marks - instr. perkusyjne (8); Albert Allen - wokal (11); James Booker - pianino (11)
Producent: Jimi Hendrix, Eddie Kramer, Janie Hendrix, John McDermott


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)