[Recenzja] The Jimi Hendrix Experience - "Smash Hits" (1968)



Trzecie długogrające wydawnictwo The Jimi Hendrix Experience to kompilacja. "Smash Hits" ukazał się w kwietniu 1968 roku, niespełna rok po fonograficznym debiucie tria. Trzeba jednak pamiętać, że Hendrix był już wtedy prawdziwą gwiazdą. Szczególnie w Wielkiej Brytanii, gdzie cieszył się wsparciem czołowych muzyków tamtejszej sceny rockowej, w tym członków tych największych grup, jak The Beatles, The Rolling Stones, The Who czy Cream. W czasie wydania tej składanki Experience był wymieniany w jednym szeregu z tamtymi zespołami. Całkiem zresztą zasłużenie.

"Smash Hits" - początkowo wydany tylko w Europie - to teoretycznie typowy wypełniacz, mający zapewnić wytwórni zysk w czasie, gdy trio pracowało nad nowym materiałem (a praca ta przeciągała się przez dążenie do perfekcji Hendrixa). W rzeczywistości jednak jest to całkiem pożądane uzupełnienie podstawowej dyskografii (a przynajmniej było takie do czasu wymyślenia reedycji z bonusami). Oprócz czterech utworów z debiutanckiego "Are You Experienced" ("Foxy Lady", "Manic Depression", "Can You See Me" i "Fire" - niezły wybór, choć mogło być jeszcze lepiej), trafiły tu bowiem wszystkie dotychczasowe nagrania z niealbumowych singli. Do tamtej pory ukazały się takie cztery, co daje w sumie osiem utworów nie mających wcześniej premiery na długogrającym wydawnictwie.

Trzy single ukazały się jeszcze przed wydaniem debiutanckiego albumu. Na pierwszym z nich znalazły się utwory "Hey Joe" i "Stone Free". Strona A to najsłynniejszy utwór z całego dorobku Hendrixa, choć to tylko przeróbka utworu Billy'ego Robertsa, w sumie zachowawcza, z archaicznymi chórkami, nieśmiałym śpiewem lidera, ale też całkiem niezłym popisem gitarowym w jego wykonaniu. Jako całość lepiej prezentuje się kawałek ze strony B, będący pierwszą autorską kompozycją Jimiego: bardzo energetyczny, ze świetnymi partiami solowymi i już nieco pewniejszym śpiewem.  Podobno niektórzy prezenterzy radiowi sądzili, że otrzymali źle zremasterowaną płytkę, ze względu na niewyraźny śpiew i mocno przesterowane brzmienie gitary. Mimo tego, singiel stał się sporym przebojem w Wielkiej Brytanii, dochodząc tam do 6. miejsca notowania (w Stanach "Hey Joe" został wydany parę miesięcy później - z "51st Anniversary" na stronie B - i w ogóle nie został odnotowany na tamtejszej liście).

Znaczny postęp słychać już na kolejnym singlu. Nagranie ze strony A, "Purple Haze", wręcz powala swoją energią, potężnym riffem i gęstą, psychodeliczną atmosferą, a także swobodą słyszalną zarówno w grze, jak i śpiewie lidera. Bardzo fajnie wypada też strona B, "51st Anniversary", lżejsza brzmieniowo, ale wciąż bardzo energetyczna, a przy tym autentycznie chwytliwa. Mała płytka doszła do 3. miejsca UK Singles Chart. Trzeci duet to typowo hendrixowska ballada "The Wind Cries Mary" (jakby zapowiedź "Little Wing", ale nie tak udana) oraz energetyczny rhythm and blues "Highway Chile" z kolejnymi świetnymi partiami gitarowymi. Singiel doszedł do 6. miejsca brytyjskiego notowania. W Stanach "Purple Haze" i "The Wind Cries Mary" zostały wydane na jednym singlu, który doszedł zaledwie do 65. miejsca notowania.

Ostatni singiel został nagrany nieco później, w lipcu 1967 roku, pomiędzy amerykańskimi występami Experience, a ukazał się (tylko w Wielkiej Brytanii, gdzie doszedł do 18. miejsca notowania) jeszcze przed premierą albumu "Axis: Bold as Love". Oba utwory, "Burning of the Midnight Lamp" (powtórzony później na albumie "Electric Ladyland") i "The Stars That Play with Laughing Sam's Dice", pokazują bardziej psychodeliczne oblicze zespołu. Pierwszy z nich wyróżnia się pomysłowym wykorzystaniem klawesynu i soulującymi partiami żeńskiego chórki. Mniej ciekawie prezentuję się drugi z nich, bardziej rockowy, niestety dość chaotyczny. Tak więc poziom singlowych kawałków jest różny, jednak większość z nich zasługuje, by mieć je w swojej kolekcji. Dlatego też europejskie wydanie "Smash Hits" jest obowiązkową pozycją w winylowej kolekcji każdego wielbiciela Jimiego Hendrixa.

Nieco inaczej wygląda to w przypadku wersji amerykańskiej. W Stanach kompilacja ukazała się ponad rok później, już po premierze "Electric Ladyland". Tamtejsze wydanie znacząco różni się pod względem tracklisty. Pominięte zostały utwory "51st Anniversary", "Highway Chile", "Burning of the Midnight Lamp" i "The Stars That Play with Laughing Sam's Dice", a zamiast tego zamieszczono dwa kawałki z sesji "Are You Experienced" nieobecne na tamtejszym wydaniu tego albumu ("Remember", "Red House") i dwa fragmenty "Electric Ladyland" ("All Along the Watchtower", "Crosstown Traffic"). Jako uzupełnienie podstawowej dyskografii w wersji amerykańskiej nie sprawdza się to najlepiej ze względu na brak "51st Anniversary" (wydanego tam tylko na stronie B singla "Hey Joe") oraz "Highway Chile" i "The Stars That Play..." (niewydanych tam w ogóle). Za to minimalnie lepiej sprawdza się w roli kompilacji typu best of, jednak brak jakiegokolwiek utworu z "Axis" Bold as Love" i zbyt skromna reprezentacja "Electric Ladyland" jest w takiej sytuacji sporym minusem.

Ocena: 8/10



The Jimi Hendrix Experience - "Smash Hits" (1968)

UK: 1. Purple Haze; 2. Fire; 3. The Wind Cries Mary; 4. Can You See Me; 5. 51st Anniversary; 6. Hey Joe; 7. Stone Free; 8. The Stars That Play with Laughing Sam's Dice; 9. Manic Depression; 10. Highway Chile; 11. Burning of the Midnight Lamp; 12. Foxy Lady

US: 1. Purple Haze; 2. Fire; 3. The Wind Cries Mary; 4. Can You See Me; 5. Hey Joe; 6. All Along the Watchtower; 7. Stone Free; 8. Crosstown Traffic; 9. Manic Depression; 10. Remember; 11. Red House; 12. Foxy Lady

Skład: Jimi Hendrix - wokal, gitara, gitara basowa, klawesyn; Noel Redding - gitara basowa, dodatkowy wokal; Mitch Mitchell - perkusja i instr. perkusyjne, dodatkowy wokal
Gościnnie: Dave Mason - gitara (US: 6,8); Brian Jones - instr. perkusyjne (US: 6); Sweet Inspirations - dodatkowy wokal (UK: 11)
Producent: Chas Chandler; Jimi Hendrix (US: 6,8)


Komentarze

  1. A czyli nie trzeba tego słuchać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli debiutu słuchałeś w wersji z bonusami to faktycznie nie trzeba. Jeśli bez bonusów - to wręcz przeciwnie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Death - "The Sound of Perseverance" (1998)