[Recenzja] Nirvana - "Nirvana" (2002)



Na początku XXI wieku doszło do ugody po kilkuletnim sporze pomiędzy żyjącymi muzykami Nirvany oraz wdową po Kurcie Cobainie. W sprawie chodziło głównie o niewydany wcześniej utwór "You Know You're Right". Krist Novoselic i Dave Grohl chcieli opublikować go jako część boksu z niepublikowanym dotąd materiałem, który ostatecznie ukazał się w 2004 roku pod tytułem "With the Lights Out". Wypełniły go głównie wątpliwej jakości demówki oraz odrzuty. Courtney Love uważała natomiast, że wspomniane nagranie - ostatnie, w którego zarejestrowaniu brał udział Cobain - to potencjalny przebój, który zasługuje na wydanie w lepszym otoczeniu. Ostatecznie udało jej się doprowadzić do wydania składanki z największymi przebojami grupy, którą rozpoczyna właśnie ten utwór. "You Know You're Right", zarejestrowany w styczniu 1994 roku, to typowa Nirvana, łącząca łagodniejsze momenty z agresywniejszym graniem. Jeśli taki kierunek obrałby zespół na swoim czwartym studyjnym albumie, to pewnie pojawiłoby się sporo zarzutów o stagnację i wyczerpanie formuły. Nie zrozumcie mnie źle - to bardzo solidny kawałek, tylko nic nowego do dorobku grupy niewnoszący. Nie jest też chyba aż tak dobry, by w innych okolicznościach trafił na kompilację największych hitów zespołu.

"You Know You're Right" pełni rolę magnesu przyciągającego fanów i zachęcającego do zakupu tego wydawnictwa, choć reszta materiału była już wcześniej powszechnie dostępna. Repertuar obejmuje po jednym kawałku z debiutanckiego "Bleach", EPki "Blew" oraz kompilacji niealbumowych nagrań "Incesticide", po cztery utwory z "Nevermind" i "In Utero", a także - w zależności od wydania - od dwóch do czterech nagrań z "MTV Unplugged in New York". Znalazły się tutaj wszystkie najbardziej znane utwory zespołu. Można jednak zauważyć, że nie jest to zbyt reprezentatywny wybór. Zastrzeżenia mam przede wszystkim do reprezentacji "Bleach", z którego wybrano najmniej mówiący o charakterze tamtej płyty "About a Girl". To jedyny tak melodyjny i łagodny kawałek z tej hałaśliwej płyty. Dla pełniejszego obrazu można byłoby zamieścić tu jeszcze np. "Blew", choćby nawet zamiast strasznie naiwnego "Been a Son", który trafił tu wyłącznie ze względu na przystępność, bo przecież nie był to nawet singiel. Podobnie ma się sprawa z "In Utero", który reprezentują tu aż cztery utwory plus "All Apologies" w wersji ze słynnego występu bez prądu, ale akurat te najłagodniejsze, podczas gdy reszta albumu aż kipi agresją i ocieka brzmieniowym brudem. Niezły - choć zbyt oczywisty - jest natomiast wybór fragmentów "Nevermind". Cztery wielkie singlowe hity - a w niektórych wydaniach także "Something in the Way" z w/w koncertu - dobrze oddają bardziej przebojowy charakter tamtego albumu, choć przecież i na nim nie brakuje mniej przystępnych nagrań. Gdyby nie "You Know You're Right", w ogóle nie byłoby tutaj tej agresywniejszej Nirvany, a przecież to takie granie dominuje w jej ogólnym dorobku. Tutaj zaś wybrano wyłącznie te najbardziej przyjazne dla przypadkowych słuchaczy kawałki.

Znajduję trzy powody, aby sięgnąć po to wydawnictwo:
  • Jesteś maniakalnym wielbicielem Nirvany, który jest w stanie kupić tę kompilację tylko dla jednego unikalnego utworu (na wspomniany wyżej boks "With the Lights Out" ostatecznie trafiła tylko kiepska wersja demo).
  • Znasz tylko kilka przebojów zespołu i nie jesteś zainteresowany poznawaniem czegoś więcej.
  • W ogóle nie znasz Nirvany i chcesz najpierw zapoznać się z najbardziej popularnymi kawałkami.

Sam zacząłem znajomość z zespołem właśnie od tej kompilacji. Wcześniej zetknąłem się jedynie ze "Smells Like Teen Spirit", którego teledysk został wyemitowany w jednej z muzycznych telewizji. Nie miałem jeszcze stałego dostępu do internetu, więc pozostawało kupowanie płyt. Wybór składanki wydawał się wówczas najlepszym pomysłem. Jako ciekawostkę mogę dodać, że parę dni po zakupie zupełnie przypadkiem dowiedziałem się, że w posiadanie tej kompilacji wszedłem dokładnie w dziesiątą rocznicę śmierci Cobaina. Mając te kilkanaście lat byłem zachwycony jej muzyczną zawartością, dlatego uważam, że jest to całkiem niezła pozycja dla początkujących słuchaczy. Tyle tylko, że wcale nie jest to dobra reprezentacja dorobku Nirvany. Wybór utworów zwyczajnie zafałszowuje obraz zespołu. Nie przynosi też wiele materiału, którego nie byłoby gdzie indziej. A przecież można było tu dać rarytasy w rodzaju "Aneurysm" czy "Even in His Youth", które całkiem dobrze wpasowałyby się w całość. Dyskografia grupy nie zawiera wielu pozycji, dlatego może jednak lepiej po prostu sięgnąć po te trzy studyjne albumy i akustyczną koncertówkę, zaczynając od "Nevermind".

Ocena: 6/10



Nirvana - "Nirvana" (2002)

1. You Know You're Right; 2. About a Girl; 3. Been a Son; 4. Sliver; 5. Smells Like Teen Spirit; 6. Come as You Are; 7. Lithium; 8. In Bloom; 9. Heart-Shaped Box; 10. Pennyroyal Tea (Scott Litt remix); 11. Rape Me; 12. Dumb; 13. All Apologies (live unplugged); 14. The Man Who Sold the World (live unplugged); 15. Something in the Way (live unplugged)*; 16. Where Did You Sleep Last Night (live unplugged)**

*Tylko na japońskiej wersji CD oraz europejskim wydaniu winylowym.
**Pominięty na wydaniach północnoamerykańskich (USA i Kanada).

Skład: Kurt Cobain - wokal i gitara; Krist Novoselic - gitara basowa; Dave Grohl - perkusja (1,5-16), dodatkowy wokal (8,13-16); Chad Channing - perkusja (2,3); Dan Peters - perkusja (4)
Gościnnie: Pat Smear - gitara (13-16); Kera Schaley - wiolonczela (12); Lori Goldston - wiolonczela (13-16)
Producent: Steve Albini / Jack Endino / Steve Fisk / Scott Litt / Butch Vig


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)