[Recenzja] Judas Priest - "Point of Entry" (1981)



Wydany pomiędzy dwoma najsłynniejszymi albumami Judas Priest - "British Steel" i "Screaming for Vengeance" - "Point of Entry" jest zdecydowanie mniej znanym i lubianym przez fanów wydawnictwem. Trudno się temu właściwie dziwić. Zespół odpuścił sobie tworzenie metalowych hymnów i podążył w kierunku bardziej... imprezowym. Wiele zawartych tu kawałków brzmi jak podmetalizowana wariacja na temat stylu AC/DC, żeby wspomnieć tylko o "Don't Go", "Turning Circles", "All the Way" czy "Troubleshooter". Pozostałe nagrania nie odbiegają daleko od takich klimatów. Materiał jest bardzo jednorodny, pozbawiony jakichkolwiek urozmaiceń. Z perspektywy przeciętnego fana Judas Priest, taka muzyka ma zdecydowanie zbyt komercyjny charakter (czego apogeum zostało osiągnięte w okropnym "You Say No"). Jednak prawdziwym problemem tego albumu jest to, że przebojowość idzie tu w jednym szeregu ze strasznym banałem i nadmierną prostotą, objawiającą się zwłaszcza w zwrotkowo-refrenowych schematach. Ponadto, zespół nie potrafił grać takiej muzyki w równie bezpretensjonalny sposób, co AC/DC czy Motörhead. Wyrachowane popisy gitarzystów i nieustannie szarżujący swoim głosem Rob Halford - często wchodząc w te najbardziej irytujące rejestry - sprawiają, że zawarta tu muzyka jest nieznośnie sztampowa i kiczowata. Pod tym względem "Point of Entry" nie różni się od innych albumów Judas Priest z tego okresu.

Ocena: 2/10



Judas Priest - "Point of Entry" (1981)

1. Heading Out to the Highway; 2. Don't Go; 3. Hot Rockin'; 4. Turning Circles; 5. Desert Plains; 6. Solar Angels; 7. You Say Yes; 8. All the Way; 9. Troubleshooter; 10. On the Run

Skład: Rob Halford - wokal; K.K. Downing - gitara; Glenn Tipton - gitara; Ian Hill - bass; Dave Holland - perkusja
Producent: Judas Priest i Tom Allom


Komentarze

  1. ZNAKOMITA PLYTA..

    OdpowiedzUsuń
  2. "You Say Yes" to nawet ja nie trawię. Ale cały materiał jest zaskakująco nijaki, jak na standardy Księdza Judasza.

    W całym materiale większym urozmaiceniem jest chyba tylko wolniejszy "Desert Plains", z fajną grą sekcji rytmicznej. To akurat jest najlepszy fragment płyty.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na recenzje Nostradamusa albo innego Ram It Down czy Turbo, to by były smaczne teksty. O ile Point Of Entry byłem w stanie wysłuchać to przy obcowaniu z Nostradamusem stopień wylewającej się pretensjonalności osiągnął chyba apogeum.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nawet nie spróbowałem przesłuchać "Nostradamus".

      Usuń
    2. "Ram It Down" to na pewno wyższy poziom niż "Point of Entry"

      Usuń
    3. Natomiast co do samego albumu - jest to drugi po "Screamin' For Venegace" album JP, który przesłuchałem w całości pod koniec liceum. Z tego też powodu mam do niego sentyment mimo to, że nie jest arcydziełem, ba, pod tym względem nie jest nawet dobry. Po prostu przyjemnie się go słucha - ta banalności i prostota jakoś wpadają w ucho, ta prosta emocjonalność trafia do mnie, trafia w proste uczucia ("You Say No")

      Usuń
    4. Mało znam Metalu ale wątpię aby jakaś płyta z tego gatunku była arcydziełem.

      Usuń
    5. Kwestia gustu, ja nie miałbym problemu ze wskazaniem albumów metalowych które oceniam na 5/5 albo jak kto woli 10/10. ;)

      Usuń
    6. Tylko czy gust jest czymś, co rzeczywiście może decydować o nazywaniu czegoś arcydziełem? Uważam, że taki tytuł powinien być zarezerwowany wyłącznie dla tych dzieł, które zasługują na niego obiektywnymi kryteriami. A używając takich kryteriów, nie sposób aż tak wysoko ocenić jakiegokolwiek metalowego albumu.

      Album oceniany za pomocą subiektywnych kryteriów na maksymalną ocenę to nie arcydzieło (choć może przy okazji nim być) tylko ulubione dzieło ;)

      Usuń
    7. Właśnie - lubię ten album, ale według mnie nie jest nawet dobry pod względem artystycznym - jest średni/beznadziejny

      Usuń
    8. @Jakub Knapik
      "Ram It Down" to wyższy poziom niż "Point of Entry", z tymi kiczowatymi ejtisowymi glamowymi aranżacjami i w ogóle beznadziejnymi, jałowymi wręcz refrenami czy mostkami, a do tego beznadziejnym coverem "Johnny B.Goode"? No nie powiedziałbym. Razem z "Turbo" jest to zdecydowanie najgorszy album od JP. A przy "Point of Entry" tak się dobrze bawię, że osobiście ciężko mi jest wystawić temu albumowi ocenę niższą niż 7/10 - nawet "British Steel" czy "Screaming for Vengeance" dałem 6/10. To jest po prostu prosta muzyka w sam raz na imprezę i tyle, nie ma co szukać w niej jakiejś filozofii i porównywać z płytami, które mają inne ambicje. Ten album nie próbuje być czymś więcej, niż jest.

      @Neb
      "Nostradamus" tak, jest zarówno nudny, bo zdecydowanie za długi i posiada niezbyt ciekawe kompozycje i pretensjonalny, bo w ogóle jest jakiś taki przearanżowany.

      @Piotr
      I ja nie mam problemu ze wskazaniem takich albumów. Każda stylistyka, może poza punk rockiem (no na razie nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić), metalem symfonicznym czy disco polo, znajdzie swoje arcydzieło. I raczej oczywiste jest to, że 10/10 się wystawia płytom, które się w pełni komuś podobają. Nie dam pełnej noty albumowi, w którym może i nie czepiałbym się niczego szczególnego, ale który jakoś mnie za bardzo nie porywa.

      Usuń
  4. Albo arcydzieło dla kogoś kto ocenia tak wysoko. ;) Ja oceniam subiektywnie, dla mnie jakiś album może być wybitny bo trafia idealnie w moje preferencje itd. dla kogoś innego nie musi.
    Jakbym się zajmował np. recenzowaniem płyt to pewnie by wypadało się jakoś zobiektywizować, albo przynajmniej próbować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ocena zawsze będzie w jakimś stopniu subiektywna, choćby oceniający nie wiadomo jak się upierał, że jest obiektywny. Ale można to jakoś wyważyć. Ja jestem bardzo subiektywny, ale zawsze staram się doceniać obiektywne walory, a w przypadku ich braku/niewielkiej ilości - nie daję wysokich ocen.

      Usuń
  5. ja wogóle nie wiedizałem że zespól nagrał płytę między
    British Steel a Screamind for Vegnace,doiedziałem się pól roku temu z audycji radiowej.
    Chociaż lepiej może było nie wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  6. Straszna sieczka. Właściwie z jako taką przyjemnością przesłuchałem tylko "Desert Plains". Ale cóż z tego, skoro przy "You Say Yes" spuchły mi uszy i mózg ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024