[Recenzja] Metallica - "...And Justice for All" (1988)



Album "Master of Puppets" osiągnął spory sukces, czyniąc Metallikę jednym z najbardziej popularnych zespołów metalowych. Potwierdzeniem statusu okazała się możliwość supportowania Ozzy'ego Osbourne'a na jego amerykańskiej trasie. Następnie kwartet udał się do Europy, gdzie grał trasę już jako headliner. Niestety, podczas pobytu w Szwecji doszło do tragicznego wypadku autokaru grupy, w wyniku którego zginął Cliff Burton. Pozostali muzycy postanowili jednak kontynuować karierę, a nowym basistą został Jason Newsted. Pierwszym wydawnictwem z nowym muzykiem była EPka "The $5.98 E.P. / $9.98 CD: Garage Days Re-Revisited", zawierająca wyłącznie przeróbki utworów innych wykonawców, jak Budgie czy Diamond Head, a już rok później ukazał się album z premierowym materiałem, zatytułowany "...And Justice for All".

Longplay jest, niestety, wyraźnie słabszy od poprzednich. Wielkim rozczarowaniem okazuje się już samo brzmienie, z suchymi gitarami, płaską perkusją oraz kompletnie niesłyszalnym basem. Jeżeli zespół chciał w ten sposób podkreślić stratę basisty, zrobił to zupełnie niepotrzebnie - brak Burtona jest i tak od razu wyczuwalny. Ponieważ był on nie tylko świetnym basistą, ale - jako jedyny członek zespołu znający teorię muzyki - miał też umiejętność nadawania ciekawszego kształtu kompozytorskim pomysłom pozostałych muzyków. Podczas tworzenia "...And Justice for All" zabrakło kogoś, kto zająłby się oszlifowaniem utworów, przez co zwykle brzmią bardzo topornie, ociężale, a czasem po prostu chaotycznie.

Braki kompozytorskie i aranzacyjne Hetfielda, Ulricha i Hammeta słychać szczególnie w dziesięciominutowym utworze tytułowym, pełnym różnych przejść i zmian motywów, które zbyt często się powtarzają, a całość wyraźnie się nie klei. Albo w "One", w którym dość zgrabna część balladowa kontrastuje z kompletnie pozbawionym finezji, chaotycznym przyśpieszeniem. Albo "To Live Is to Die" - hołd dla Burtona, w którym Hetfield recytuje wiersz napisany przez zmarłego kolegę - z naprawdę ładnymi łagodniejszymi fragmentami i niezłymi solówkami, ale też z wyjątkowo topornymi riffami i perkusją. Przykłady można mnożyć. Potencjału na dobre utwory tutaj nie brakuje - poza powyższymi utworami warto wymienić "Blackened", "Eye of the Beholder" i "Harvester of Sorrow". Jednak przez specyficzną produkcję i oraz brak szlifu sprawiają wrażenie bardzo ociężałych, pozbawionych energii. Nieco więcej życia pojawia się dopiero w rozpędzonym finale albumu, "Dyers Eve".

"...And Justice for All" jest wyraźną oznaką kryzysu. Brak Cliffa Burtona zdecydowanie negatywnie wpłynął na kształt tego albumu. Mimo wszystko, mam do niego spory sentyment - był to pierwszy album Metalliki, jaki poznałem. Kupiłem go zupełnie w ciemno, praktycznie nie znając jego zawartości - kiedyś tylko słyszałem "One", ale już go nawet nie pamiętałem. Nie spodziewałem się aż tak ciężkiej muzyki, jednak szybko się do niej przekonałem i przez miesiąc czy dwa nie słuchałem niczego innego, oprócz tego albumu. Dziś już nie znajduję powodu, by do niego wracać. Zapewne nawet nie byłbym w stanie przesłuchać go w całości.

Ocena: 6/10



Metallica - "...And Justice for All" (1988)

1. Blackened; 2. ...And Justice for All; 3. Eye of the Beholder; 4. One; 5. The Shortest Straw; 6. Harvester of Sorrow; 7. The Frayed Ends of Sanity; 8. To Live Is to Die; 9. Dyers Eve

Skład: James Hetfield - wokal i gitara; Kirk Hammet - gitara; Lars Ulrich - perkusja; Jason Newsted - podpieranie ścian w studiu
Producent: Flemming Rasmussen i Metallica


Komentarze

  1. według mnie ta płyta zasługuje spokojnie na co najmniej 9/10

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie uważasz, że "zgrabna" w odniesieniu do bardzo przejmującej i emocjonalnej, pierwszej części ONE nie jest dobrym, a wręcz umniejszającym?

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo smutno patrzy się na tę ocenę i konkluzję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej przez całe życie słuchać tylko tego, co się za szczeniaka poznało i wmawiać sobie, że nie ma alternatywy?

      Usuń
    2. W mojej ocenie Master of Puppets i And Justice For All dostałyby podobną ocenę 7.5/10. Master przewyższa Justice kompozycyjnie, ale Justice nie rezygnuje z pewnych progresywnych ambicji, bardziej widocznych na "Master". Sposób zagrania tej płyty INACZEJ, właśnie bez tych basowych zdałoby się konieczności, jest po pierwszych trzech płytach Metalliki pewną zaletą, bo po raz pierwszy zachodzi kosmetyczna, ale jednak, różnica w brzmieniu. Z tego powodu, że są inne i nie kopiują przeszłości należy także pochwalić "St.Anger" i "Lulu", gdzie dobra ocena bardziej zależy jednak od Reeda

      Usuń
  4. Z tej recki wyczuwam jedno - że Ty tej płyty jbardzo nie lubisz, w tym tekście jest coś ciętego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej żal, że bez Burtona mieli problem z ułożeniem sensownie rozwijających się utworów i że kompletnie spieprzono tu produkcję.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024