[Recenzja] Iron Maiden - "Piece of Mind" (1983)



Na tym albumie zadebiutował najbardziej klasyczny skład Iron Maiden. Do basisty Steve'a Harrisa, gitarzystów Dave'a Murraya i Adriana Smitha oraz wokalisty Bruce'a Dickinsona dołączył bębniarz Nicko McBrain. Ten właśnie kwintet przetrwał do końca lat 80., a następnie powrócił pod koniec zeszłego stulecia, choć już poszerzony o dodatkowego gitarzystę. Właśnie na te dwa okresy przypadła większość największych sukcesów zespołu. "Piece of Mind" pozostaje jednak trochę w cieniu zarówno poprzedzającego go "The Number of the Beast", jak i kolejnego "Powerslave". Prawdę mówiąc, nie jestem tym zdziwiony.

Zdecydowanie najlepiej prezentują się tu te bardziej rozbudowane utwory, trwające powyżej sześciu minut, a więc dwa pierwsze i ostatni. Mocarne otwarcie zapewnia "Where Eagles Dare", zainspirowany filmem "Tylko dla orłów". To jeden z cięższych utworów w dorobku Iron Maiden, oparty przede wszystkim na potężnej grze sekcji rytmicznej - rozpoczyna go zresztą prosta lecz efektowna zagrywka nowego muzyka - choć także z dobrą robotą gitarzystów i będącym w szczytowej formie Dickinsonem. Jeszcze ciekawiej wypada kolejny "Revelations", pełen pauz, zmian tempa i nastroju, a także świetnych motywów i melodii. To też pierwszy i tak naprawdę jeden z nielicznych utworów zespołu, którego wykonanie na żywo wymaga trzech gitar - przed poszerzeniem składu część partii wykonywał wokalista. Na płycie nie mogło zabraknąć epickiego finału. "To Tame a Land" - początkowo mający nosić tytuł "Dune", ze względu na tekst inspirowany "Diuną" Franka Herberta, jednak pisarz nie wyraził na to zgody - zupełnie niesłusznie pozostaje w cieniu "Hallowed Be Thy Name" czy "Rime of the Ancient Mariner". Utwór bardzo przekonująco przeplata fragmenty nastrojowe z zaostrzeniami, a pojawia się też bardziej złożona część instrumentalna, podczas której świetne rzeczy na basie wyczynia Harris.

Niestety, reszta płyty to już niemal wyłącznie metalowa sztampa. Singlowy przebój "The Trooper" to typowa dla zespołu galopada, z okropnymi rycerskimi zaśpiewami zamiast refrenu, choć ogólnie nawet niezła w kategorii takiego koncertowego czadu, choć grana zdecydowanie zbyt często. Drugi singiel, "Flight of Icarus", razi już okropnie banalnym refrenem, w którym Dickinson wchodzi w przesadnie wysokie rejestry. Trochę lepiej wypadają zwrotki, wyraźnie inspirowane Black Sabbath z czasów Ronniego Jamesa Dio. "Die with Your Boots On" i "Quest for Fire" instrumentalnie nawet dają radę, jednak w pierwszym dość kuriozalnie wypadają chórki, a w drugim znów nieco irytuje mnie wysoki wokal. Można też przyczepić się do tekstu "Quest for Fire" o ludziach rzucających kamieniami w dinozaury… No, w każdym razie o dinozaurach i ludziach żyjących w tym samym czasie. Nic dobrego nie mogę powiedzieć o "Sun and Steel", kolejnym kawałku powielającym te same klisze, a do tego zawierającym najbardziej banalny, nachalnie stadionowy refren. Całkiem znośny jest natomiast "Still Life", z balladową zmyłką na początku oraz bardziej żywiołowym rozwinięciem. To tu w tekście pada tytułowa fraza "Piece of Mind", a także pojawia się puszczona wspak wypowiedź McBraina: nie wtrącaj się do rzeczy, których nie rozumiesz. To żart z tych wszystkich, którzy po premierze "The Number of the Beast" oskarżali zespół o propagowanie satanizmu.

"Piece of Mind" nie różni się od innych płyt Iron Maiden pod tym względem, że znajduję tu zarówno kawałki, które wciąż potrafię docenić, jak i takie, których praktycznie nie jestem już w stanie słuchać. Stylistycznie także nie ma większej różnicy między tym, a poprzednim czy następnym longplayem zespołu - wszystkie opierają się dokładnie na tych samych rozwiązaniach i schematach. Biorąc pod uwagę, że tylko "The Trooper" został stałym punktem koncertów oraz obowiązkową pozycją na składankach, "Piece of Mind" jest niewątpliwie albumem o mniejszym znaczeniu w dyskografii Iron Maiden. Choć pewnie i tak załapałby się do mojego Top 5.

Ocena: 6/10

Zaktualizowano: 06.2023



Iron Maiden - "Piece of Mind" (1983)

1. Where Eagles Dare; 2. Revelations; 3. Flight of Icarus; 4. Die With Your Boots On; 5. The Trooper; 6. Still Life; 7. Quest for Fire; 8. Sun and Steel; 9. To Tame a Land

Skład: Bruce Dickinson - wokal; Dave Murray - gitara; Adrian Smith - gitara; Steve Harris - gitara basowa; Nicko McBrain - perkusja
Producent: Martin Birch


Komentarze

  1. W mojej ocenie Piece of Mind nie jest gorsze od swojego poprzednika. Nie do końca zgadzam się też z tym że znalazły się tu mniej znaczące utwory. Przecież The Trooper to klasyk na miarę Run To The Hills czy utworu tytułowego. Revelations to ten sam poziom co Children of the Damned a To Tame A Land to epicki kawałek w stylu Hallowed By Thy Name. Szkoda że tak zapomniany bo to genialna kompozycja. Ciekawe czy można gdziekolwiek usłyszeć go na żywo? Where Eagles Dare to chyba obok Aces High najlepszy otwieracz w dyskografii Maidenów. Każdy z muzyków wybija się tu na szczyty swoich umiejętności. Dla mnie to jefen z ulubionych kawałków zespołu. Przebojowemy Flight of the Icarus daleko do komercyjnosci. Wkurza mnie jak każdy singlowy przebój od razu jest określany jako komercyjny. No i co z tego że jest chwytliwy i przebojowy? Komercyjne to jest np. Is This Love. Zgadzam się że Still Life jest niedoceniane. Natmist Quest for Fire jest aż takie złe. Jedynie Sun and Steel odstaje od reszty ale i tak jest lepsze niż Invaders z poprzedniej płyty. Reasumując uważam że Piece of Mind to czołówka najlepszych płyt Maiden i klasyka gatunku. Czy ktoś zna jakieś dobre koncerty z tej trasy które można gdzieś posłuchac?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "To Tame a Land" był grany podczas World Piece Tour, ale na jedynym oficjalnym materiale z tej trasy (występ w Dortmundzie, dostępny na DVD "The Early Years") go nie ma. Na YouTubie jest kilka nieoficjalnych rejestracji tego utworu. M.in. wideo z występu w Montrealu, niestety ze słabą jakością zarówno obrazu, jak i dźwięku. Dość dobry, jak na bootleg, dźwięk ma natomiast wykonanie z Londynu, ale to samo audio. Pewnie można gdzieś pobrać zapis całego występu.

      Usuń
  2. Pewnie komuś narażę się, ale ten album jakoś tak zlewa mi się w jedną papkę. Otwieracz faktycznie bardzo dobry , a reszta to tak nie wyróżnia się z tłoku .ot równy poziom na 6.5. Plus za Where Eagles Dare, dlatego daje całości 7. Może do niego wrócę, aczkolwiek niekoniecznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. W "Flight of Icarus" Dickinson w pewnym momencie mruczy jak Ronnie James Dio :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Wspomniana w recenzji inspiracja BS z Dio jest ewidentna w warstwie tak instrumentalnej, jak i wokalnej.

      Usuń
    2. P.S. bardzo spoko recenzja, zwłaszcza w porównaniu z poprzednią wersją. Fajnie, że w kawałkach które nie do końca Ci się podobają próbujesz mimo to uwypuklić jakieś plusy, zamiast po prostu napisać "sztampa, banał itp" :) Co ciekawe, z "Piece of Mind" mi też najbardziej podobają się wyróżnione tu kawałki (1, 2, 6, 9).

      Usuń
    3. Poprzednia recenzja faktycznie była trochę niesprawiedliwa, choć ocenę podtrzymałem.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024