[Recenzja] Depeche Mode - "Black Celebration" (1986)



"Black Celebration" to początek nowego etapu działalności Depeche Mode. Może jeszcze nie ten całkiem dojrzały, ale słychać tu potężny skok jakościowy w porównaniu z wcześniejszymi wydawnictwami. Muzycy dopracowali do perfekcji swój dotychczasowy styl, całkowicie rezygnując z prostych klawiszowych melodyjek i infantylnego brzmienia, na rzecz kompozytorskiej dojrzałości i mrocznego klimatu. "Black Celebration" to album bardzo dopracowany, pełen ciekawie pomyślanych aranżacyjnych smaczków. I zarazem bardzo przemyślany, spójny, co dodatkowo podkreślone zostało przez płynne przejścia między poszczególnymi utworami.

Zmiany słychać przede wszystkim na przykładzie trzech utworów wybranych do promocji albumu na singlach. W "Stripped" zwraca uwagę świetna, choć nieco smutna melodia, fajny klimat i pomysłowa aranżacja. A także napędzający utwór motoryczny motyw będący wsamplowanym odgłosem pracującego silnika. Mocne melodie charakteryzują także ładną balladę "A Question of Lust" i energetyczny "A Question of Time", oparty na bardzo nośnym motywie o wręcz riffowym charakterze (aczkolwiek w wersji albumowej nie jest on tak mocno wyeksponowany, jak w singlowej). Nieco bliższe wcześniejszej twórczości zespołu są takie utwory, jak "New Dress" - dość dziwny i w sumie najmniej udany na tym longplayu - czy świetne pod względem melodycznym "Black Celebration", uroczy "Here Is the House", a także "Fly on the Windscreen". Ten ostatni już rok wcześniej został wydany na stronie B singla "It's Called a Heart", jednak muzycy na szczęście zrozumieli, że nie powinni marnować w ten sposób tak świetnego utworu. Na album trafił jednak w słabszej, zremiksowanej wersji.

Dużą część albumu wypełniają dość minorowe i klimatyczne ballady, w większości śpiewane przez Martina Gore'a (oparta głównie na akustycznym pianinie, przypominająca lekko twórczość Queen "Sometimes", niepotrzebnie udziwniona "It Doesn't Matter Two", a także całkiem zgrabna "World Full of Nothing"), choć w walczykowatym "Dressed in Black" Dave Gahan pokazał, że on także potrafi odnaleźć się w tego rodzaju kompozycji. Od czasu pierwszych albumów zespołu jego głos nabrał większej głębi i ciekawej barwy, a umiejętności znacznie wzrosły - co zresztą udowodnił już rok wcześniej na rewelacyjnym singlu "Shake the Disease". Natomiast partie Gore'a ciekawie urozmaicają warstwę wokalną (nie tylko tego) albumu. Zresztą wystarczy posłuchać "Here Is the House" - w którym Gahan i Gore dzielą się tekstem - żeby nie mieć wątpliwości, że obecność dwóch wokalistów jest mocnym atutem zespołu.

W Stanach album został wzbogacony o utwór "But Not Tonight" - może trochę niepasujący do reszty, ze względu na bardziej pogodny nastrój, ale naprawdę fajny i chwytliwy. Oryginalnie został umieszczony na stronie B singla "Stripped", ale Amerykanom spodobał się tak bardzo, że wydali dodatkowy singiel z "But Not Tonight" na stronie A (i "Stripped" na stronie B), a nawet nakręcili do niego teledysk. Pojawił się też na ścieżce dźwiękowej komedii "Dzisiejsze dziewczyny" w reżyserii Jerry'ego Kramera (z Michaelem Caine'em w jednej z ról). Muzycy nie mogli tego pojąć, dla nich była to tylko szybko nagrana piosenka niezasługująca na nic więcej, niż strona B singla. Cóż, nie pierwszy i nie ostatni raz nie mieli racji w tej kwestii. Co sami przyznali, umieszczając na tym albumie "Fly on the Windscreen".

"Black Celebration" to bez wątpienia jeden z najlepszych albumów Depeche Mode i w ogóle całego synthpopu. Niepozbawiony wad, trochę nierówny, ale nadrabiający klimatem, świetnymi melodiami i pomysłowymi aranżacjami. 

Ocena: 8/10



Depeche Mode - "Black Celebration" (1986)

1. Black Celebration; 2. Fly on the Windscreen (Final); 3. A Question of Lust; 4. Sometimes; 5. It Doesn't Matter Two; 6. A Question of Time; 7. Here Is the House; 8. Stripped; 9. World Full of Nothing; 10. Dressed in Black; 11. New Dress

Skład: Dave Gahan - wokal, sampler; Martin Gore - wokal, instr. klawiszowe, gitara, sampler; Alan Wilder - instr. klawiszowe, sampler; Andy Fletcher - instr. klawiszowe, sampler
Producent: Depeche Mode, Daniel Miller i Gareth Jones


Komentarze

  1. "But not tonight" mistrzostwo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki temu 'dziewiczemu' zapuszczeniu się w mroczne klimaty, DM nagrał jak dla mnie, swoją najlepszą płytę lat 80ych. Rewelacyjnie równy album, na 9.

    OdpowiedzUsuń
  3. Btakuje mi na nim wisienki na torcie pod postacią Shake of the Disease. Gdyby dodali ten kawałek na Black Celebration, jako ostatni to moim zdaniem by była ich najlepsza płyta a tak? No jest świetna ale do Violatora czy Music for Masses odrobinke brakuje.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)