Posty

[Recenzja] Heldon - "Un Rêve Sans Conséquence Spéciale" (1976)

Obraz
Heldon od początku istnienia był praktycznie solowym projektem Richarda Pinhasa, którego w studiu i podczas występów wspierali zaprzyjaźnieni muzycy. Na początku 1976 roku, tuż po zakończeniu prac nad albumem "Agneta Nilsson", projekt przerodził się jednak w bardziej tradycyjny zespół. Głównym partnerem muzycznym Pinhasa został perkusista François Auger, a regularnymi współpracownikami - klawiszowiec Patrick Gauthier (już wcześniej wspomagający Pinhasa na albumach, a od tej pory także na scenie) oraz basiści Didier Batard (w studiu) i Pierrot Roussel (na koncertach). W tym okresie powstały trzy albumy sygnowane nazwą Heldon, Cykl ten rozpoczyna nagrywany od marca do czerwca 1976 roku longplay "Un Rêve Sans Conséquence Spéciale" (w Stanach opublikowany z rocznym opóźnieniem pod tytułem "A Dream Without Reason", mającym dokładnie takie samo znaczenie). Podobnie jak "Agneta Nilsson" - a w przeciwieństwie do wcześniejszych wydawnictw - piąty a

[Recenzja] Amon Düül II - "Yeti" (1970)

Obraz
Amon Düül II u progu lat 70. stał się jednym z najpopularniejszych zespołów w Niemczech Zachodnich. Debiutancki album "Phallus Dei" sprzedawał się świetnie, a grupa intensywnie koncertowała po całym kraju. Muzycy zabrali się też, pod naciskiem wydawcy, do pracy nad nowym materiałem. Tym razem do studia weszli w nieco mniejszym składzie, okrojonym o jednego z dwóch perkusistów, Dietera Serfasa. Wspomagani jednak przez kilku gości - i różne substancje odurzające - dokonali nagrań na album dwupłytowy. W marcu 1970 roku album zatytułowany "Yeti" trafił do sprzedaży. Ozdobiła go intrygująca okładka. W postać Ponurego Żniwiarza wcielił się Wolfgang Krischke, klawiszowiec Amon Düül (I). Zaledwie kilka tygodni po zrobieniu tego zdjęcia, Krischke zamarzł w lesie podczas narkotykowego tripu. Wydanie przez zespół rockowy dwupłytowego albumu niemal nigdy nie jest dobrym pomysłem. Jednak w tym przypadku wydaje się całkiem uzasadnionym posunięciem. Ówczesna twórczość zes

[Recenzja] Elvin Jones / Jimmy Garrison Sextet - "Illumination!" (1964)

Obraz
Elvin Jones, Jimmy Garrison i McCoy Tyner przez kilka lat współtworzyli najsłynniejszy kwartet Johna Coltrane'a. Latem 1963 roku, wykorzystując chwilową przerwę od wspierania wielkiego saksofonisty, postanowili nagrać coś na boku. Sesja odbyła się 8 sierpnia w studiu Rudy'ego Van Geldera. Oprócz wspomnianej trójki, w nagraniach wzięła udział rozbudowana sekcja dęta: Sonny Simmons i Prince Lasha (w tamtym czasie bardzo często ze sobą współpracujący, na własnych albumach, ale też jako sidemani m.in. Erica Dolphy'ego) oraz Charles Davis (mający już za sobą współpracę m.in. z Sun Ra, Artem Blakeyem i Kennym Dorhamem, później sideman m.in. Archiego Sheppa i Cecila Taylora). Materiał został wydany na albumie "Illumination!", sygnowanym długą nazwą Elvin Jones / Jimmy Garrison Sextet featuring McCoy Tyner. Co ciekawe, jest to jedyny album, na którym Garrison wystąpił w roli (współ)lidera - do czego częściowo przyczyniła się jego aktywność na sesjach innych muzyków,

[Recenzja] Area - "Arbeit macht frei" (1973)

Obraz
Włoski rock progresywny, choć kojarzy się głównie z symfoniczną odmianą tego nurtu, ma do zreferowania znacznie więcej. Jednym z najciekawszych przedstawicieli tamtejszej sceny jest grupa Area. Nie jest to kolejny naśladowca Genesis, Yes, ELP czy Van der Graaf Generator, choć z tym ostatnim dzieli inspirację awangardowymi odmianami jazzu. Zespół zaprezentował unikalny styl na pograniczu rocka progresywnego i jazz rocka, z wyraźnymi wpływami etnicznymi (zwłaszcza arabskimi) oraz charakterystyczną dla Włochów melodyką i nadekspresyjnością partii wokalnych. Wraz z kolejnymi albumami styl zespołu coraz bardziej się radykalizował, zmierzając w zdecydowanie awangardowe rejony. Debiutancki album o kontrowersyjnym tytule "Arbeit macht frei" przynosi jednak całkiem jeszcze przystępną muzykę, bliższą głównego nurtu progresywnego rocka, niż jego następcy. Zespół w chwili nagrywania debiutu był sekstetem, w skład którego wchodzili: grający na gitarze i syntezatorze VCS3 Giampaol

[Recenzja] Wacław Zimpel - "Massive Oscillations" (2020)

Obraz
Po czterech latach od premiery "Lines", Wacław Zimpel wraca z drugim solowym albumem. "Massive Oscillations" zarejestrowany został w holenderskim - a teraz już właściwie niderlandzkim - studiu Willem Twee. Choć muzyk przywiózł ze sobą nie tylko różnego rodzaju klarnety, ale także instrumenty elektroniczne, na miejscu zdecydował się wykorzystać należące do studia syntezatory, oscylatory, magnetofony i inne analogowe maszyny - takie (a może nawet te) same, których na początku drugiej połowy XX wieku używali prekursorzy muzyki elektronicznej i elektroakustycznej. Cały materiał został nagrany, a następnie zmiksowany przez uznanego brytyjskiego producenta Jamesa Holdena, w ciągu dziewięciodniowej sesji. O ile na "Lines" repetycyjna, inspirowana amerykańskim minimalizmem elektronika była przede wszystkim tłem dla solówek Zimpla na klarnetach, tak na "Massive Oscillations" sytuacja niejako się odwraca. Tym razem to brzmienia elektroniczne dominuj

[Recenzja] Material - "Memory Serves" (1981)

Obraz
Po odejściu Daevida Allena ze składu New York Gong, pozostali muzycy postanowili kontynuować razem działalność, zmieniając nazwę na Material. Nie był to już jednak zespół w powszechnym znaczeniu tego słowa, lecz studyjny projekt i jednocześnie producencki duet złożony z Michaela Beinhorna oraz Billa Laswella, z którego usług korzystali m.in. Herbie Hancock, Mick Jagger czy Afrika Bambaataa. W oryginalnym składzie towarzyszyli im pozostali byli członkowie New York Gong: perkusiści Fred Maher i Bill Bacon oraz gitarzysta Cliff Cultreri. Ostatnia dwójka odeszła po nagraniu serii post-punkowych EPek, a jeszcze przed sesją długogrającego debiutu, "Memory Serves". Wystąpiło na nim za to wielu ciekawych gości, jak jazzmani Sonny Sharrock, George Lewis i Henry Threadgill, czy gitarzysta Fred Frith z avant-progowych Henry Cow i Art Bears, ale też tria Massacre, które współtworzył z Laswellem i Maherem. "Memory Serves" zawiera bardzo oryginalną mieszankę funku, jazzu,

[Recenzja] Ornette Coleman - "Dancing in Your Head" (1977)

Obraz
"Dancing in Your Head" to efekt dwóch zupełnie różnych sesji. Był początek 1973 roku, gdy Ornette Coleman, za namową klarnecisty Roberta Palmera, udał się wspólnie z nim do Maroka. Ściślej mówiąc do położonej w górach wioski Jajouka. Palmer był pod wrażeniem regionalnej grupy The Master Musicians of Jajouka i tworzonej przez nią muzyki, wykorzystującej przeróżne egzotyczne instrumenty dęte i perkusyjne. Amerykańscy jazzmani, wraz z tubylcami, przystąpili do wspólnych nagrań. Nigdy jednak nie doszło do wydania planowanego albumu, a światło dzienne ujrzały jedynie niewielkie fragmenty tamtej sesji. Po powrocie do Stanów, Coleman zebrał zupełnie nowy, elektryczny zespół Prime Time. W jego skład weszli gitarzyści Bern Nix i Charlie Ellerbee, basista Rudy MacDaniel oraz perkusista Ronald Shannon Jackson. W grudniu 1975 roku kwintet wszedł do paryskiego Barclay Studio. To właśnie nagrania z tych dwóch sesji wypełniają "Dancing in Your Head". Zdecydowaną większość a

[Recenzja] Bob Dylan - "Bringing It All Back Home" (1965)

Obraz
Czasy się zmieniły. W 1964 roku przez Stany Zjednoczone przetoczyła się Brytyjska Inwazja. Młodzi ludzie, zachwyceni rockiem, tracili zainteresowanie folkiem. Bob Dylan, zdając sobie z tego sprawę - i samemu będąc pod wrażeniem rocka - postanowił wzbogacić swoją muzykę o nowe elementy. Efekty można usłyszeć na albumie "Bringing It All Back Home", zarejestrowanym w dniach 13-15 stycznia 1965 roku, z pomocą licznych muzyków sesyjnych, odpowiadających za partie gitar elektrycznych i basowych, perkusji, pianina oraz elektrycznych organów. Longplay został podzielony na dwie części, odpowiadające stronom płyty winylowej: pokazującą nowe oblicze Dylana "Electric Side" oraz przypominającą jego wcześniejszą twórczość i nagraną niemalże samodzielnie "Acoustic Side". Pierwsza, elektryczna strona albumu zawiera aż siedem utworów. W większości utrzymanych w stylistyce elektrycznego bluesa. Jak świetny otwieracz "Subterranean Homesick Blues", z Dylanem