Posty

[Recenzja] Miles Davis - "Agharta" / "Pangaea" (1975)

Obraz
Na początku 1975 roku, Miles Davis i jego ówczesny septet - w skład którego wchodzili Sonny Fortune, Pete Cosey, Reggie Lucas, Michael Henderson, Al Foster i James Mtume - wyruszyli na trzytygodniowe tournée po Japonii. Pierwszego lutego muzycy dali dwa około półtoragodzinne występy w Festival Hall w Osace. Oba zostały profesjonalnie zarejestrowane, a następnie przygotowane przez Teo Mecero do wydania. Zapis pierwszego występu wypełnił album "Agharta", opublikowany zarówno w Japonii, jak również w Europie i Ameryce Północnej. Zapis drugiego występu, opatrzony tytułem "Pangaea", pierwotnie ukazał się (w zależności od źródła w 1975 lub 1976 roku) wyłącznie w Japonii. Dopiero w latach 90. wydano ten materiał w innych częściach świata. Muzykę, jaką w tamtym czasie wykonywał Miles i jego zespół podczas koncertów, można określić jako zwariowane, niesamowicie intensywne, psychodeliczno-funkowe jamy. Każdy z tych dwóch albumów to w praktyce półtoragodzinna, mocno abs

[Recenzja] John Coltrane - "Expression" (1967)

Obraz
John Coltrane zmarł niespodziewanie, 17 lipca 1967 roku. Wcześniej jednak zdążył przygotować materiał na swój kolejny album i zaakceptować jego ostateczny kształt. Na trzy dni przed swoją śmiercią, po trwającym od dawna rozważaniu, zdecydował się nadać longplayowi tytuł "Expression". Jest to jego pierwsze studyjne wydawnictwo nagrane w składzie, który towarzyszył mu przez ostatnie półtora roku kariery. Nie było już w nim McCoya Tynera i Elvina Jonesa, którzy rozstali się z Johnem na przełomie lat 1965/66, z powodu pogłębiających się różnic artystycznych. Ich miejsca w zespole zajęli odpowiednio Alice Coltrane i Rashied Ali. Na albumie zagrał także Jimmy Garrison, a podczas pierwszej sesji w studiu obecny był też  Pharoah Sanders. "Expression" zawiera bowiem utwory zarejestrowane w lutym ("To Be") i marcu (pozostałe) 1967 roku, podczas ostatnich studyjnych sesji saksofonisty. Tytułowy utwór był podobno zupełnie ostatnią kompozycją nagraną przez saksofo

[Recenzja] Captain Beefheart and His Magic Band - "Safe as Milk" (1967)

Obraz
Don Van Vliet (właść. Don Glen Vliet), znany też jako Captain Beefheart, to jeden z największych ekscentryków i nowatorów rockowej sceny. Porównywalny pod tym pierwszym względem chyba tylko z Frankiem Zappą (zresztą obaj muzycy regularnie ze sobą współpracowali, zaś prywatnie byli przyjaciółmi). Van Vliet wykazał się niezwykłą pomysłowością, łącząc klasycznego bluesa z awangardowym i freejazzowym podejściem do grania. Zanim jednak oryginalny styl Beefhearta w pełni się skrystalizował (nastąpiło to na albumie "Trout Mask Replica" z 1969 roku), muzyk wraz ze swoim magicznym zespołem nagrał trochę muzyki o bardziej konwencjonalnym charakterze. Debiutancki "Safe as Milk" to właściwie niemal typowy rock z 1967 roku - mocno przesiąknięty bluesem i psychodelią, z paroma dziwniejszymi momentami, nieodbiegającymi jednak daleko od typowych dla ówczesnego rocka poszukiwań. Warto dodać, że w nagraniach wzięli udział muzycy kojarzeni w tamtym czasie z raczej konwencjonalnym

[Recenzja] Miles Davis - "Get Up with It" (1974)

Obraz
"Get Up with It" to kolejny album Milesa Davisa zawierający nagrania dokonane w różnych latach i składach. Tym razem jest to jednak głównie świeży materiał, zarejestrowany już po sesji nagraniowej "On the Corner". Jedynie dwa najkrótsze utwory powstały wcześniej i w znacznie odmiennych składach. Stanowią one niewielki procent tego dwupłytowego (także na kompaktowych reedycjach) wydawnictwa - niewiele ponad dziesięć minut z ponad dwóch godzin muzyki. Tym samym, właściwie jest traktowanie "Get Up with It" jako regularnego albumu studyjnego, pełnoprawnego następcy "On the Corner", a nie kompilacji odrzutów. Tym bardziej, że poziom zawartych tutaj utworów zdecydowanie nie wskazuje na to drugie. Owe najstarsze utwory to zabarwione bluesowo "Honky Tonk" i "Red China Blues". Ten pierwszy, wydany już wcześniej w wersjach koncertowych (na "Live-Evil" i "In Concert"), zarejestrowany został w maju 1970 roku, cz

[Recenzja] John Coltrane - "Kulu Sé Mama" (1967)

Obraz
Album "Kulu Sé Mama" został skompilowany z trzech wcześniej niewydanych utworów, zarejestrowanych w 1965 roku. Nagrania pochodzą z dwóch różnych sesji. Wcześniejsza odbyła się w połowie czerwca - niedługo przed sesją nagraniową "Ascension". Zarejestrowane zostały wówczas  kompozycje "Vigil" i "Welcome", wypełniające stronę B albumu. Tytułowa kompozycja, zajmująca stronę A, została natomiast nagrana w połowie października - nieco ponad miesiąc przed nagraniem "Meditations". "Kulu Sé Mama" to jedna z najbardziej niesamowitych kompozycji w dorobku Johna Coltrane'a. Saksofonista w tamtym okresie lubił eksperymentować ze składem i nie inaczej jest w przypadku tego utworu. W nagraniu towarzyszyli mu McCoy Tyner, Jimmy Garrison, Pharoah Sanders, basista i klarnecista Donald Garrett, perkusista Frank Butler, oraz niejaki Juno Lewis, będący główną postacią tego utworu - to on go skomponował, zagrał w nim na przeróżnych perku

[Recenzja] Hawkwind - "X in Search of Space" (1971)

Obraz
Na drugim albumie Hawkwind wszystko zmierza we właściwym kierunku. Zespół, w nieco odświeżonym składzie (m.in. z nowym basistą Davidem Andersonem, wcześniej członkiem krautrockowego Amon Düül II), dopracował swój własny styl, którego głównymi elementami są psychodeliczno-kosmiczny klimat, hipnotyzująca monotonia i swobodne, jamowe struktury utworów, ale też surowe brzmienie, a wręcz pewna toporność. Rozpoczynający longplay, niemal szesnastominutowy "You Shouldn't Do That" to kwintesencja Hawkwind. Ten utrzymany w szybkim tempie, fantastyczny jam zawiera wszystkie wspomniane wyżej elementy, a ponadto charakteryzuje go rockowa zadziorność, elektroniczne ozdobniki i długie popisy solowe muzyków. Bardzo fajnie wypadają też krótsze utwory: nieco oniryczny "You Know You're Only Dreaming", rozpędzony, zdominowany przez gitarowo-basowe popisy "Master of the Universe" (jeden z najpopularniejszych kawałków grupy, stały punkt koncertów) oraz najbardzie

[Recenzja] Miles Davis - "Big Fun" (1974)

Obraz
Następca "On the Corner" spotkał się z raczej chłodnym przyjęciem. Głównym powodem takiego stanu rzeczy był fakt, że album "Big Fun" wypełniają nagrania dokonane w różnych składach, na przestrzeni czterech lat (1969-72). Nie jest to jednak zbiór odrzutów. Są to utwory, które powstały pomiędzy sesjami nagraniowymi konkretnych albumów i po prostu nie pasowałyby do charakteru żadnego z nich. Co więcej, wszystkie nagrania zostały specjalnie na to wydawnictwo zmiksowane przez producenta Teo Macero (szczególnie napracował się w przypadku "Go Ahead John", sprytnie skompilowanego z kilku jamów muzyków), a wcześniej dobrane w taki sposób, aby tworzyć spójną całość. "Big Fun" składa się z czterech utworów, w tym dwóch niemal półgodzinnych i dwóch lekko przekraczających 21 minut. Na oryginalnym, winylowym wydaniu każdy z nich zajmuje jedną stronę tego dwupłytowego wydawnictwa. Większość materiału została zarejestrowana pomiędzy sesjami do albumów &qu