[Recenzja] The Byrds - "Byrds" (1973)
Tytuł tego albumu jest bardzo wymowny. The Byrds powraca tu w oryginalnym składzie, czasem uznawanym za jedyny słuszny. Roger McGuinn, Gene Clark, David Crosby, Chris Hillman i Michael Clarke to ci sami muzycy, którzy na debiutanckim "Mr. Tambourine Man" wynaleźli folk rock oraz jangle pop, a rok później, wraz z wydaniem singla "Eight Miles High", stali się jednym z pionierów rocka psychodelicznego. Z czasem jednak z zespołu zaczęli odchodzić kolejni muzycy, a nagrywane w nowych składach płyty nie były już tak ekscytujące. Reaktywacja pierwotnego wcielenia grupy była jednak kwestią czasu, a plotki na ten temat pojawiały się w prasie muzycznej jeszcze zanim muzycy podjęli ze sobą jakiekolwiek rozmowy. Czy coś mogło pójść nie tak? Okazuje się, że bardzo wiele. Przede wszystkim trzeba sobie zdać sprawę, że był to powrót czysto biznesowy, dokonany z pobudek nie artystycznych, a merkantylnych. Nowe wcielenie The Byrds komercyjnie radziło sobie coraz gorzej, podobnie zres