[Recenzja] The Rolling Stones - "Beggars Banquet" (1968)
Po wydaniu "Their Satanic Majesties Request", zmiażdżonego przez krytykę i nie polubionego przez fanów, Stonesi musieli dobrze zastanowić się nad swoim kolejnym posunięciem. Mogli uparcie kontynuować eksperymenty z psychodelią lub powrócić do wcześniejszego stylu. Zdecydowali się jednak na odważniejsze rozwiązanie - kolejny krok do przodu. Czas pokazał, że była to najlepsza decyzja. W przeciwnym razie staliby się pewnie zespołem wymienianym gdzieś pomiędzy The Animals czy The Kinks, a nie wśród tych największych rockowych twórców. To właśnie "Beggars Banquet" rozpoczyna najbardziej interesujący okres w twórczości The Rolling Stones. Nie obyło się jednak bez pewnych komplikacji. W czasie, gdy powstawał ten materiał, w zespole panowała nienajlepsza atmosfera. Muzycy mieli różne wizje artystyczne, co doprowadziło do odsunięcia Briana Jonesa, który jeszcze na poprzednim albumie miał decydujący głos w kwestii aranżacji. Nowy kierunek mu nie odpowiadał, a w rezultaci