[Recenzja] The Who - "Meaty Beaty Big and Bouncy" (1971)



The Who, podobnie jak wielu innych wykonawców zaczynających karierę w pierwszej połowie lat 60., padł ofiarą ówczesnej polityki firm fonograficznych. Wiele utworów grupy, głównie tych najlepszych, ukazało się wyłącznie na singlach. Dziś większość z nich można znaleźć na kompaktowych wznowieniach regularnych albumów, natomiast w epoce problem z rozproszonymi kawałkami częściowo rozwiązywała kompilacja "Meaty Beaty Big and Bouncy". Trafiło na nią czternaście nagrań, z których większość nie była wcześniej wydana na płycie długogrającej. Jest tu też kilka powtórek: trzy kompozycje z debiutanckiego "My Generation" (tytułowy, "The Kids Are Alright", "A Legal Matter) oraz po jednej z trzech kolejnych longplayów ("Boris the Spider", "I Can See for Miles", "Pinball Wizard"). Bardzo satysfakcjonujący to wybór, praktycznie wyczerpujący temat najlepszych albumowych kawałków zespołu z lat 60. Może dodałbym tu jeszcze "A Quick One, While, He's Away", ze względu na innowacyjny - choć nie najlepiej zrealizowany - pomysł połączenia kilku odrębnych kompozycji w jedną.

Reprezentacji nie doczekał się tu "Live at Leeds", jednak ten album warto znać w całości. Swoją longplayową premierę mają tu natomiast studyjne wersje dwóch znanych z niego kompozycji: "Substitute" i "Magic Bus". Oba niestety wyraźnie ustępują koncertowym wykonaniom ze względu na bardziej wygładzone brzmienie oraz brak spontaniczności - są bardziej wygładzone, konwencjonalne i naiwne. A jak prezentuje się reszta repertuaru? Różnie. Wśród najlepszych momentów można wymienić najstarszy w zestawie "I Can't Explain" - niby kolejną prostą, naiwną piosenkę, jednak wyróżniającą się naprawdę chwytliwą, zapamiętywaną melodią. Ciekawostką jest udział w nagraniu Jimmy'ego Page'a, który w tamtym czasie pracował jako muzyk sesyjny. Jeszcze lepiej prezentuje się najnowszy wówczas "The Seeker", niemal hardrockowy kawałek wyraźnie zapowiadający kierunek obrany przez zespół na "Who's Next". W podobnym stylu utrzymany jest także nagrany już w okresie "The Who Sells Out" kawałek "Pictures of Lily" - co prawda w głosie Rogera Daltreya nie ma jeszcze tej chrypy, ale warstwa instrumentalna brzmi już całkiem ciężko. Kawałek wyróżnia się kolejną naprawdę nośną melodią. Niestety, zdarzają się też bardzo banalne momenty, jak "Happy Jack", "Anyway, Anyhow, Anywhere" i "I'm a Boy".

"Meaty Beaty Big & Bouncy" dość nieźle sprawdza się jako uzupełnienie dyskografii zespołu z pierwszych lat działalności, choć daleko mu do tego, by wyczerpać temat niealbumowych nagrań. Dużo lepiej wypada jako zbiór najlepszych studyjnych momentów The Who z lat 1965-70. Jest tu właściwie wszystko, co być powinno (może z wyjątkiem tego nieszczęsnego "A Quick One, While He's Away"), choć załapało się też trochę słabszych nagrań. To zresztą doskonale pokazuje, jakim zespołem był The Who. Zdarzały mu się przebłyski, ale nie był w stanie nagrać albumu pozbawionego wad. "Meaty Beaty Big & Bouncy" można potraktować jako substytut dla pierwszych czterech longplayów grupy. Wówczas wystarczy sięgnąć jeszcze tylko po "Live at Leeds" i "Who's Next", bo na słuchanie pozostałych płyt naprawdę szkoda tracić czas.

Ocena: 7/10



The Who - "Meaty Beaty Big and Bouncy" (1971)

1. I Can't Explain; 2. The Kids Are Alright; 3. Happy Jack; 4. I Can See for Miles; 5. Pictures of Lily; 6. My Generation; 7. The Seeker; 8. Anyway, Anyhow, Anywhere; 9. Pinball Wizard; 10. A Legal Matter; 11. Boris the Spider; 12. Magic Bus; 13. Substitute; 14. I'm a Boy

Skład: Roger Daltrey - wokal, instr. perkusyjne; Pete Townshend - gitara, instr. klawiszowe, wokal; John Entwistle - gitara basowa, instr. dęte, wokal; Keith Moon - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: Jimmy Page - gitara (1); Nicky Hopkins - pianino (8)
Producent: Kit Lambert, Shel Talmy, The Who


Komentarze

  1. Ostatnie zdanie oznacza, że Quadrophenii nie będzie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, że na słuchanie tego albumu szkoda czasu, nie wynika, że recenzji nie będzie. Ten longplay ma status klasyka, dlatego zamierzam się z nim rozprawić.

      Usuń
  2. Co.mi się tu nie podoba: słabiutki Happy Jack, niewiele lepszy Im a Boy i I Can See For Miles popsuty namolnym wieloglosowym powtarzaniem tytułu w refrenie co wyjątkowo mnie irytuje. Taki sobie Boris The Spider.
    Natomiast b lubię I Cant Explain, Substitute, Pictures Of Lily, The Seeker (mimo głupiego tekstu), Pinball, Magic Bus.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Carme López - "Quintela" (2024)