[Recenzja] The Rolling Stones - "12 x 5" / "No. 2" / "The Rolling Stones, Now!" (1964/65)
W pierwszej połowie lat 60. rynek fonograficzny wyglądał zupełnie inaczej. Nie istniało pojęcie albumu muzycznego w znaczeniu pewnej całości. Były tylko mniej lub bardziej przypadkowe zbiory piosenek. W dodatku płyty długogrające, czyli dwunastocalowe winyle, były właściwie równorzędnymi wydawnictwami z singlami i EPkami (przeważnie publikowanymi na siedmiocalowych winylach). Przedstawiciele europejskich wytwórni płytowych zazwyczaj dochodzili do wniosku, że na tych pierwszych nie ma sensu dublować kawałków z mniejszych płyt. Zupełnie inaczej widziano to w Stanach. Ponieważ tamtejsi wydawcy mogli swobodnie dysponować materiałem, w przypadku takich zespołów, jak The Beatles czy The Rolling Stones dyskografia amerykańska z tego okresu znacznie różni się od europejskiej. O ile w przypadku tej pierwszej grupy sytuację po latach unormowano, tak u Stonesów nadal panuje spory bałagan. Rozwiązaniem mogłaby być kompilacja na wzór "Past Masters", zbierająca nagrania niedostępne na