Posty

[Recenzja] The Aynsley Dunbar Retaliation - "Retaliation" (1969)

Obraz
Producentem trzeciego albumu The Aynsley Dunbar Retaliation został John Mayall. Ten sam John Mayall, który niespełna trzy lata wcześniej wyrzucił Dunbara ze swojego Bluesbreakers. A na którym perkusista zemścił się nazywając własny zespół w tak cudaczny sposób. Na szczęście obaj panowie się pogodzili, odnowili współpracę, a efektem tego jest najbardziej dopracowany longplay Retaliation. Warto też odnotować, że skład poszerzył się o klawiszowca Tommy'ego Eyre, najbardziej chyba znanego z późniejszej współpracy z Garym Moorem. Dzięki temu Victor Brox mógł się bardziej skupić na śpiewaniu i wychodzi mu to lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej. Co ciekawe, w Wielkiej Brytanii, Francji oraz Australii i Nowej Zelandii album wyszedł pod prostym tytułem "Retaliation". Jednak w innych krajach europejskich, a także w Stanach i Kanadzie, jako tytuł uznano pojawiający się na okładce napis "To Mum, from Aynsley and the Boys" (na amerykańskim wydaniu bardziej widoczny dz

[Recenzja] Colosseum - "The Grass Is Greener" (1970)

Obraz
"The Grass Is Greener" to w zasadzie amerykański odpowiednik "Valentyne Suite". Bardzo mocno różni się jednak od swojego europejskiego pierwowzoru. Nie było innego wyjścia, skoro "The Kettle" i znaczna część tytułowej "Valentyne Suite" w Stanach zostały już opublikowane na "Those Who Are About to Die Salute You". Pojawił się zatem pomysł, aby dograć nowe utwory. W międzyczasie ze składu Colosseum odszedł jednak śpiewający gitarzysta James Litherland. Jego następcą został David "Clem" Clempson, wcześniej członek bluesrockowego tria Bakerloo. Ponieważ nowe utwory zostały nagrane już z jego udziałem, zdecydowano by muzyk zarejestrował także wokal i gitarę na miejsce oryginalnych partii Litherlanda w trzech z czterech utworów powtarzających się z "Valentyne Suite" (jedynie "Elegy" pozostawiono bez zmian). Te kontrowersyjne, choć uzasadnione zmiany w zasadzie niewiele zmieniły. Clempson to co najmniej tak s

[Recenzja] Scorpions - "Return to Forever" (2015)

Obraz
W tym roku mija 50 lat działalności Scorpions. Co prawda debiutancki album niemieckiej grupy ukazał się dopiero w 1972 roku, ale jej początki to właśnie 1965 rok. Największe sukcesy przyszły jednak dopiero w latach 80. oraz na początku następnej dekady, gdy ogólnie wielką popularnością cieszyły się wygładzone odmiany hard rocka. Wkrótce koniunktura na takie granie minęła, a muzycy nie potrafili się odnaleźć w nowych czasach, nieudolnie eksperymentując np. z ówczesnym popem na albumie "Eye II Eye". Dopiero w XXI wieku pogodzili się z faktem, że nie pozostaje im nic innego, jak granie dla coraz mniej licznego grona podstarzałych wielbicieli hard rocka. Efektem tego był utrzymany w dawnym stylu album "Unbreakable" z 2004 roku. Od tamtej pory zespół regularnie wydaje kolejne płyty w takiej stylistyce, czego kolejnym przejawem jest tegoroczny "Return to Forever" (bynajmniej nie jest to nawiązanie do dawnej grupy Chicka Corei), dwudzieste wydawnictwo w stud

[Recenzja] John Mayall - "Looking Back" (1969)

Obraz
"Looking Back" to pierwsza kompilacja w dyskografii Johna Mayalla. Wydana została przede wszystkim w celu wypełnienia zobowiązań kontraktowych z wytwórnią Decca Records. Muzyk zdecydował się przenieść pod wydawniczą opiekę Polydoru. Składanka nie zawiera jednak utworów znanych z regularnych albumów, a wybór kawałków wydanych wyłącznie na singlach lub wcześniej niepublikowanych. Kluczowym słowem jest tu wybór , ponieważ wydawnictwo tylko w niewielkim stopniu wyczerpuje temat niealbumowych nagrań. Chociaż współpraca z Deccą trwała zaledwie pięć lat, od 1964 do 1968 roku, to liczne sesje nagraniowe Mayalla - zarówno solowe, jak i z pomocą Bluesbreakers - zaowocowały mnóstwem materiału. Nawet po wydaniu dwa lata później kolejnej kompilacji tego typu, "Thru the Years", wciąż pozostało trochę utworów bez premiery na dużej płycie. Jednak oba wydawnictwa zawierają przynajmniej ten najciekawszy materiał. Na "Looking Back" cofamy się do samych początków karie

[Recenzja] Keef Hartley Band - "The Time Is Near" (1970)

Obraz
Nagrania na "The Time Is Near", trzeci album Keef Hartley Band, rozpoczęły się w grudniu 1969 roku. Uczestniczył w nich cały trzon składu z "The Battle of North West Six", a więc, prócz lidera, Miller Anderson, Gary Thain, Henry Lowther i Jim Jewell. Wówczas zarejestrowane zostały tylko dwa utwory, rozpoczynający album "Morning Rain" oraz kończący go "Change". Tytuł tego ostatniego okazał się proroczy, bo wkrótce faktycznie doszło do pewnych zmian. Podczas kolejnych sesji, w kwietniu i maju 1970 roku, w składzie nie było już Lowthera i Jewella, których miejsca zajęli odpowiednio Dave Caswell i Lyle Jenkins. Tradycyjnie na płycie nie zabrakło gości, choć tym razem jest pod tym względem wyjątkowo skromnie: w dwóch kawałkach zagrał klawiszowiec Stewart Wicks, a w jednym wystąpił grający na perkusjonaliach Del Roll. Pewna zmiana zaszła tez w kwestii kompozytorskiej. Na dwóch poprzednich albumach utwory miały po kilku utworów (przeważnie byli wśr

[Recenzja] Colosseum - "Valentyne Suite" (1969)

Obraz
Po wydaniu debiutanckiego albumu, "Those Who Are About to Die", muzycy Colosseum intensywnie koncertowali. Wszystkie dłuższe przerwy między poszczególnymi występami spędzili na równie wzmożonym tworzeniu nowego materiału. W czerwcu 1969 roku mieli już gotową wystarczającą ilość utworów, aby przystąpić do nagrań. Longplay został zarejestrowany w ciągu zaledwie trzech dni, między 16-18 czerwca. W tak krótkim czasie powstał jeden z najlepszych i najbardziej inspirujących albumów rockowych końca lat 60., a także, podobnie jak debiut, niezwykle wyrafinowany jak na ten gatunek. A jednocześnie przystępny także dla osób preferujących mniej wymagającą muzykę, nieosłuchanych z jazzem czy muzyką klasyczną, których wpływy są tutaj bardzo mocno zaakcentowane. "Valentyne Suite", jak zatytułowano dzieło, do sklepów trafił w listopadzie 1969 roku. Był to pierwszy album wydany przez Vertigo Records - oddział wytwórni Philips/Phonogram, specjalizujący się w mniej komercyjnych od

[Recenzja] Indian Summer - "Indian Summer" (1971)

Obraz
Cykl "Trzynastu pechowców" - część 9/13 Grupę Indian Summer niewątpliwie można uznać za pechową. Krótka działalność zespołu była pasmem rozczarowań. Brakowało kogoś, kto uwierzyłby w potencjał muzyków i właściwie pokierował ich karierą. Gdy nadarzyła się okazja na podpisanie kontraktu z renomowaną wytwórnią Vertigo Records, menadżer Jim Simpson postanowił dać szansę innym swoim podopiecznym, Black Sabbath (czas pokazał, że była to słuszna decyzja). O Indian Summer nie zapomniał jednak całkowicie. Gdy wystartowała nowa wytwórnia, Neon Records - odpowiedź RCA na Vertigo i Harvest, czyli dedykowane mniej komercyjnej muzyce poddziały Phillips i EMI - Simpson doprowadził do podpisania kontraktu z zespołu. Rzekomo, w tamtym czasie zainteresowana była nim inna wytwórnia, świetnie wówczas prosperująca Chrysalis. Tymczasem Neon okazał się niewypałem. W katalogu nie pojawił się żaden wykonawca, który zapewniłby finansową stabilność. W związku z tym, nagrany w styczniu 1971 roku