Posty

[Recenzja] Yes - "Keys to Ascension" (1996) / "Keys to Ascension 2" (1997)

Obraz
Zjednoczenie Yes nie trwało długo. Ośmioosobowy skład rozpadł się tuż po zakończeniu trasy promującej album "Union". Muzycy w tamtym czasie nie mieli kompletnie pomysłu na dalszą działalność. W przeciwieństwie do ich wydawcy, który zasugerował powrót składu z "90125" i "Big Generator", ale z Rickiem Wakemanem zamiast Tony'ego Kaye'a. Wakeman nie mógł jednak wziąć udziału w tym przedsięwzięciu, więc album "Talk" został ostatecznie nagrany w dokładnie tym samym składzie, co dwa wspomniane wydawnictwa z lat 80. Wypełniły go banalne piosenki bliskie AOR-u i jedno dłuższe nagranie, będące nieudaną próbą nawiązania do dokonań Yes z klasycznego okresu. Wkrótce potem Trevor Rabin i Tony Kaye postanowili opuścić zespół, a Jon Anderson, Chris Squire i Alan White wpadli wówczas na całkiem niegłupi pomysł - zaproszenie Steve'a Howe'a i Ricka Wakemana. Obaj podeszli do tego entuzjastycznie, co oznaczało powrót składu z albumów "Tale

[Recenzja] Yes - "Union" (1991)

Obraz
Na początku lat 90. Jon Anderson, Bill Bruford, Rick Wakeman i Steve Howe, wsparci przez basistę Tony'ego Levina i producenta Jonathana Eliasa, zabrali za tworzenie drugiego albumu pod szyldem Anderson Bruford Wakeman Howe. Nagrania szły sprawnie, jednak przedstawiciele wytwórni narzekali na brak potencjalnego singla. Tymczasem grupa Yes, w składzie obejmującym Chrisa Squire'a, Trevora Rabina, Tony'ego Kaye'a i Alana White'a, wciąż męczyła się nad stworzeniem następcy "Big Generator". Brakowało nie tylko materiału, ale i odpowiedniego wokalisty. Rozwiązanie problemów obu grup pojawiło się przypadkiem, gdy Anderson odnowił znajomość z Rabinem. Po zapoznaniu się z demówkami gitarzysty, wokalista zaproponował swój udział w nagraniu kolejnego albumu Yes - pod warunkiem, że Rabin napisze przebój dla ABWH. Pomysł ten tak bardzo spodobał się managementowi grup, że wymuszono na muzykach obu składów zjednoczenie się i wydanie wspólnego albumu pod szyldem Yes.

[Recenzja] Anderson Bruford Wakeman Howe - "Anderson Bruford Wakeman Howe" (1989)

Obraz
Jon Anderson nie potrafił dogadać się z pozostałymi muzykami Yes w sprawie dalszego kierunku artystycznego zespołu. Postanowił więc odejść i... stworzyć własną wersję Yes. Udało mu się pozyskać do współpracy byłych członków grupy: Steve'a Howe'a, Ricka Wakemana i Billa Bruforda. Do pełnej reaktywacji klasycznego składu z "Fragile" i "Close to the Edge" zabrakło więc tylko, z oczywistych przyczyn, Chrisa Squire'a. Jego miejsce zajął Tony Levin, współpracownik Bruforda z kolorowej inkarnacji King Crimson. Zaangażowano też Rogera Deana, autora wielu okładek Yes z klasycznego okresu. Nie powiodło się natomiast z uzyskaniem praw do nazwy - sąd przyznał je grupie dowodzonej przez Squire'a. Zdecydowano się zatem na nieco banalny i przesadnie długi szyld Anderson Bruford Wakeman Howe. Eponimiczny i, jak się wkrotce okazało, jedyny album ABWH stanowi próbę powrotu do klasycznego stylu Yes, ale z wykorzystaniem późniejszych doświadczeń muzyków. Powróciły za

[Recenzja] Yes - "Big Generator" (1987)

Obraz
Po sukcesie "90125" nad zespołem wisiała spora presja względem następnego albumu. Wydawca naciskał na kolejne hity w stylu "Owner of a Lonely Heart". Tworzenie ich szło jednak dość opornie. Muzycy nie byli w dodatku zgodni w jakim pójść kierunku. Liczne sprzeczki doprowadziły do rezygnacji w pewnym momencie Trevora Horna - funkcję producenta przejął wówczas Paul De Villers, sporo do powiedzenia w tej kwestii miał też Trevor Rabin. Prace nad albumem były kontynuowane przez około dwa lata, w międzyczasie kilkakrotnie zmieniano studia nagraniowe. Ostateczny efekt jest wynikiem kompromisu: z jednej strony stanowi kontynuację przebojowego stylu z "90125", a z drugiej - w większym stopniu nawiązuje do klasycznych dokonań grupy. Zespół, niestety, poległ na obu frontach. O ile na poprzednim longplayu zespół starał się jakoś ciekawie urozmaicić ten przebojowy materiał, tak tutaj idzie bezwstydnie w piosenkowy banał. Produkcja wciąż jest efekciarska, jednak H

[Recenzja] Yes - "90125" (1983)

Obraz
Różnie potoczyły się losy muzyków Yes na początku lat 80. Niektórzy z nich postanowili śmiało ruszyć na podbój list przebojów, całkowicie wyrzekając się jakichkolwiek ambicji artystycznych (Steve Howe i Geoff Downes w supergrupie Asia, Jon Anderson we wspólnym projekcie z Vangelisem), lub porzucić scenę i stać się rozchwytywanym producentem (Trevor Horn), podczas gdy innym układało się zdecydowanie słabiej. Chris Squire i Alan White bynajmniej nie próżnowali. Wiosną 1981 roku nawiązali współpracę z Jimmym Page'em. Trio przybrało nazwę XYZ (skrót od ex-Yes/Zeppelin) i zajęło tworzeniem materiału. Niewiele zabrakło, by do zespołu dołączył Robert Plant. Obaj byli muzycy Led Zeppelin szybko jednak stracili zainteresowanie i zajęli innymi sprawami. Squire i White po dłuższym czasie znaleźli nowego gitarzystę, Trevora Rabina. Składu wkrótce dopełniło dwóch innych byłych muzyków Yes: klawiszowiec Tony Kaye oraz mający pełnić rolę wokalisty, ale ostatecznie decydujący się na bycie pro

[Recenzja] Asia - "Asia" (1982)

Obraz
Pod względem personalnym była to prawdziwa supergrupa. W składzie Asii znaleźli się z muzycy z czołowych grup z nurtu rocka progresywnego: śpiewający basista John Wetton z King Crimson i U.K., gitarzysta Steve Howe i klawiszowiec Geoff Downes z Yes, a także perkusista Carl Palmer z Emerson, Lake & Palmer. Jeśli jednak ktoś spodziewał się po nich dzieła na miarę "Red", "Close to the Edge" czy "Trilogy", to srodze się zawiódł. Muzycy całkowicie porzucili artystyczne ambicje i zaczęli tworzyć materiał, który pozwolił odnieść im ogromny sukces w latach 80. - dekadzie, której muzyczny mainstream był zdominowany przez plastikowe brzmienie i miałkie melodie. I taki jest właśnie debiutancki album zespołu. To zbiór prostych piosenek, o tyleż chwytliwych, co niesamowicie wręcz banalnych i sztampowych melodiach, a także tyleż nowoczesnym w chwili wydania, co tandetnym i przestarzałym obecnie brzmieniu. Kompozycje są pozbawione jakiejkolwiek kreatywności, w

[Recenzja] U.K. - "Danger Money" (1979)

Obraz
Choć działalność U.K. przypadła na ciężkie czasy dla ambitniejszych form rocka, debiutancki album supergrupy sprzedawał się całkiem nieźle - trafiając na listy po obu stronach Atlantyku - a jego koncerty cieszyły się sporym zainteresowaniem. Zespół nie był jednak w stanie przetrwać z innego powodu. Muzycy mieli różne wizje artystyczne. Eddie Jobson opowiadał się za rockiem progresywnym w jak najbardziej klasycznym wydaniu, Johna Wettona coraz bardziej ciągnęło w stronę komercyjnych piosenek, a Bill Bruford i Allan Holdsworth chcieli zwrotu w bardziej jazz-rockowym kierunku. Ostatnia dwójka wkrótce odeszła, zakładając grupę Bruford (wspólnie z Dave'em Stewartem i Jeffem Berlinem), natomiast Jobson i Wetton chwilowo zdołali się porozumieć na gruncie muzycznym i po dodaniu do składu byłego perkusisty Franka Zappy, Terry'ego Bozzio, zarejestrowali materiał na drugi album U.K. Wraz z odejściem Bruforda i Holdswortha całkowicie zniknęły wpływy jazz-rockowe. Zespół zaprezentowa

[Recenzja] U.K. - "U.K." (1978)

Obraz
Po rozwiązaniu King Crimson w połowie lat 70., John Wetton i Bill Bruford przez dłuższy czas nie potrafili znaleźć dla siebie satysfakcjonującego zajęcia. Wetton przewinął się przez składy Roxy Music i Uriah Heep, Bruford wspomagał właśnie założony National Health i zasilił koncertowy skład Genesis - żadnej z tych posad nie utrzymali jednak przez dłużej niż parę miesięcy. Pod koniec 1976 roku obaj muzycy postanowili odnowić współpracę ze sobą. W planach było stworzenie tria z Rickiem Wakemanem, jednak klawiszowiec ostatecznie zdecydował się na powrót do Yes. Bruford tymczasem nagrał swój pierwszy solowy album ("Feels Good to Me"), by następnie podjąć kolejną próbę stworzenia zespołu z Wettonem. Basista zasugerował zaproszenie do składu grającego na skrzypcach i instrumentach klawiszowych Eddiego Jobsona, z którym występował już w Roxy Music (mającego na koncie także współpracę z Curved Air i Frankiem Zappą), natomiast perkusista zasugerował gitarzystę ze swojego solowego