[Recenzja] East of Eden - "Mercator Projected" (1969)
Druga połowa lat 60. była niezwykle ciekawym okresem w muzyce rockowej. Pojawiło się wielu ambitnych twórców, których eksperymenty znacznie poszerzały ramy gatunku, tworząc nowe style. Nie wszyscy z nich zdobyli jednak należne uznanie. Do takich niedocenionych, dziś już zapomnianych wykonawców zaliczyć można brytyjską grupę East of Eden. Stało się tak pomimo obiecującego początku kariery (bardzo udane albumy "Mercator Projected" i "Snafu"), oraz zdobycia pewnej rozpoznawalności (dzięki przebojowemu singlowi "Jig-A-Jig", ale też za sprawą gościnnego występu lidera Dave'a Arbusa w utworze "Baba O' Riley" The Who). Zawiniło wiele rzeczy. Na pewno zbyt liczna konkurencja i słaba promocja wytwórni (zespół zakontraktowany był w Deram Records - oddziale Decca Records, który słynął z małych nakładów albumów nowych wykonawców). Ale też sam zespół, który nie mógł utrzymać stałego składu, a wraz z kolejnymi zmianami, malała jakość jego muzy