[Recenzja] Blood Ceremony - "Blood Ceremony" (2008)



Nie sposób zliczyć grup, które postanowiły całą swoją twórczość oprzeć na patentach podebranych od Black Sabbath. W zdecydowanej większości są to bezwartościowi epigoni, nie potrafiący dodać nic od siebie. Zdarzają się jednak wyjątki, jak kanadyjski Blood Ceremony. Podstawą brzmienia grupy - stylizowanego na przełom lat 60. i 70. - są sabbathowe riffy i kroczące rytmy, ale istotną rolę pełnią w nim również elektryczne organy, nadające trochę psychodelicznego, a trochę horrorowego - w stylu starych filmów grozy - klimatu, a także partie fletu poprzecznego, nasuwające skojarzenia z Jethro Tull. Kto wie, czy tak właśnie nie grałaby ta ostatnia grupa, gdyby w jej składzie na trochę dłużej został Tony Iommi (gitarzysta Black Sabbath przewinął się przez Jethro Tull pomiędzy ich pierwszym i drugim albumem, nie biorąc udziału w żadnych nagraniach). Jednak w Blood Ceremony przy mikrofonie stoi dziewczyna, Alia O'Brien - ona też odpowiada za partie fletu i organów - co w połączeniu z okultystyczną tematyką tekstów nasuwa skojarzenia z mniej znaną grupą Coven. Na piśmie wygląda to intrygująco. A jak sprawdza się w praktyce? 

Eponimiczny album debiutancki składa się z dziewięciu utworów. Jeśli pominąć folkową, instrumentalną miniaturkę "A Wine of Wizardy", opartą głównie na brzmieniu fletu i gitary akustycznej, to wszystkie pozostałe nagrania łączą charakterystyczne, posępne riffy oraz melodyjne partie wokalne. ponadto bez wyjątku utrzymane są w średnich tempach. Różnią się jednak aranżacyjnymi smaczkami. Przeważnie jest to uzupełnianie sabbathowych riffów folkowymi dźwiękami fletów, jak np. w "I'm Coming with You", "Into the Coven" czy "Hop Toad". Folkowy nastrój jest jeszcze bardziej podkreślony w "The Rare Lord", dodatkowo złagodzonym za pomocą altówki, albo w "Children of the Future", ze spokojniejszym i pogodniejszym fragmentem w środku. Warto też wspomnieć o finałowym "Hymn to Pan", który bardzo spójnie przechodzi od sabbathowego mroku do radosnych klimatów folków i odwrotnie. Czasem zaś miejsce fletu zajmują partie organów, co nadaje zupełnie innego nastroju. Najbardziej prominentnie wykorzystano je w "Master of Confusion", przede wszystkim w rozbudowanym wstępie, gdzie przez długi czas nie towarzyszą im inne instrumenty. Oczywiście, zespół nie cały czas wspomaga się tymi dodatkowymi instrumentami i np. przez dużą część "Return to Forever" proponuje stricte sabbathowy czad, by dopiero gdzieś w połowie przełamać utwór zwolnieniem z fletem.

Bardzo fajnie wyszło muzykom to połączenie posępnego hard rocka ze skocznym folkiem, choć to jeszcze nie jest szczyt ich możliwości. W żadnym razie nie mamy tu do czynienia z wybitnym graniem, ale wielbiciele Black Sabbath, Jethro Tull i ogólnie muzyki z tamtych czasów zdecydowanie powinni zapoznać się z twórczością Blood Ceremony.

Ocena: 6/10

Zaktualizowano: 03.2022



Blood Ceremony - "Blood Ceremony" (2008)

1. Master of Confusion; 2. I'm Coming with You; 3. Into the Coven; 4. A Wine of Wizardry; 5. The Rare Lord; 6. Return to Forever; 7. Hop Toad; 8. Children of the Future; 9. Hymn to Pan

Skład: Alia O'Brien - wokal, flet, organy; Sean Kennedy - gitara; Chris Landon - gitara basowa; Jeremy Finkelstein - perkusja
Gościnnie: Jacques Mindreau - altówka (5)
Producent: Blood Ceremony


Komentarze

  1. Blood Ceremony jest świetne. Najbardziej lubię chyba ich drugą płytę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)