Posty

[Recenzja] Motörhead - "Bomber" (1979)

Obraz
Album "Overkill" okazał się sporym sukcesem komercyjnym, więc zespół jeszcze w tym samym roku przygotował i wydał kolejny album, zatytułowany "Bomber". Producentem ponownie został Jimmy Miller (mający na koncie współpracę m.in. z The Rolling Stones, Traffic i Blind Faith), który jednak był praktycznie nieobecny ze względu na silne uzależnienie od heroiny. Dostarczył za to muzykom inspiracji do napisania ich pierwszego utworu o tematyce anty-narkotykowej - "Dead Men Tell No Tales". Brzmienie albumu jest równie solidne, co na poprzedniku, natomiast stylistyka jest typowo motörheadowa (z jednym wyjątkiem, o czym więcej za chwilę). Nie ma tu tylu klasycznych kawałków, co na "Overkill". W koncertowym repertuarze na dłużej zagościły jedynie kawałek tytułowy i... pominięty na winylowym wydaniu "Over the Top" (oryginalnie strona B singla "Bomber"). Jest to w sumie dziwne, bo nie brakuje tu naprawdę fajnych kawałków, przy któryc

[Recenzja] Motörhead - "Overkill" (1979)

Obraz
Motörhead to zespół, którego twórczość sprawdza się przede wszystkim na koncertach czy w pubie przy kuflu piwa. Do słuchana w domu, w większym skupieniu, jest zbyt monotonna (to jeszcze zależy od albumu), nastawiona wyłącznie na rozrywkę, pozbawiona jakiś większych artystycznych aspiracji. Sam kompletnie nie rozumiałem fenomenu popularności grupy, dopóki nie wziąłem udziału w jej koncercie (na Sonisphere Festival 2011). W takich warunkach trudno nie dać się porwać energetycznej muzyce zespołu. Historia Motörhead sięga 1975 roku. Właśnie wtedy Lemmy Kilmister został zwolniony z grupy Hawkwind i postanowił zebrać własny skład. Od samego początku zespół posiadał rozpoznawalny styl, wywodzący się bezpośrednio z rock and rolla i łączący hardrockowy, a nawet już metalowy ciężar z punkową prostotą. Dzięki temu grupa zdobyła popularność zarówno wśród słuchaczy modnego wówczas punku, jak i właśnie powstającego metalu. Przy czym jest to muzyka pozbawiona największych wad tych stylów. W

[Recenzja] Nirvana - "Nirvana" (2002)

Obraz
Na początku XXI wieku doszło do ugody po kilkuletnim sporze pomiędzy żyjącymi muzykami Nirvany oraz wdową po Kurcie Cobainie. W sprawie chodziło głównie o niewydany wcześniej utwór "You Know You're Right". Krist Novoselic i Dave Grohl chcieli opublikować go jako część boksu z niepublikowanym dotąd materiałem, który ostatecznie ukazał się w 2004 roku pod tytułem "With the Lights Out". Wypełniły go głównie wątpliwej jakości demówki oraz odrzuty. Courtney Love uważała natomiast, że wspomniane nagranie - ostatnie, w którego zarejestrowaniu brał udział Cobain - to potencjalny przebój , który zasługuje na wydanie w lepszym otoczeniu. Ostatecznie udało jej się doprowadzić do wydania składanki z największymi przebojami grupy, którą rozpoczyna właśnie ten utwór. "You Know You're Right", zarejestrowany w styczniu 1994 roku, to typowa Nirvana, łącząca łagodniejsze momenty z agresywniejszym graniem. Jeśli taki kierunek obrałby zespół na swoim czwartym studyjny

[Recenzja] Nirvana - "From the Muddy Banks of the Wishkah" (1996)

Obraz
Wybór koncertowych nagrań z lat 1989-94. Nie mam pojęcia, czy zespół zawsze tak wypadał na żywo z prądem , czy ktoś się bardzo natrudził, by wybrać jak najgorsze wykonania, ale taką chałturę mógłby odwalić nawet kiepski zespół ze szkoły podstawowej. Muzycy grają (i śpiewają) nierówno, fałszywie, chaotycznie. Bootlegowe, naprawdę tragiczne brzmienie jest już tylko dopełnieniem ogólnej nędzy. No nie da się tego słuchać po prostu.  Ocena:  1/10 Nirvana - "From the Muddy Banks of the Wishkah" (1996) 1. Intro; 2. School; 3. Drain You; 4. Aneurysm; 5. Smells Like Teen Spirit; 6. Been a Son; 7. Lithium; 8. Sliver; 9. Spank Thru; 10. Scentless Apprentice; 11. Heart-Shaped Box; 12. Milk It; 13. Negative Creep; 14. Polly; 15. Breed; 16. tourette's; 17. Blew Skład: Kurt Cobain - wokal i gitara; Krist Novoselic - bass; Dave Grohl - perkusja (1-13,16,17); Pat Smear - gitara (8,10-12); Chad Channing - perkusja (14,15) Producent: Shauna O' Brien i Diane Stata

[Recenzja] Nirvana - "MTV Unplugged in New York" (1994)

Obraz
Historia Nirvany zakończyła się 5 kwietnia 1994 roku, wraz z samobójczą śmiercią Kurta Cobaina. Oczywiście tylko ta część historii związana z tworzeniem nowego materiału. Pojawienie się kolejnych wydawnictw z archiwalnymi nagraniami było wyłącznie kwestią czasu. Na pierwszy ogień, jeszcze przed końcem 1994 roku, poszedł zapis występu zespołu z 18 listopada 1993 roku w nowojorskim Sony Music Studios. Całość została nagrana i sfilmowania w celu wyemitowania w dziś już kultowym (w dużym stopniu właśnie dzięki występowi Nirvany) programie "MTV Unplugged", w którym popularni wykonawcy prezentowali swoje przeboje w wersjach akustycznych. Muzycy Nirvany - wsparci przez dodatkowych muzyków, jak gitarzysta Pat Smear i wiolonczelistka Lori Goldston - podeszli jednak do tematu nieco inaczej, unikając uwzględniania w repertuarze swojego występu singlowych hitów (jedyny wyjątek stanowi "Come As You Are", bowiem "All Apologies" na małej płycie wydano później). Ni

[Recenzja] Nirvana - "In Utero" (1993)

Obraz
"In Utero" brzmi jak efekt kompromisu. Z jednej strony słychać, że zespół dostał więcej swobody, dzięki czemu więcej tu agresji, brudu i ciężaru, niż na wygładzonym produkcyjnie "Nevermind" (to także zasługa nowego producenta, Steve'a Albiniego - legendarnej postaci noise-rockowej sceny, członka m.in. Big Black i Rapeman). A z drugiej - czuć presję wytwórni, która domagała się przynajmniej kilku bardziej przebojowych kawałków na promocyjne single. W efekcie powstał album, który nie zadowolił w pełni ani tych fanów, którzy oczekiwali powrotu do grania w stylu "Bleach", ani tym bardziej tych zdobytych dzięki przystępności "Nevermind". To jednak nie miało większego znaczenia - przynajmniej z punktu widzenia wydawcy - gdyż zespół był wówczas tak popularny, że czegokolwiek by nie nagrał, rozeszłoby się w milionowym nakładzie. Album promowały dwa single: "Heart-Shaped Box" i podwójny "All Apologies" / "Rape Me&quo

[Relacja] Iron Maiden, Ergo Arena, Gdańsk, 4.07.2013

Obraz
Wczorajszego wieczoru po raz drugi miałem przyjemność zobaczyć i usłyszeć na żywo Iron Maiden. Poprzednim razem, na ich występ na warszawskim Sonisphere 2011, musiałem przejechać ponad 300 kilometrów, tym razem grali niemal pod moim domem. Same koncerty także znacznie się od siebie różniły. Tamten odbywał się na świeżym powietrzu, gdzie wszystko było idealnie słychać. Wczorajszy - w sportowej hali, której akustyka kompletnie nie nadaje się do koncertów. Także setlista nieco się różniła - w Warszawie zespół postawił na przekrojowy repertuar (z niewielkim naciskiem na najnowszy album, "The Final Frontier"), natomiast w Gdańsku nie wykonali żadnego utworu z ostatnich 20 lat, skupiając się na kawałkach z trasy promującej album "Seventh Son of a Seventh Son" z 1988 roku. To ostatnie było z pewnością dla wielu fanów zaletą; mnie odrobinę bardziej odpowiadała setlista poprzedniej trasy. Niemniej jednak warto było zobaczyć i wczorajszy występ, chociażby dla scenicznego sza

[Recenzja] Nirvana - "Incesticide" (1992)

Obraz
"Incesticide" to kompilacja nagrań z singli, EPek, składanek różnych wykonawców, a także niepublikowanych wcześniej demówek i odrzutów. To cenny z perspektywy fanów dodatek do podstawowej dyskografii, choć niewyczerpujący tematu niealbumowych utworów. Razić może też brak chronologii, co w przypadku nagrań zarejestrowanych na przestrzeni kilku lat (z czterema różnymi perkusistami i pięcioma producentami) wprowadza sporo chaosu. Najstarszy materiał to pięć nagrań demo ze stycznia 1988 roku: "Beeswax", "Downer", "Mexican Seafood", "Hairspray Queen" i "Aero Zeppelin" (ten ostatni tylko tytułem wywołuje skojarzenia z klasycznym hard rockiem). To Nirvana w najbardziej dzikim, surowym wydaniu, łącząca punkową agresję i metalowy ciężar, pełno tu gitarowych zgrzytów i agresywnych wrzasków. "Big Long Now", odrzut z sesji "Bleach", zdradza inspirację twórczością Black Sabbath; w podobnym stylu grała później gru