[Recenzja] Judas Priest - "Stained Class" (1978)
Można się spierać, kto odegrał największą rolę w powstaniu heavy metalu (w znaczeniu konkretnego stylu, a nie zbioru różnych odmian metalu). Była to zasługa - lub wina - wielu wykonawców. Pojedyncze utwory, dające się zakwalifikować do tego stylu, powstawały właściwie od końca lat 60. To jednak czwarty album Judas Priest, "Stained Class", jest prawdopodobnie pierwszym, który praktycznie w całości daje się zakwalifikować do heavy metalu. Począwszy od charakterystycznego brzmienia - niby ostrego i ciężkiego, ale dość sterylnego - przez same kompozycje i wykonanie, na sporej dawce kiczu kończąc. Dominują kawałki w szybkim tempie, pełne typowo metalowych zagrywek, riffów i efekciarskich solówek (często opartych na naiwnych melodyjkach - to z "Exciter" jest naprawdę żenujące), piskliwych partii wokalnych, banalne melodycznie, nie zaskakujące niczym w kwestii aranżacyjnej czy strukturalnej. Prawdę mówiąc, mam spory problem z odróżnieniem ich od siebie. Nie żeby