Posty

[Recenzja] Iron Maiden - "Maiden England '88" (2013)

Obraz
Koncertowa część dyskografii Iron Maiden nie jest może bardzo obszerna, ale większość pozycji kompletnie nic nie wnosi. Nie dość, że ich repertuar jest mało urozmaicony, to jeszcze wykonania poszczególnych kompozycji niespecjalnie się między sobą różnią. Niestety, niewiele w tej kwestii zmienia najnowsze wydawnictwo, "Maiden England '88". Z tym najnowszym to może trochę przesada, bo znaczna część materiału znana jest od lat. Fragmenty występów z 27 i 28 listopada 1988 roku w National Exhibition Centre w Birmingham, odbywających się w ramach trasy promującej album "Seventh Son of a Seventh Son", już niespełna dweanaście miesięcy później trafiły na kasetę VHS o znajomym tytule "Maiden England". Wydana pięć lat później reedycja oprócz kasety zawierała też płytę CD z tym samym, choć nieco okrojonym materiałem - pominięto obecne na video utwory "Can I Play with Madness" i "Hallowed Be Thy Name". Jednak dopiero tegoroczne wznowienie

[Recenzja] Alice in Chains - "Sap" EP (1992)

Obraz
Ważną część dyskografii Alice in Chains stanowią EPki, na których zespół pokazuje zupełnie inne, łagodniejsze oblicze. Pierwsza z nich, "Sap", ukazała się już niespełna rok po debiutanckim albumie "Facelift", a jeszcze przed premierą jego następcy, "Dirt". Wypełniają go głównie melodyjne, akustyczne piosenki, jak "Brother", "Am I Inside" (oba z gościnnym udziałem Ann Wilson, wokalistki zespołu Heart) i "Right Turn" (w którym z kolei grupę wsparli Chris Cornell z Soundgarden i Mark Arm z Mudhoney). W najbardziej chwytliwym "Got Me Wrong" oprócz gitary akustycznej pojawia się także elektryczna, ale wciąż jest to dużo lżejsze i bardziej piosenkowe granie, niż na debiucie. Takie lżejsze oblicze Alice in Chains także wypada udanie. Na wydawnictwie znalazł się też ukryty bonus w postaci nieuwzględnionego na okładce "Love Song" - ewidentny wygłup, w którym muzycy pozamieniali się instrumentami. Byłoby jedn

[Recenzja] Alice in Chains - "Facelift" (1990)

Obraz
Zbliżająca się premiera nowego albumu Alice in Chains to świetna okazja, aby przybliżyć dotychczasową twórczość tego zespołu. Jednego z najsłynniejszych i najważniejszych przedstawicieli sceny Seattle. Sami muzycy co prawda nie czuli się jej częścią i odrzucali przylepioną przez dziennikarzy etykietkę "grunge", jednak ich brudne, surowe brzmienie i ponura, depresyjna tematyka tekstów doskonale wpisują się w wspomniany nurt. Zespół wypracował jednak swój własny, rozpoznawalny styl, którego korzeni należałoby szukać w twórczości Black Sabbath. Podobieństwo tych dwóch zespołów kończy się jednak na ciężkim brzmieniu i ponurej atmosferze. Muzycy zaproponowali zupełnie inne podejście do konstrukcji riffów, solówek i melodii. A najbardziej charakterystyczną cechą stylu Alice in Chains są dopełniające się partie wokalne Layne'a Staleya i Jerry'ego Cantrella. Na przełomie lat 1989/90 grupa zarejestrowała swój debiutancki album, zatytułowany "Facelift". Już t

[Recenzja] Depeche Mode - "Delta Machine" (2013)

Obraz
Zapowiadano album w klimacie "Violator" i "Songs of Faith and Devotion". Nic z tych rzeczy! "Delta Machine" to bezpośrednia kontynuacja trzech poprzednich wydawnictw studyjnych Depeche Mode, a zwłaszcza rozwinięcie brzmienia "Sounds of the Universe", opartego głównie na starych, analogowych syntezatorach. Gitara wciąż jest obecna, ale zwykle mocno wtopiona w elektroniczne dźwięki, przez co czasem trudna do wyłapania. Na albumie dominują jednak przede wszystkim przeróżne, często nietypowe brzmienia syntezatorów. Mam jednak wrażenie, że Martin Gore za bardzo skupił się właśnie na brzmieniu, a nie na samych kompozycjach, które w znacznej części w ogóle nie zapadają w pamięć. Co w przypadku muzyki pop, a do niej przecież należy zaliczyć Depeche Mode, jest sporą wadą. Gore jest autorem dziesięciu z trzynastu utworów, jakie trafiły na podstawowe wydanie albumu. Pozostałe trzy - "Secret to the End", "Broken" i "Should B

[Recenzja] Ten Years After - "Live at the Filmore East 1970" (2001)

Obraz
Bardzo interesujący suplement do dyskografii Ten Years After. "Live at the Fillmore East 1970" to fragmenty dwóch występów, jakie grupa dała 27 i 28 lutego 1970 roku w nowojorskim Fillmore East. Połączone tak, aby odzwierciedlić ówczesną setlistę. Repertuar dość mocno pokrywa się z zarejestrowanym trzy lata później "Recorded Live", ale są tu też utwory, których na tamtym wydawnictwie nie uświadczymy. Szczególnie cieszy obecność kompozycji z albumu "Cricklewood Green", który zespół wówczas promował. Reprezentują go trzy utwory: "Working on the Road", oraz rozbudowane wersje "Love Like a Man" i "50,000 Miles Beneath My Brain", pełne fantastycznych popisów Alvina Lee. Zespół zaprezentował także bardzo dobre, rozimprowizowane wersje "I Woke Up This Morning" i "Spoonful". Jeśli zaś chodzi o powtarzające się utwory - z "Good Morning Little Schoolgirl", "I Can't Keep from Cryin' Sometim

[Recenzja] Ten Years After - "Positive Vibrations" (1974)

Obraz
"Positive Vibrations" to bardzo przekorny tytuł. Ósmy studyjny album Ten Years After powstawał w negatywnej atmosferze narastającego konfliktu między muzykami, co wkrótce miało doprowadzić do rozpadu grupy. Bez wątpienia wpłynęło też na sam album, który jest dość nierówny - zbyt zróżnicowany stylistycznie i pod względem poziomu poszczególnych utworów. Nie brakuje tutaj udanych fragmentów. Dobrze wypadają hardrockowe "Nowhere to Run" i "Look into My Life" - oba przebojowe, z niezłymi riffami i świetnymi solówkami Alvina Lee. Bardzo przyjemnym utworem jest tytułowy "Positive Vibrations", przywodzący na myśl "Little Wing" Jimiego Hendrixa, ale mający też wiele wspólnego z balladami Lynyrd Skynyrd. Ciekawym eksperymentem jest natomiast "It's Getting Harder", kojarzący się z muzyką zydeco. Największą perłą jest jednak rozbudowany "Look Me Straight into the Eyes", z długimi fragmentami instrumentalnymi, pełnym

[Recenzja] Ten Years After - "Recorded Live" (1973)

Obraz
"Recorded Live" to drugi koncertowy album Ten Years After. Muzycy wydali go w odpowiedzi na wysyp nieoficjalnych rejestracji ich występów. W zamyśle miał to być "oficjalny bootleg" (takie określenie pojawia się na okładce) i dlatego też nie dokonywano tu żadnych studyjnych dogrywek czy innych poprawek, a tracklista odzwierciedla występy grupy ze stycznia 1973 roku, podczas trasy promującej album "Rock & Roll Music to the World". Choć trzeba dodać, że jest to kompilacja czterech występów, jakie zespół dał przez cztery wieczory pod rząd w Frankfurcie, Rotterdamie, Amsterdamie i Paryżu. Do nagrań użyto słynnego mobilnego studia Rolling Stonesów, dlatego jakość brzmienia jest wyśmienita, bynajmniej nie bootlegowa. Na żywo zespół wypadał nieporównywalnie lepiej niż w studiu, gdzie muzycy nie potrafili w pełni odtworzyć koncertowej energii. Udowadnia to już pierwsza strona koncertówki, z porywającymi wersjami "One of These Days", "You G