[Recenzja] Ten Years After - "Live at the Filmore East 1970" (2001)



Bardzo interesujący suplement do dyskografii Ten Years After. "Live at the Fillmore East 1970" to fragmenty dwóch występów, jakie grupa dała 27 i 28 lutego 1970 roku w nowojorskim Fillmore East. Połączone tak, aby odzwierciedlić ówczesną setlistę. Repertuar dość mocno pokrywa się z zarejestrowanym trzy lata później "Recorded Live", ale są tu też utwory, których na tamtym wydawnictwie nie uświadczymy. Szczególnie cieszy obecność kompozycji z albumu "Cricklewood Green", który zespół wówczas promował. Reprezentują go trzy utwory: "Working on the Road", oraz rozbudowane wersje "Love Like a Man" i "50,000 Miles Beneath My Brain", pełne fantastycznych popisów Alvina Lee. Zespół zaprezentował także bardzo dobre, rozimprowizowane wersje "I Woke Up This Morning" i "Spoonful". Jeśli zaś chodzi o powtarzające się utwory - z "Good Morning Little Schoolgirl", "I Can't Keep from Cryin' Sometimes" i "Help Me" na czele - to tutejsze wykonania są równie porywające, co na klasycznym "Recorded Live". Pod względem brzmieniowym jest może odrobinę gorzej, ale wciąż nie jest to jakość bootlegowa, a profesjonalne nagranie. Dla fanów Ten Years After i koncertowych improwizacji o bluesrockowym charakterze - pozycja gorąco polecana.

Ocena: 8/10



Ten Years After - "Live at the Filmore East 1970" (2001)

CD1: 1. Love Like a Man; 2. Good Morning Little Schoolgirl; 3. Working on the Road; 4. The Hobbit; 5. 50,000 Miles Beneath My Brain; 6. Skoobly-Oobley-Doobob; 7. I Can't Keep from Cryin' Sometimes / Extension on One Chord
CD2: 1. Help Me; 2. I'm Going Home; 3. Sweet Little Sixteen; 4. Roll Over Beethoven; 5. I Woke Up This Morning; 6. Spoonful

Skład: Alvin Lee - wokal i gitara; Chick Churchill - instr. klawiszowe; Leo Lyons - bass; Ric Lee - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: Ten Years After


Komentarze

  1. Ten koncert jest równie wspaniały co Recorded Live a na dodatek jest jeden z moich ulubionych numerów zespołu Working on the Road. Tylko szkoda, że ta wersja nie jesf tak rozbudowana jak inne utwory. Jedynie Hobbit jest tu niepotrzebny - nie przepadam słuchać długich solówek perkusyjnych. Natomiast reszta kawałków to genialne blues hard rockowe granie. Popisy Alvina Lee przyprawiają o zawrót głowy i ciary na plecach.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)