Posty

Wyświetlam posty z etykietą wishbone ash

[Przegląd] Nowości płytowe 2020 (część 1/4)

Obraz
W tym roku postanowiłem na bieżąco poznawać i opisywać nowe wydawnictwa. Nie mam jednak do tego wystarczającej motywacji, aby poświęcać wszystkim najważniejszym lub najciekawszym premierom pełne recenzje. Dlatego uruchamiam nowy cykl, który zamierzam kontynuować w miarę regularnie (w zależności od ilości i jakości przesłuchanych w danych miesiącach nowych płyt).  Against All Logic - "2017 - 2019" 6/10 Drugi album najnowszego projektu amerykańskiego muzyka, kompozytora i producenta, Nicolasa Jaara. Według RYM jego zawartość wpisuje się w takie style, jak tech house, post-industrial, idm, deconstructed club, microhouse, industrial techno czy outsider house. Nie mam kompletnie pojęcia o co w tym wszystkim chodzi, ani skąd aż tak wysokie oceny (zdecydowanie bardziej rozumiem twórczość Jaara w duecie Darkside, prezentującą bardziej klasyczne podejście do elektroniki), ale przesłuchałem całość bez rosnącego znudzenia i/lub irytacji, co towarzyszyło znacznej części wydany

[Artykuł] Historie okładek: "Argus" Wishbone Ash

Obraz
W kolejnej części cyklu "Historie okładek" przedstawiam jedną z najbardziej rozpoznawalnych okładek stworzonych przez słynną firmę designerską Hipgnosis. Okładkę "Argusa" zaprojektowali ludzie z agencji Hipgnosis - mówił Andy Powell, wokalista/gitarzysta Wishbone Ash. Umieścili na niej postać wojownika wziętą z filmu "Diabły" Kena Russella. Uważali, że wygląda ona bardzo tajemniczo. Poszliśmy tym tropem i daliśmy płycie tytuł "Argus". Słowo to oznacza jednookiego obserwatora, strażnika . Według mitologii greckiej Argus rzeczywiście był strażnikiem, ale posiadającym "sto wiecznie czuwających oczu". Tytuł zaproponował perkusista grupy, Steve Upton, który w tamtym czasie był zafascynowany grecką mitologią. Postać wojownika nawiązuje do dwóch utworów z albumu - "Warrior" i "Throw Down the Sword". Okładkowe zdjęcie zostało wykonane w okolicach przełomu rzeki Verdun, w południowej Francji. Andy Powell uważa, że do zd

[Recenzja] Wishbone Ash - "First Light" (2007)

Obraz
"First Light" to materiał demo zarejestrowany przez Wishbone Ash w pierwszej połowie 1970 roku. Nagrania miały pomóc znaleźć wydawcę, a gdy już zespół podpisał kontrakt - zapomniano o nich, aż w 2006 roku oryginalny acetat został kupiony na aukcji przez pewnego miłośnika zespołu ze Stanów. Nie zatrzymał go dla siebie, lecz doprowadził do oficjalnego, autoryzowanego przez zespół, wydania. Większość tego materiału została przez zespół ponownie nagrana w bardziej profesjonalnych warunkach. Pięć utworów trafiło na eponimiczny debiut (gdzie uzupełniła je napisana później kompozycja "Phoenix"). Pomijając kwestię brzmienia, w "Blind Eye", "Queen of Torture" i "Handy" różnice są praktycznie niewyczuwalne, podobnie w "Errors of My Way", pomijając słabszą warstwę wokalną, ale już taki "Lady Whiskey" jest o połowę krótszy. Znalazła się tu także kompozycja "Alone", którą zespół nagrał później na swój drugi album

[Recenzja] Wishbone Ash - "No Smoke Without Fire" (1978)

Obraz
Po serii naprawdę kiepskich albumów, zespół - parafrazując jeden z jego tekstów - powstał jak feniks z popiołów. "No Smoke Without Fire" to najlepsze wydawnictwo Wishbone Ash od czasu "There's the Rub", a zarazem najlepszy ze wszystkich wydanych później (jednak biorąc pod uwagę ich poziom, nie jest to szczególny wyczyn). Muzycy odzyskali dawną energię i nagrali jeden ze swoich najbardziej żywiołowych, najbardziej hardrockowych albumów. Niestety, wciąż nie umieli pisać zbyt dobrych utworów, co doskwiera przez większość longplaya. Dynamiczny "You See Red" to najlepszy otwieracz w historii zespołu, oparty na świetnym, wyrazistym riffie, z dobrą, chwytliwą melodią i naprawdę dobrymi solówkami. Z kolei dwuczęściowy "The Way of the World" to jeden z najlepszych zamykaczy. Szczególnie udanie wypada jego druga, żywsza część, w której muzycy mogą popisać się swoimi umiejętnościami. Wszystko pomiędzy wypada jednak wyraźnie słabiej. "Baby

[Recenzja] Wishbone Ash - "There's the Rub" (1974)

Obraz
Po nagraniu czterech albumów, ze składu Wishbone Ash odszedł Ted Turner. Zespół znalazł jednak godnego następcę w osobie Lauriego Wisefielda, wcześniej członka grupy Home (która dziś byłaby kompletnie zapomniana, gdyby jej innym byłym członkiem nie był Cliff Williams, późniejszy basista AC/DC). Niestety, Wisefield okazał się kolejnym świetnym gitarzystą bez specjalnego talentu kompozytorskiego. Albumy drugiego składu Wishbone Ash w większości są zupełnie nijakie i niewarte uwagi. Z jednym wyjątkiem - najwcześniejszy z nich "There's the Rub" jest wydawnictwem całkiem udanym. I to pomimo bardziej amerykańskiego brzmienia, za które odpowiada producent Bill Szymczyk, znany przede wszystkim ze współpracy z The Eagles. To właśnie tutaj znalazł się jeden z najbardziej znanych i najlepszych utworów zespołu - "Persephone". Wyróżnia się naprawdę dobrą melodią, pastoralnym nastrojem i świetnymi popisami instrumentalistów (w tym solówką na mandolinie). W takim gran

[Recenzja] Wishbone Ash - "Wishbone Four" (1973)

Obraz
Po sukcesie albumu "Argus" oczekiwania wobec Wishbone Ash były spore. Byliśmy pod ogromną presją - przyznawał perkusista Steve Upton. Ludzie chcieli od nas kolejnego "Argusa". A my bez problemu moglibyśmy im to dać. Tylko że wtedy przestalibyśmy się rozwijać. Nie chcieliśmy robić kopii tej płyty. Nie wolno dopuścić do takiej sytuacji, że to publiczność zaczyna ci dyktować, co powinieneś grać . W efekcie muzycy nagrali album nieco bardziej różnorodny, wzbogacony o nowe rozwiązania. Nie zawsze wychodzi to jednak na dobre. Początek jest jednak całkiem obiecujący. "So Many Things to Say" to jeden z lepszych otwieraczy w historii zespołu. Energetyczny, z wyjątkowo zadziorną partią wokalną i świetną gitarą slide. Niby nic wybitnego, ale słucha się tego przyjemnie. Kolejny utwór, "Ballad of the Beacon" to jedna z tych typowych dla grupy, uroczych piosenek o folkowym zabarwieniu i pastoralnym nastroju. Nieco naiwna, ale naprawdę zgrabna i ozdob

[Recenzja] Wishbone Ash - "Argus" (1972)

Obraz
"Argus", trzeci album Wishbone Ash, to najsłynniejsze wydawnictwo zespołu. Longplay doszedł aż do trzeciego miejsca brytyjskiego notowania, wyprzedzając o jedno miejsce "Machine Head" Deep Purple, a przegrywając jedynie z mocno mainstreamowymi T.Rex i Simon and Garfunkel. Skąd ta nagła popularność? Być może to zasługa przyciągającej uwagę okładki, zaprojektowanej przez firmę Hipgnosis, znaną przede wszystkim ze współpracy z Pink Floyd. Bo na pewno nie zupełnie bezbarwnego, banalnego (i jak zwykle nienotowanego na listach) singla "Blowin' Free", będącego najsłabszym momentem całości. Album - a więc także pierwszy na trackliście "Time Was" - rozpoczyna się nietypowo, bo od delikatnych, folkowych dźwięków gitar akustycznych i pastoralnej, wielogłosowej partii wokalnej. Po trzech minutach utwór nabiera jednak rockowej dynamiki. Popisy gitarzystów jak zwykle zachwycają, w tle przyjemnie pulsuje bas, ale nieco razi banalna melodia. Zdecydo

[Recenzja] Wishbone Ash - "Pilgrimage" (1971)

Obraz
Muzycy Wishbone Ash przystąpili do nagrywania swojego drugiego albumu we wrześniu 1971 roku - równo rok po zarejestrowaniu debiutu. W międzyczasie byli jednak zajęci intensywnym koncertowaniem. Tworzeniem nowego materiału zajęli się tuż przed wejściem do studia. W rezultacie album, zatytułowany "Pilgrimage", jest dość dziwną zbieraniną. Znalazła się tu jedna przeróbka, jedno nagranie koncertowe, jeden kawałek napisany jeszcze przed pierwszym albumem i kilka instrumentalnych utworów, do których muzycy być może po prostu nie zdążyli napisać tekstów. Album rozpoczyna się od przeróbki jazzowej kompozycji Jacka McDuffa, "Vas Dis". Muzycy podkręcili tempo, dodali bardziej rockowej energii i ciężaru, ale zachowali jazzowy charakter, wykazując się sporym kunsztem. Szkoda tylko, że rewelacyjną grę gitarzystów i sekcji rytmicznej przez sporą część utworu zagłusza głupkowata wokaliza Martina Turnera. Nie rozumiem, jak można było tak spieprzyć tak dobrą warstwę instrum

[Recenzja] Wishbone Ash - "Wishbone Ash" (1970)

Obraz
Wishbone Ash zapisał się w historii rocka jako jeden z pierwszych zespołów mających w składzie dwóch gitarzystów solowych. Patent ten został później wykorzystany przez wielu innych przedstawicieli ciężkiego rocka, z Thin Lizzy, Judas Priest i Iron Maiden na czele. Początkowo skład grupy miał być jednak inny. Kiedy basista Martin Turner i perkusista Steve Upton postanowili założyć zespół, poszukiwali do niego tylko jednego gitarzysty oraz klawiszowca. Na przesłuchaniu pojawiło się jednak dwóch tak dobrych gitarzystów - Ted Turner (zbieżność nazwisk z Martinem przypadkowa) i Andy Powell - że obaj dostali angaż. Zespół zwrócił na siebie uwagę występując jako support Deep Purple. A dzięki wsparciu samego Ritchiego Blackmore'a, muzycy podpisali swój pierwszy kontrakt. We wrześniu 1970 roku zarejestrowali pierwszy album, pod okiem producenta Dereka Lawrence'a (wcześniej pracował przy trzech pierwszych longplayach Deep Purple) oraz słynnego Martina Bircha w roli inżyniera dźwię