Posty

Wyświetlam posty z etykietą soundgarden

[Artykuł] Najważniejsze utwory Soundgarden

Obraz
Już za niespełna tydzień, 27 czerwca, zespół Soundgarden zagra swój pierwszy koncert w Polsce. Z tej okazji warto przypomnieć sobie najważniejsze utwory zespołu - część z nich na pewno zostanie zaprezentowana na zbliżającym się występie. Soundgarden w latach 90.: Chris Cornell, Kim Thayil, Ben Shepherd i Matt Cameron. 1. "Hunted Down" (z EPki "Screaming Life", 1987) Debiutancki singiel Soundgarden, definiujący styl zespołu: ciężkie riffy w stylu Black Sabbath, brudne brzmienie, mroczny klimat i tekst dotyczący wewnętrznych problemów.  W zamierzeniach, piosenka nie miała mieć tak ciężkiego brzmienia - mówił Kim Thayil, gitarzysta i kompozytor kawałka. Dopiero gdy rozpoczęliśmy jamowanie, okazało się że piosenka jest bardzo rytmiczna, oraz że solo jest bardzo hałaśliwe . 2. "Big Dumb Sex" (z albumu "Louder Than Love", 1989) Chociaż ponury klimat cechuje większość starszych utworów Soundgarden, ta kompozycja Chrisa Cornella jest

[Recenzja] Soundgarden - "King Animal" (2012)

Obraz
Szesnaście lat po poprzednim studyjnym albumie, "Down on the Upside", grupa Soundgarden opublikowała nowy, premierowy materiał. "King Animal", szósty studyjny album zespołu, rozpoczyna się od bardzo trafnie zatytułowanego "Been Away Too Long". Muzycy nie grali ze sobą od zbyt dawna. Upłynęło zbyt wiele czasu, by byli w stanie nagrać coś na poziomie swoich wcześniejszych osiągnięć. Choć usilnie próbują nawiązać do dawnej świetności stylistyką. "King Animal" brzmi jak wypadkowa poprzednich trzech albumów, z naciskiem na "Superunknown". Brakuje tu jednak dawnej świeżości, energii i przede wszystkim dobrych, zapamiętywanych melodii. Zdecydowanie nie pomaga płaskie, przytłumione brzmienie (skompresowane wedle współczesnych standardów). A wspomniany upływ czasu słychać przede wszystkim w wokalnych partiach Chrisa Cornella, który z trudem wyciąga wyższe tony (a robi to często). Przynajmniej pod względem instrumentalnym zdarzają się - rz

[Recenzja] Soundgarden - "Down on the Upside" (1996)

Obraz
"Down on the Upside" jest albumem nieco krótszym od poprzedniego, ale wciąż zbyt długim. Przy szesnastu kawałkach, o łącznym czasie przekraczającym godzinę, trudno utrzymać wysoki poziom. Jest tutaj parę naprawdę dobrych momentów, ale i kilka, których brak nie byłby żadną stratą. Głównym problemem tego wydawnictwa jest jednak brak spójności. Z jednej strony dużo tutaj wściekłych, punkowych kawałków (np. "No Attention", "Never Named", "An Unkind"), a z drugiej - ładnych, klimatycznych ballad (np. "Zero Chance", "Blow Up the Outside World", "Overfloater", "Boot Camp"). Te pierwsze brzmią strasznie szczeniacko, a drugie - naprawdę dojrzale. Podobny kontrast tworzą utwory o bardziej mainstreamowym charakterze (np. "Pretty Noose", "Rhinosaur", "Burden In My Hand", "Tighter & Tighter") zestawione z eksperymentami (psychodeliczny "Applebite" i ciekawie ł

[Recenzja] Soundgarden - "Superunknown" (1994)

Obraz
Album "Badmotorfinger" zwrócił na zespół uwagę, ale to "Superunknown" uczynił z niego prawdziwą gwiazdę. To w znacznym stopniu zasługa jednego utworu, "Black Hole Sun". Przygotowano do niego charakterystyczny teledysk, który bardzo chętnie i często prezentowało MTV - w tamtym czasie najbardziej wpływowe medium muzyczne. Sam utwór jest całkiem przyjemną balladą, ale na albumie znalazło się kilka lepszych kawałków. Na pewno "Let Me Drown", "My Wave", "Mailman" i "Spoonman", które łączą świetne melodie z energetycznym podkładem. Najzgrabniejszą melodię ma jednak nieco bardziej stonowany "Fell on Black Days". Bardzo dobrze wypada też nieco oniryczny "Head Down". Ogólnie album, na tle wcześniejszych, wypada zdecydowanie łagodniej. Muzycy zrezygnowali z sabbathowego ciężaru na rzecz bardziej mainstreamowego grania, w którym nacisk położony jest przede wszystkim na zapadające w pamieć melodie. I

[Recenzja] Soundgarden - "Badmotorfinger" (1991)

Obraz
Jak każdy słuchający rocka nastolatek, na początku swojej muzycznej drogi przechodziłem fascynację Nirvaną. Kilka lat później największym uwielbieniem darzyłem Pearl Jam. Dziś jednak z zespołów grunge'owych najbardziej cenię Alice in Chains i Soundgarden. Choć w przypadku tego drugiego, nigdy nie udało mi się przekonać do jego najwcześniejszych dokonań (debiutanckiego "Ultramega OK" i jego następcy, "Louder Than Love"). Dla mnie Soundgarden zaczyna się od trzeciego albumu, "Badmotorfinger". Zresztą dla samego zespołu także było to przełomowe wydawnictwo, po którego premierze został zauważony w muzycznym świecie. Na tle wcześniejszej twórczości, "Badmotorfinger" wyróżnia się na pewno lepszym, mocniejszym brzmieniem. Ale przede wszystkim, muzycy rozwinęli się jako kompozytorzy. Takie utwory, jak "Rusty Cage", "Outshined", "Slaves & Bulldozers", "Jesus Christ Pose" czy "Holy Water" f