[Recenzja] Boards of Canada - "Geogaddi" (2002)

Okładka płyty "Geogaddi" Boards of Canada.


Pełnowymiarowa kontynuacja debiutanckiego albumu Boards to Canada, "Music Has the Right to Children", ukazała się dopiero po czterech latach. Ta stosunkowo długa przerwa wynikała nie tyle z braku materiału, co raczej jego nadmiaru. W międzyczasie ukazały się dwie udane EPki, a na album duet przygotował ponoć dziewięćdziesiąt utworów, z czego ostatecznie na "Geogaddi" trafiły dwadzieścia trzy. Wydanie drugiej, oczekiwanej płyty nie było poprzedzone tradycyjną kampanią marketingową. Zespół nie udzielał wywiadów, a Warp Records nie wysłał żadnych promocyjnych kopii do mediów; w paru miastach zorganizowano za to przedpremierowe odsłuchy w kościołach. Co było bardzo przewrotnym posunięciem w kontekście kontrowersji, jakie wywołał album.

"Geogaddi" pełen jest mniej lub bardziej ukrytej symboliki, w postaci sampli pełnych ezoterycznych, a zdaniem niektórych satanistycznych, treści. Także na okładce można dopatrzeć się demonów, a do tego jeszcze ten niejasny tytuł - według samych muzyków zbitka kilku słów, która może mieć różne znaczenia, ale to, jakie ma dla nich, postanowili zachować dla siebie. W porównaniu z poprzednim albumem - gdzie przecież większość materiału brzmi jak ścieżka dźwiękowa koszmaru - jest to płyta o jeszcze mroczniejszym nastroju. Po części wpłynęły na to zamachy z 11 września 2001 roku, do których doszło w trakcie prac nad tymi utworami i przed ich selekcją, której być może nie przeszły pogodniejsze kawałki w stylu "Roygbiv".


Ilość utworów na trackliście może nieco zniechęcać przed odsłuchem, ale trzynaście z nich to miniatury, najczęściej trwające po kilkadziesiąt sekund, przy czym finałowa "Magic Window" właściwie nie istnieje, bo składają się na nią niespełna dwie minuty ciszy i - w przeciwieństwie do "4’ 33”" Cage'a - nie funkcjonuje nawet jako zapis nutowy. Zamieszczono ją tu wyłącznie jako żart i po to, by wydłużyć całość do symbolicznych 66 minut i 6 sekund. Pozostałe miniatury to najczęściej ambientowe pejzaże (np. "Ready Lets Go", "Over the Horizon Radar", "Corsair") lub hauntologiczne interludia (np. "Beware the Friendly Stranger", "In the Annexe", "A Is to B as B Is to C", "Diving Station"). Krzywdzące byłoby nazwanie ich przerywnikami, ponieważ nie wybijają z rytmu całego albumu, a wręcz istotnie pomagają go  ustawić.

Zostaje zatem dziesięć bardziej rozbudowanych utworów, które zresztą też nie są przesadnie długie, mieszcząc się w przedziale od trzech do siedmiu minut. W porównaniu z debiutem zwraca uwagę mniej hip-hopowa rytmika, za to jeszcze bardziej podkręcono psychodeliczno-upiorny nastrój. Jednocześnie udało się zachować ten intrygujący kontrast pomiędzy potężnymi partiami perkusyjnymi a subtelniejszą resztą, czego znakomitym przykładem "Music Is Math", "Sunshine Recorder", "1969" czy nieco shoegaze'owy "Julie and Candy". Na szczególne wyróżnienie zasługuje "Alpha and Omega", wyróżniająca się egzotycznymi samplami tabli i fletu, a także zapętloną sekwencją oldskulowego syntezatora, przywołującą klimat progresywnej elektroniki. Tajemnicza atmosfera, przesiąknięta mistycyzmem dalekowschodnich tradycji muzycznych, wyjątkowo spycha na dalszy plan hauntologiczne elementy, pojawiające się głównie we wstępie i zakończeniu. Ciekawy jest też kontrast w "The Devil Is in the Details" pomiędzy pogodniejszą, niewinną melodią, a elektronicznymi szumami i niepokojącymi głosami.


"Geogaddi" nieznacznie rozwija stylistykę debiutu Boards of Canada, inaczej rozkładając akcenty i bardziej konsekwentnie kreując upiorną atmosferę, ale robi to z wciąż fascynującym efektem. Osobiście stawiam ten album odrobinę wyżej od poprzednika, choć zarazem jest to nieco bardziej hermetyczna muzyka, niekoniecznie odpowiednia na pierwszy kontakt z duetem.

Ocena: 8/10


Boards of Canada - "Geogaddi" (2002)

1. Ready Lets Go; 2. Music Is Math; 3. Beware the Friendly Stranger; 4. Gyroscope; 5. Dandelion; 6. Sunshine Recorder; 7. In the Annexe; 8. Julie and Candy; 9. The Smallest Weird Number; 10. 1969; 11. Energy Warning; 12. The Beach at Redpoint; 13. Opening the Mouth; 14. Alpha and Omega; 15. I Saw Drones; 16. The Devil Is in the Details; 17. A Is to B as B Is to C; 18. Over the Horizon Radar; 19. Dawn Chorus; 20. Diving Station; 21. You Could Feel the Sky; 22. Corsair; 23. Magic Window

Skład: Marcus Eoin; Michael Sandison
Producent: Boards of Canada


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Artykuł] Historie okładek: "Animals" Pink Floyd

[Recenzja] Godflesh - "Streetcleaner" (1989)

[Recenzja] Titanic - "Hagen" (2025)

[Zapowiedź] Premiery płytowe września 2025

[Recenzja] Pink Floyd - "A Momentary Lapse of Reason" (1987)