[Recenzja] Shame - "Food for Worms" (2023)

Shame - Food for Worms


Jedną rzeczy, które najbardziej imponują mi w scenie Windmill jest to, że jej poszczególni przedstawiciele  nie chcą stać w miejscu, a zamiast tego rozwijają się wraz z kolejnymi płytami. Dotąd największej ewolucji dokonały grupy black midi i Black Country, New Road na swoich drugich albumach. Niedługo przekonamy się, czy podobną niespodziankę szykuje Squid - na czerwiec zaplanowane jest jego drugie pełnowymiarowe wydawnictwo "O Monolith", a znakomity singiel "Swing" pokazuje pewien rozwój zespołu. Tymczasem trzeci album wydała grupa Shame i chociaż "Food for Worms" w żadnym wypadku nie przynosi jakiś bardzo drastycznych zmian, to ciekawie rozszerza stylistykę znaną z wydanego dwa lata temu "Drunk Tank Pink". Najbardziej zauważalne zmiany, jakie zaszły w muzyce Shame, to większa wyrazistość melodyczna, bogatsze aranżacje oraz więcej subtelności, przy jednoczesnym zachowaniu młodzieńczej energii. W rozwoju zespołu pewien udział mógł mieć Mark Ellis, czyli słynny Flood, producent mający za sobą współpracę m.in. z New Order, Nickiem Cave'em, U2 czy Depeche Mode (co ciekawe, ten ostatni zespół w istnych latach nagrywa z Jamesem Fordem, producentem poprzedniego albumu Shame).

Klawiszowy wstęp otwierającego album "Fingers of Steel" równie dobrze mógłby rozpoczynać płytę wspomnianego U2, jednak po chwili utwór nabiera punkowej żywiołowości, aczkolwiek zachowując stosunkowo wolne tempo i dużą melodyjność. Bardziej intensywnie zespół gra w nie mniej chwytliwym "Six-Pack", w którym uwagę zwraca psychodeliczne brzmienie gitar oraz świetnie pulsujący, wypuklony bas. Oba te kawałki słusznie wybrano na promujące single, tuż przed premierą dorzucając jeszcze "Adderall", złożony ze zdecydowanie subtelniejszych zwrotek oraz mocniejszego refrenu, nieco podniosłego, lecz bez popadania w patos. Razem dają te utwory niezłe pojęcie o całej płycie, która jednak wciąż potrafi zaskoczyć, czy to w momentami kojarzącym się w warstwie instrumentalnej z Joy Division "Yankees", czy też opartym w znacznym stopniu na brzmieniach akustycznych, w całości łagodnym "Orchid", albo w nieustannie się zmieniającym "Different Person", czy w końcu w "All the People", który stopniowo rozwija się od akustycznej ballady do ostrzejszego, podniosłego finału. A jeśli ktoś tęskni za takim bardziej punkowym graniem, jak na poprzednim albumie, to z pewnością ucieszą go najbardziej czadowy "Alibis" i post-punkowy "The Fall of Paul", a nawet "Burning by Design", który zaczyna się bardziej subtelnie, by z czasem nabrać niesamowitej energii.

Wciąż nie jest to poziom kreatywności tych czołowych przedstawicieli młodej brytyjskiej sceny rockowej związanej z londyńskim klubem Windmill. Nie przeszkadza to jednak muzykom Shame tworzyć naprawdę fajną muzykę, a "Food for Worms" to najlepszy, jak dotąd, album zespołu, do którego największych atutów należy młodzieńcza energia, bardzo przyjemne melodie oraz zróżnicowane, nie zawsze spodziewane aranżacje. Z pewnością nie zabraknie osób, których właśnie takie oblicze sceny Windmill najbardziej przekona.

Ocena: 8/10

Nominacja do płyt roku 2023



Shame - "Food for Worms" (2023)

1. Fingers of Steel; 2. Six-Pack; 3. Yankees; 4. Alibis; 5. Adderall; 6. Orchid; 7. The Fall of Paul; 8. Burning by Design; 9. Different Person; 10. All the People

Skład: Charlie Steen - wokal; Sean Coyle-Smith - gitara, instr. klawiszowe; Eddie Green - gitara; Josh Finerty - gitara basowa, gitara, instr. klawiszowe; Charlie Forbes - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: Paul "Shag" Jones - gitara (2); Phoebe Bridgers - dodatkowy wokal (5)
Producent: Flood


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)