[Artykuł] Podsumowanie roku 2022

Najlepsze płyty 2022 roku


Po kolejnym przeglądzie z cyklu "50 lat temu", tym razem obejmującym rok 1972, a także odświeżonym na dziesięciolecie podsumowaniu roku 2012, pora na ten najważniejszy tekst, stanowiący rozliczenie z minionymi dwunastoma miesiącami. Trudno w takim artykule odejść od bieżących problemów świata: wojny w Ukrainie, skutków i powrotów pandemii czy kryzysu klimatycznego, energetycznego oraz gospodarczego. Nie od dziś jednak wiadomo, że trudne czasy mogą korzystnie wpływać na sztukę, w tym muzykę, inspirując twórców nie tylko do zabrania głosu na ważne tematy, ale także do poszukiwań nowych środków wyrazu. Na razie widać przede wszystkim wpływ pandemii i lockdownów: pozbawieni możliwości koncertowania muzycy skupili się na pracy w studiu, co zaprocentowało mnóstwem dopracowanych płyt, które w innej sytuacji pewnie by nie powstały. Już poprzedni rok był niesamowity pod względem ilości naprawdę dobrych wydawnictw, a 2022 okazał się chyba jeszcze lepszy.

W ubiegłym roku minęło dziesięć lat od startu tej strony, a niedawno przypadła także dziesiąta rocznica pierwszego podsumowania. Wiele od tamtej pory się zmieniło. Przede wszystkim znacznie poszerzyły się moje muzyczne horyzonty, ale te zamykające dany rok teksty pozostają stałym punktem. Na przestrzeni lat zmieniała się trochę ich forma. Pierwsze podsumowania zawierały wyłącznie listę moich ulubionych albumów oraz rozczarowań. Wkrótce jednak zaczęły dochodzić kolejne działy. Już w 2014 roku po raz pierwszy zaprezentowałem listę swoich płytowych zakupów, a także - pierwotnie w osobnym poście - spis najchętniej czytanych recenzji i artykułów. Dodatkowo pojawił się segment z muzycznymi oczekiwaniami. Rok później doszła prezentacja wyników ankiety na album roku, po raz pierwszy przeprowadzonej wśród osób odwiedzających stronę. W latach 2017-18 zrezygnowałem z rankingu płyt, decydując się na bardziej ogólny opis tego, co działo się w muzyce, chociaż nie byłem z nią tak bardzo na bieżąco jak obecnie. Ranking powrócił w 2019 roku, jednak bez opisów poszczególnych tytułów, co przywróciło dopiero podsumowanie roku 2020.

Większość dotychczasowych działów pojawia się także poniżej. Postanowiłem jedynie zrezygnować z corocznej ankiety, która niestety często padała atakom trolli, a innym uczestnikom być może dawała złudną nadzieję, że mogą brać czynny udział w tworzeniu tej strony i decydować także o czym i jak mam tu pisać. To jednak od początku mój autorski projekt, nad którym mam zamiar zachować pełną kontrolę. Kolejnym powodem rezygnacji z ankiet było wcześniejsze usunięcie profilu strony w pewnym medium społecznościowym, który był moim głównym kanałem do zachęcania do udziału w tej zabawie. Zamiast ankiety pojawią się jednak zupełnie nowe elementy.




Muzyczny dzban roku 2022


Konkurs na największego dzbana wśród muzyków miał pojawić się już w zeszłym roku, a tytuł ten zarezerwowałem dla Erica Claptona, którego antyszczepionkowe i antylockdownowe wypowiedzi (także w postaci singla "This Has Gotta Stop") były tyleż niemądre, co po prostu potencjalnie szkodliwe. Jako, że zawody wtedy się nie odbyły, postanowiłem w inny sposób uhonorować muzyka, który podsunął mi ten pomysł.

W tym roku aluminiową statuetkę Eryka otrzymuje:

Roger Waters

Powodem są oczywiście liczne wypowiedzi na temat wojny w Ukrainie, które całkowicie wpisywały się w narrację agresora, przenosząc oczywistą winę Rosji na Amerykanów i samych Ukraińców. Szczytem oderwania od rzeczywistości było napisanie przez Watersa listu otwartego do Ołeny Zełenśkiej, pierwszej damy Ukrainy, w którym próbował ją przekonać, by to broniąca się Ukraina zakończyła konflikt. Chociaż były muzyk Pink Floyd już przed laty wykazywał prorosyjskie sympatie i pochwalał aneksję Krymu, w ogniu krytyki najnowszych wypowiedzi postanowił wnioskować o zakończenie wojny także listem otwartym do Putina. Niesmak jednak pozostał, czego efektem jest chociażby odwołanie przez krakowskich radnych dwóch koncertów, zaplanowanych na przyszły rok w tym mieście. Nie pomogły żale Watersa, że nie będzie mógł się podzielić swoim przesłaniem miłości. Jak wygląda to przesłanie, mogli za to przekonać się amerykańscy fani podczas tamtejszych koncertów, których witano komunikatem, by od razu spierdalali do baru, jeśli przyszli posłuchać utworów Pink Floyd - stanowiących 70% setlisty - a nie politykowania Watersa. 

W tym samym czasie pozostali żyjący muzycy zespołu, David Gilmour i Nick Mason, jako jedni z bardzo nielicznych spośród tak popularnych muzyków, nagrali nowy singiel, z którego dochód przekazano na pomoc Ukrainie. Sam kawałek jest być może najsłabszym, co kiedykolwiek wyszło pod szyldem Pink Floyd, ale przecież nie chodziło tu o to, by był dobry, ale by jak najszybciej wesprzeć bezpodstawnie napadnięty kraj. Pink Floyd był też chyba jedynym wykonawcą, który zablokował możliwość słuchania na terenie Rosji swojej muzyki w serwisach streamingowych, zanim te wyłączyły swoje usługi dla tego kraju. Warto docenić takie gesty, kompletnie odmienne od wypowiedzi Watersa, na których zyskiwał jedynie Kreml, budujący podobną narrację o winie Ukrainy i USA oraz konieczności zaprzestania wspierania napadniętego kraju. Za wszystkim stoi zwyczajna głupota, niezależnie od tego, czy wynika jedynie z niezrozumienia sytuacji, czy także chęci przypomnienia o swoim istnieniu - bo przecież Waters, podobnie, jak i Clapton, od kilkudziesięciu lat nie ma absolutnie nic do zaoferowania jako muzyk.

Muzyczny dzban 2022 roku




Najchętniej czytane posty z 2022 roku


Wśród najczęściej czytanych postów znalazło się zarówno poprzednie podsumowanie roku (1951 wyświetleń), jak i specjalny tekst z okazji dziesięciolecia (2344 wyświetlenia). Wśród recenzji, bez zaskoczenia, najbardziej poczytne były teksty na temat premierowych wydawnictw oraz popularnych płyt z lat 80., a szczególnie te, pod którymi toczyły się dyskusje na niekoniecznie muzyczne tematy. Na pewno nie spodziewałem się aż tylu wyświetleń dla The Smiths, za to przyjemnie zaskoczyła mnie jedna pozycja spoza mainstreamu - Thinking Plague.

20. Perfect - "Live April 1, 1987" (1987) - 1417
19. Thinking Plague - "In This Life" (1989) - 1436
18. Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi - "Trzy siostry" (2022) - 1454
17. The Cure - "Three Imaginary Boys" (1979) / "Boys Don't Cry" (1980) - 1469
16. King Gizzard and the Lizard Wizard - "Changes" (2022) - 1500
15. The Cure - "Pornography" (1982) - 1501
14. Bauhaus - "In the Flat Field" (1980) - 1524
13. The Cure - "Seventeen Seconds" (1980) - 1553
12. Damo Suzuki & Spiritczualic Enhancement Center - "Arkaoda" (2022) - 1572
11. EABS - "2061" (2022) - 1601
10. Björk - "Fossora" (2022) - 1653
9. black midi - "Hellfire" (2022) - 1916
8. Perfect - "Perfect" (1981) - 2062
7. Perfect - "UNU" (1982) - 2081
6. Scorpions - "Rock Believer" (2022) - 2247
5. Black Country, New Road - "Ants From Up There" (2022) - 2412
4. The Police - "Outlandos D'Amour" (1978) - 2517
3. Porcupine Tree - "Closure / Continuation" (2022) - 2542
2. Ashenspire - "Hostile Architecture" (2022) - 2660
1. The Smiths - "The Queen Is Dead" (1986) - 4441




Kupione, słuchane w 2022 roku


Jak co roku, przedstawiam listę zakupionych w tym okresie fizycznych wydań. Po co? To też w istotny sposób pokazuje, jaki był dla mnie ten rok, jakiej muzyki wówczas chętnie słuchałem, a zwłaszcza które nowości uznałem za płyty, do których będę wracał w przyszłości (tutaj jednak jest kilka braków, nie wszystko udało mi się kupić). Obok wklejam też podsumowanie z serwisu Spotify, ponieważ 2022 rok był kolejnym, gdy muzyki słuchałem głównie ze streamingu, choć częściej niż w poprzednim sięgałem po fizyczne płyty.

  1. Black Country, New Road - "Ants From Up There"/"Live From the Queen Elizabeth Hall" (2022), Deluxe Edition 2 CD
  2. black midi - "Hellfire" (2022), CD
  3. Chick Corea - "Now He Sings, Now He Sobs" (1968), LP
  4. Columbia Symphony Orchestra / CBC Symphony Orchestra / Igor Stravinsky - "Stravinsky Conducts" (1970), box, 3 LP
  5. Dälek - "Precipice" (2022), CD
  6. Dead Can Dance - "Within the Realm of a Dying Sun" (1987), reedycja, LP
  7. Eno - "Here Come the Warm Jets" (1974), LP
  8. Hatfield and the North - "Hatfield and the North" (1974), LP
  9. Kate Bush - "Never for Ever" (1980), LP
  10. Kate Bush - "The Dreaming" (1982), LP
  11. Kate Bush - "Hounds of Love "(1985), LP
  12. Kraftwerk - "Die Mensch-Maschine" (1978), LP
  13. Kraftwerk - "Computerwelt" (1981), LP
  14. Matching Mole - "Matching Mole" (1972), LP
  15. Samla Mammas Manna - "Måltid" (1973), reedycja, CD
  16. Soft Machine - "The Soft Machine Collection" (1973), dwa pierwsze albumy w jednej okładce, 2 LP
  17. Sun Ra - "Lanquidity" (1978), reedycja, Deluxe Edition 2 CD
  18. Tangerine Dream - "Stratosfear" (1976), LP
  19. Tomasz Stańko Quintet - "Wooden Music I" (2022), CD

Przy okazji wklejam playlistę z moimi ulubionymi kawałkami 2022 roku. Kolejność przypadkowa, maksymalnie jeden utwór z danego albumu i nie więcej niż dwa na wykonawcę.




Najlepsze płyty 2022 roku


W tym roku byłem mniej więcej na bieżąco, przynajmniej jeśli chodzi o te najbardziej mnie interesujące rodzaje muzyki. Przesłuchałem ponad 200 tytułów, z czego zrecenzowałem dokładnie 59 - to dotąd największa pula, jaką dysponowałem podczas tworzenia podsumowania bieżącego roku. Z pewnością nie udało mi się poznać wszystkich wartych uwagi wydawnictw, a nawet z tych przesłuchanych nie zdołałem opisać wszystkich, które zasługują na polecenie. Zgodnie z przyjętą w zeszłym roku zasadą, na poniższych listach uwzględniam wyłącznie tytuły, które prezentowałem tu wcześniej w formie recenzji. Wybór i kolejność są całkowicie subiektywne. Podsumowanie składa się z dwóch części: listy wydawnictw archiwalnych, koncertówek i materiałów demo, a także listy premierowych wydawnictw.

Archiwalia, koncerty itp.


10. black midi - "Live Fire"
9. The Pyramids - "Aomawa: The 1970s Recordings"
8. Can - "Live in Cuxhaven 1976"
7. The Jimi Hendrix Experience - "Los Angeles Forum: April 26, 1969"
6. Damo Suzuki & Spiritczualic Enhancement Center - "Arkaoda"
5. Faust - "Punkt."
4. Horace Tapscott Quintet - "The Quintet"
3. Leather.head - "live and limp vol. 1"
2. Krzysztof Komeda Quintet - "Live in Praha 1964"
1. Tomasz Stańko Quintet - "Wooden Music I"


Archiwalna płyta roku: "Wooden Music I" kwintetu Tomasza Stańki.


Premiery


40. EABS - "2061"

Nowoczesny jazz z wpływami hip-hopu i współczesnej elektroniki, wprawdzie nie tak udany , jak wcześniejsze płyty z kompozycjami Komedy czy Sun Ra, za to na pewno mniej boomerski od autorskiego "Slavic Spirits".

39. Opus Kink - "'til the Stream Runs Dry"

EP-ka pokazuje duży potencjał tego post-punkowego zespołu, jednak muzycy na pewno muszą jeszcze trochę popracować nad warsztatem kompozytorskim.

38. Goat - "Oh Death"

Jedna z fajniejszych kapel retro-rockowych, łącząca psychodelię z afrobeatem, tym razem uzupełniając tę mieszankę odrobiną jazzu.

37. Oleś Brothers & Dominik Strycharski - "Koptycus"

Przyjemne fusion inspirowane muzyką Koptów, jeśli jednak nie zna się kontekstu, łatwo przeoczyć takie wpływy.

36. Pan Daijing - "Tissues"

Oryginalne połączenie nowoczesnej elektroniki i opery. Pomysł wymaga jeszcze dopracowania, póki co bardziej intryguje niż zachwyca.

35. King Gizzard and the Lizard Wizard - "Omnium Gatherum"

W tym roku można by zrobić ranking wypełniony wyłącznie płytami KGLW. Ta jest najdłuższa oraz najbardziej eklektyczna, co stanowi zarówno zaletę, jak i wadę, ale trafiają się tu jedne z najlepszych kawałków zespołu, szczególnie trzy pierwsze.

34. Miriodor - "Elements"

Bardzo miła wariacja na temat Gentle Giant, nurtu Rock in Opposition czy ogólnie klasycznego rocka progresywnego, absolutnie wtórna względem niego, ale posiadająca sporo uroku.

33. Ashenspire - "Hostile Architecture"

Niezła mieszanka różnych odmian metalu i inspiracji bardziej ambitnymi formami rocka, jednak zbyt wiele tu oczywistych klisz i jedynie pozornego mieszania gatunków, by mówić o czymś naprawdę przełomowym.

32. caroline - "caroline"

Młoda brytyjska scena skupiona przy klubie Windmill rozwija się w różnych kierunkach. Tutaj akurat w stronę folku o dość eksperymentalnym podejściu. Pomysły zespołu bywają chybione, ale słychać w tym  duży potencjał.

31. deathcrash - "Return"

Jeszcze raz scena Windmill, tym razem granie bliskie stylistyki slowcore oraz post-rocka. Całość nieco przydługa i jednostajna, ale momenty ma znakomite.

30. King Gizzard and the Lizard Wizard - "Changes"

Z tegorocznych płyt Australijczyków ta jest najbardziej zorientowana na piosenki, ale zdarzają się też całkiem udane nawiązania do prog rocka, a całość jest przesiąknięta klimatem lat 70.

29. Niechęć - "Unsubscribe"

Granie na pograniczu jazzu, post-rocka i elektroniki, przepełnione melancholijnym nastrojem, będącym efektem tworzenia materiału w czasie lockdownu.

28. Spiritualized® - "Everything Was Beautiful™"

W latach 90. zespół zachwycił swoją oryginalną mieszanką psychodelii, gospel i bluesa. Tym razem niczym nie zaskakuje, ale proponuje bardzo udany materiał w swoim rozpoznawalnym stylu.

27. Danger Mouse & Black Thought - "Cheat Codes"

Jeden z najbardziej rozchwytywanych producentów XXI wieku oraz główny MC jednego z lepszych hip-hopowych składów, grupy The Roots, zdecydowanie nie zawodzą w swoim wspólnym projekcie. Jedna z najbardziej pomysłowo wyprodukowanych płyt roku.

26. Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi - "Trzy siostry"

Muzycy na co dzień związani ze sceną blackmetalową doskonale odnajdują się w graniu bliskim coldwave'u. Taka estetyka, w połączeniu z tytułem zaczerpnietym od Czechowa oraz wymowną okładką, idealnie oddaje bieżącą sytuację geopolityczną.

25. Horse Lords - "Comradely Objects"

Wykorzystując koncepcje stroju naturalnego La Monte Younga, wpływy jazzu, krautrocka czy muzyki bluegrass, kwartet z Baltimore proponuje niezwykle sprawną technicznie, intensywną i pomysłową muzykę, która nie mieście się w szufladzie math-rocka, do której przeważnie wrzuca się ten zespół.

24. King Gizzard and the Lizard Wizard - "Laminated Denim"

KGLW na swojej przedostatniej w tym roku i na tej liście płycie próbuje sił w graniu  z okolic krautrocka i zadziwiająco dobrze mu to wychodzi.

23. Lynn Avery & Cole Pulice - "To Live & Die in Space & Time"

Duet tworzy tu bardzo subtelną atmosferę, kojarzącą się z jednej strony z ambientem Briana Eno i Harolda Budda, a z drugiej - kosmicznym fusion. Naprawdę ładna płyta.

22. Colin Stetson, Elliott Sharp, Billy Martin & Payton MacDonald - "Void Patrol"

Współpraca czterech doświadczonych instrumentalistów, twórczo rozwijającą ich poszukiwania w obrębie jazzu, post-minimalizmu, elektroniki, noise'u, bluesa czy muzyki świata.

21. SVLBRD - "Somber"

Przejmujące chłodem ambientowe pejzaże, wsparte jednostajnym rytmami oraz głębokimi liniami basu. Nic szczególnie odkrywczego, ale łatwo dać się zahipnotyzować tym dźwiękom.

20. Mary Halvorson - "Amaryllis & Belladonna"

Dwa albumy, choć na winylu wydane razem, to jak dotąd najpełniejsza stricte instrumentalna wypowiedź amerykańskiej gitarzystki, kontynuującej tu zarówno swoje jazzowe poszukiwania, jak i eksperymentującej ze współczesną kameralistyką.

19. Björk - "Fossora"

Proekologiczny album koncepcyjny o grzybach kontynuuje bardziej eksperymentalny kierunek, jaki artystka obrała w tym stuleciu. Tym razem łączy nowoczesną elektronikę z wszechobecnymi klarnetami, a wszystko to uzupełniając swoim wciąż niesamowitym śpiewem.

18. Magma - "Kãrtëhl"

Nie spodziewałem się, że francuska legenda rocka progresywnego jeszcze coś nagra, a już na pewno nie oczekiwałem powrotu do tak wysokiej formy. Jeden z bardziej pogodnych i najbardziej zróżnicowanych albumów w dyskografii grupy, która nie odchodzi tu jednak od wymyślonego przez siebie zeuhlu.

17. Dälek - "Precipice"

Will Brooks i Mike Mare stworzyli najlepszy materiał od lat, stanowiący dosadne rozliczenie z okresem pandemii oraz pozostałymi problemami współczesnego świata. Pełen zaangażowania rap i odpowiednio agresywne, a przy tym dość kreatywne podkłady tworzą fantastyczną całość.

16. Dry Cleaning - "Stumpwork"

Drugi album londyńskich post-punkowców rozwija to, co świetnie wyszło na zeszłorocznym debiucie - połączenie beznamiętnych melodeklamacji Florence Shaw z pełną energii grą instrumentalistów - jednocześnie wprowadzając trochę nowych pomysłów, jak np, wykorzystanie dęciaków.

15. The Young Gods - "Play Terry Riley In C"

Ciekawa reinterpretacja najsłynniejszej kompozycji Rileya, uznawanej za początek minimalizmu. Szwajcarskie trio zachowuje ogólną budowę i repetycyjny charakter dzieła, proponując aranżację na pograniczu industrialu, ambientu, różnych form elektroniki oraz rocka.

14. Moor Mother - "Jazz Codes"

Camae Ayewa, wokalistka freejazzowego Irreversible Entaglements, po raz kolejny próbuje swoich sił w hip-hopie, przesiąkniętym jednak jazzowym klimatem. Idealna propozycja dla bardziej otwartych na nowe doznania miłośników jazzu, jak i chcącej poszerzyć swoje horyzonty młodzieży słuchającej rapu.

13. ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 1"

Jeden z czołowych projektów polskiego niezalu idzie w jeszcze bardziej elektronicznym kierunku, tym razem inspirując się współczesną muzyką luzofońską. Klubowa elektronika przeplata się tu z egzotycznymi perkusjonaliami i jest to coś autentycznie świeżego na krajowym rynku,

12. Perfume Genius - "Ugly Season"

A gdyby tak połączyć pop ze współczesną muzyką poważną, dodając do tego trochę ambientu, jazzu czy psychodelii? Sam pomysł wydaje się niezwykle intrygujący, a efekt, jaki osiągnął Michael Hadreas na tym albumie, robi jeszcze większe wrażenie.

11. Caterina Barbieri - "Spirit Exit"

Najnowsze dzieło włoskiej specjalistki od syntezatorów modularnych lawiruje pomiędzy brzmieniami retro i bardziej nowoczesnymi dźwiękami, pomiędzy abstrakcyjnymi formami, a quasi-piosenkami, tworząc spójną, intrygującą całość.

10. Just Mustard - "Heart Under"

Pomimo wyraźnych skojarzeń z Cocteau Twins, Slowdive czy My Bloody Valentine, drugi album irlandzkiej grupy brzmi całkiem świeżo. Muzycy potrafią tworzyć wyraziste - zarówno pod względem melodii, jak i klimatu - kompozycje, ale największym atutem zespołu jest bez wątpienia wokal Katie Ball.

9. Trevor Dunn's Trio-Convulsant avec Folie à Quatre - "Séances"

Muzyk znany choćby z Mr. Bungie, Melvins czy współpracy z Johnem Zornem, z pomocą m.in. czołowych przedstawicielek współczesnego jazzu, Mary Halvorson i Anny Webber, proponuje ciekawe podejście do fusion, z czytelnymi nawiązaniami do jazzu free czy poważnej kameralistyki.

8. Weyes Blood - "And in the Darkness, Hearts Aglow"

Ambitny pop, jakby celowo nieradiowy - album wypełniają stosunkowo długie, raczej wyciszone utwory - ale pełen fantastycznych melodii, bardzo przyjemny pod względem brzmienia i wspaniałe zaśpiewany przez Natalie Mering.

7. King Gizzard & the Lizard Wizard - "Ice, Death, Planets, Lungs, Mushrooms and Lava"

Najlepsze z tegorocznych wydawnictw Australijczyków. Każdy z tych siedmiu utworów znakomicie łączy piosenkowe fragmenty o bardzo chwytliwych melodiach z instrumentalnym, jamowym graniem, w którym słychać rewelacyjne zgranie zespołu. Jest to granie retro, ale naprawdę przyjemne.

6. Kali Malone - "Living Torch"

Malone należy do najważniejszych postaci współczesnej muzyki eksperymentalnej, a jej najnowszy album to niezwykle intrygujące granie na pograniczu ambientu, drone'u i elektroakustyki, z drobnym dodatkiem jazzowych dęciaków. Mroczne, ale wciągające i autentycznie piękne 33 minuty i 33 sekundy.

5. Jockstrap - "I Love You Jennifer B"

Georgia Ellery z Black Country, New Road - tutaj w duecie ze swoim kolegą - proponuje materiał w zupełnie innym stylu: stricte popowe piosenki, czasem bardzo nowoczesne, czasem zdecydowanie retro, ale właściwie zawsze z zapadającym w pamięć melodiami i niegłupimi aranżacjami.

4. The Smile - "A Light for Attracting Attention"

W zasadzie Radiohead, ale bez trzech muzyków - zastąpionych bębniarzem z Sons of Kemet - i w formie, w jakiej tamten zespół nie był od blisko dwudziestu lat i płyty "Hail to the Thief". Nowy szyld pozwolił nagrać album luźniejszy, pozbawiony eksperymentów, ale za to pełen energii, radości z grania oraz naprawdę dobrych, wyrazistych kompozycji.

3. Little Simz - "NO THANK YOU"

Wydany z zaskoczenia na sam koniec roku - gdy wiele serwisów muzycznych już zdążyło opublikować swoje podsumowania - album z miejsca stał się jedną z moich ulubionych płyt rocznika, bezkonkurencyjną wśród wydawnictw hip-hopowych. To zasługa niezwykle kreatywnej produkcji Inflo oraz świetnego flow liderki.

2. black midi - "Hellfire" 

Trzeci album zespołu nie przynosi tak radykalnej zmiany stylistycznej, jak zeszłoroczny "Cavalcade", za to stanowi znakomite rozwinięcie tamtej płyty. To wciąż niesamowicie energetyczna, pomysłowa i sprawna technicznie mieszanka avant-proga, post-punku oraz jazz-rocka, tym razem z elementami m.in. flamenco nuevo, folku, tradycyjnego popu czy thrash metalu.

1. Black Country, New Road - "Ants From Up There"

Zeszłoroczny debiut BC,NR nieco u mnie stracił przed końcem roku, za to jego następca wyłącznie zyskiwał przy kolejnych odsłuchach, a tych było naprawdę sporo. Septet nieco uprościł tu swoją muzykę, wyraźnie złagodniał, ale w zamian dodał potężny ładunek emocjonalny i mnóstwo wspaniałych melodii. Poza dwoma bardziej zwartymi, żywszymi kawałkami, dominują tu utwory o smutniejszy nastroju, ze stopniowo i naprawdę znakomicie budowanym napięciem.


Album roku 2022: "Ants From Up There" Black Country, New Road.





Oczekiwania na 2023 rok


1) Dalsza ekspansja sceny Windmill

Nie mam wątpliwości, że na młodej brytyjskiej siebie rockowej, skupionej przy londyńskim klubie Windmill, będą działy się ciekawe rzeczy. Najbardziej czekam na debiut Leather.head, który dwoma zeszłorocznymi singlami i zbiorem demówek pokazał się jako kolejne wielkie objawienie sceny. Pełnowymiarowy debiut Opus Kink również może narobić zamieszania. Bardzo liczę też na drugi longplay Squid, od którego zależeć będzie dalsza obecność zespołu na podium współczesnego rocka. Duże wyzwanie stoi także przed Black Country, New Road, gdyż zespół musi pokazać, ile jest wart bez dotychczasowego frontmana Isaaca Wooda. Nie spodziewam się natomiast kolejnej płyty black midi - liczę na to, że muzycy dadzą sobie trochę czasu na zaplanowanie kolejnego materiału, aby nie popaść we stagnację. Zapewne pojawi się też kilka nowych nazw.

2) "Wooden Music II"

Kolejny archiwalny materiał kwintetu Tomasza Stańki jest już zwpowiedziany, a sądząc po innych nagraniach tego składu - jest na co czekać.

3) "Rare Miles from the Complete On the Corner Sessions"

W latach 2019-21 z okazji Record Store Day ukazały się trzy pozycje z serii "Rare Miles". Każda z nich związana była z 50-leciem wydania jednej z klasycznych płyt Milesa Davisa - odpowiednio "In a Silent Way", "Bitches Brew", "Jack Johnson" - i zawierała utwory nagrane w tym samym czasie, wcześniej dostępne wyłącznie w boksach "Complete Sessions". W 2022 roku zmarnowano szansę na uczczenie w ten sposób rocznicy "On the Corner", choć właśnie z tego okresu pochodzą najbardziej ekscytujące odrzuty. Zdecydowanie warto kontynuować tę serię.

4) The Smile zamiast Radiohead już na stałe

Z pewnością nie brakuje oczekujących na powrót Radiohead, ale ja wolałbym, aby Thom Yorke i Johnny Greenwood skupili się na The Smile. W tym projekcie muzycy mają więcej swobody, nie ciąży na nich presja fanów, a tym samym mogą się twórczo rozwijać.


Komentarze

  1. Trudno nie zgodzić się z top3 (szczególnie z top1), ale brakuje mi na liście Aethiopes billy'ego woodsa, Natalii Lafourcade czy Big Thief. Co jak co, ale tyle dobrej muzyki wyszło w tym roku, że ciężko coś wybrać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Billy Woods jest na playliście i pewnie mógłby się znaleźć na liście najlepszych płyt, ale nie było recenzji i jakoś nie czułem potrzeby jej napisania.

      Usuń
  2. Wiesz, z jednej strony rozumiem, ale z drugiej ciężko mi się zgodzić z pozostaniem Greenwoda i Yorka w Smile. Ten ich album jest jak najbardziej w porządku, zbiór świetnych piosenek, jednak osobiście odczuwam, że Radiohead ma swoją magię, którą czuję na każdym albumie od OKC włącznie. Szacun za to, że im się dalej chce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dwa ostatnie albumy Radiohead są według mnie już nieco wymęczone, a najdłuższa dotąd przerwa fonograficzna sugeruje, że właśnie nie za bardzo im się chce.

      Usuń
    2. Ja je lubię, mają coś w sobie. Za to Smile może lepszy jest pod względem wykonawczym, ale słuchając go mam wrażenie cały czas, że "gdzieś to już słyszałem". Still jest to dla mnie album 7/10, ale no, wątpię, żebym do niego często wracał. BTW, jak zapatrujesz się na nowy album BCNR bez Wooda?

      Usuń
    3. Wydaje mi się, że The Smile ma większe możliwości rozwoju niż Radiohead, po którym nie spodziewam się już żadnego przełomu.

      BC,NR bez Wooda to z BC,NR bez najbardziej rozpoznawalnego elementu, ale słyszałem nagranie z występu w aktualnym składzie, z całkowicie nowym materiałem i jest dobrze.

      Usuń
  3. Fajny pomysł z tym Erykiem, jestem pewien, że jeśli pociągniesz to, to w przyszłych latach nie będzie brakowało kandydatów. W tym roku do głowy przyszedł mi jeszcze Kanye West za pisanie na Twitterze rasistowskich i nazistowskich wysrywów, ale w jego przypadku zaburzenia psychiczne pewnie trochę go usprawiedliwiają.

    Pochwaliłeś się statami ze Spotify, to ja też to zrobię: https://ibb.co/d0xvYKf Zdaję sobie sprawę, że liczba minut szału nie robi (repertuar pewnie również, ale fajnie, że mamy chociaż jeden ten sam utwór w top 5 – dla mnie to być może najlepszy utwór nagrany w XXI wieku, prawdziwe arcydzieło budowania napięcia). Na swoją obronę powiem, że słucham częściej muzyki na YT Vanced ze względu na brak reklam. Szczerze mówiąc, u Ciebie też spodziewałem się wyższej liczby (na rymowym Discordzie moderatorów niektórzy również się tym podzielili i większość miała ponad 50k minut, a rekordzista niebotyczne 163k), ale pewnie też nie korzystasz tylko ze Spotify.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spotify w swoim podsumowaniu twierdzi, że jestem w 9% najwięcej słuchających z Polski. Mam wykupioną subskrypcję, więc nie mam reklam i jest to mój najczęstszy wybór, jeśli chodzi o streaming. Na drugim miejscu Bandcamp, a YouTube to ostateczność ze względu na reklamy. Poza tym słucham też z fizycznych nośników.

      Podzielam całkowicie opinię na temat "Snow Globes", to jest "Starless" XXI wieku.

      Usuń
    2. Trochę to zbyt łatwe, muzycy rockowi nie słyną z wielkiej inteligencji i można znaleźć bez liku przykładów ich głupich wypowiedzi.
      PS, YT nie ma reklam z uBlockiem:
      https://ublockorigin.com/
      na telefon zaś polecam:
      https://newpipe.net/

      Usuń
    3. Dlatego założenie jest takie, że wypowiedzi nie mają być po prostu głupie, a także potencjalnie lub rzeczywiście szkodliwe. Czyli np. zniechęcają do szczepień albo do pomocy Ukrainie.

      O tym, że reklamy z YT można blokować na komputerze, to wiem, ale nie znalazłem skutecznego sposobu na smartfona/tablet. Zerknę na to, co polecasz.

      Usuń
    4. Obawiam się, że większość głupich wypowiedzi może być potencjalnie szkodliwa, wszystko zależy od tego, czy znajdą one odpowiedni posłuch. Np. Joni Mitchell sugerowała kiedyś, że instalacje elektryczne powodują raka i gdyby ktoś wziął na serio jej słowa, skutki mogłyby być jeszcze gorsze niż we wskazanych przez ciebie przypadkach (na szczęście ludzie nie tak łatwo rezygnują z cywilizacji).

      Usuń
  4. Z tym Claptonem to w sumie jaja jak berety, że gość, który niegdyś lubił sobie wstrzyknąć kompot od czasu do czasu miał problem z przyjęciem szczepionki XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale on nie miał nic przeciwko temu, by przyjąć szczepionkę. Dopiero potem został antyszczepem, bo miał straszliwe powikłania - bolała go ręka.

      Usuń
    2. Przypomniałem sobie też, że przecież Clapton bynajmniej nie był jedyny w swych odlotach - nagrodę można by przemianować na "aluminiową statuetkę Eryka i Wan Morisona" ;)

      Usuń
    3. Niestety takich przypadków jest więcej. I to z wydawałoby się bardziej intelektualnych kręgów:
      https://www.jazzword.com/evan-parkers-strange-views-on-covid-19-and-brexit-and-the-european-union/

      Usuń
    4. Muzycy free impro są w ogóle często odklejeni. Obracam się w tym towarzystwie i tam co drugi to albo antyszczep albo jakiś szaman.

      Usuń
    5. Ciekawe, miałem trochę do czynienia z niemieckimi przedstawicielami free improv i byli to często ludzie po doktoratach z filozofii i muzykologii, nie zauważyłem u nich jakichś antynaukowych fobii.
      Jeśli jest tak, jak twierdzisz, to mamy tu ciekawy problem z zakresu psychoceramiki, dlaczego ludzie grający tak różne rodzaje muzyki jak free improv i new age mają tak podobne poglądy.

      Usuń
    6. Oczywiście, Clapton nie jest wyjątkiem wśród muzyków, ale ma większe zasięgi od Vana Morrisona czy Evana Parkera. Myślę, że zniechęcanie do szczepień, a wręcz zachęcanie do protestów przeciwko nim i lockdownom jest znacznie bardziej szkodliwe społecznie niż bzdury o gniazdkach, co najwyżej skończyłoby się tym, że pojedyncze jednostki pogorszyłoby sobie samym komfort życia.

      Usuń
    7. Masz rację jeśli chodzi o szczepienia, bo tu indywidualny wybór zmienia też ryzyko dla innych. Rezygnacja z elektryczności przez jakąś jednostkę raczej nie wpływa na innych, oczywiście w skrajnych przypadkach takie wypowiedzi mogą prowadzić do aktów terroryzmu.
      Myślę, że przeceniasz znaczenie zasięgów. Działa tu też przecież rodzaj negatywnego sprzężenia zwrotnego: im więcej głupot za ich pomocą rozsyłasz tym bardziej one się kurczą.

      Usuń
  5. 163 tysiące minut na Spotify? Ciekawe, ile z tego było słuchane na poważnie, starannie, a nie jako tło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta osoba pisała kiedyś, że pracuje zdalnie, słucha muzyki przez większość dnia i dzięki temu "wyrabia" około 12 albumów dziennie. Też bym chciał mieć na to tyle czasu, ale obecne możliwości mi nie pozwalają.

      Usuń
    2. Bez sensu. Słuchanie muzyki ma być przyjemnością, a około 12 albumów dziennie to wyścigi, ale jak kto lubi.

      Usuń
  6. Rogera Watersa trochę bym bronił. Mam na myśli przede wszystkim jego osobiste doświadczenia. Jego dziadek zginął w 1916 roku w czasie I wojny światowej, ojciec w 1944 roku, gdy miał zaledwie kilka miesięcy. Nie dziwi zatem fakt, że jest zdecydowanym pacyfistą. Jestem przekonany, że to w dużym stopniu determinuje jego podejście do tego konfliktu zbrojnego. Najbardziej zależy mu na tym, aby wojna jak najszybciej się skończyła.

    Waters wykazał się dużą odwagą w czasie wojny o Falklandy-Malwiny w 1982 roku. W atmosferze szowinistycznego uniesienia, kiedy to Anglikom przypominano podboje z okresu świetności Imperium Brytyjskiego, nie było łatwo iść pod prąd. Zarówno Thatcher, jak i generał Galtieri stali po ciemnej stronie mocy. W istocie było to zderzenie brytyjskiego imperializmu z militarystyczną juntą, która, próbując odwrócić uwagę społeczeństwa od kryzysu gospodarczego, szukała poparcia i poklasku. Każda ze stron kierowała się swoim, egoistycznym interesem. Teksty z „The Final Cut”, w których pojawiały się nawiązania do konfliktu angielsko-argentyńskiego, były mocną stroną tego wydawnictwa.

    Z drugiej strony, nie da się ukryć, że Roger Waters nie jest znawcą meandrów geopolityki. Szczególnie jeśli chodzi o Europę Wschodnią. Sam zresztą to przyznał w jednym z wywiadów. Jego opinie na temat sytuacji w Polsce i szczególnie konfliktu zbrojnego między Rosją i Ukrainą są, delikatnie rzecz ujmując, kontrowersyjne. Zdecydowanie krytycznie oceniłbym jego wypowiedzi na temat aneksji Krymu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znajduję usprawiedliwienia dla Watersa w tym, co napisałeś. Problemem bynajmniej nie jest to, że domaga się jak najszybszego zakończenia wojny. W tej kwestii trudno się z nim nie zgodzić, abstrahując już od tego, że natychmiastowy pokój za wszelką cenę - kosztem np. oddania Rosji części terytorium, rezygnacja z domagania się sprawiedliwości za Buczę, Mariupol i inne masakry ludności cywilnej, czy zrzeczenie się z przystąpienia do NATO lub innego militarnego sojuszu, który uchroni przed kolejnym naruszeniem suwerenności - nie jest dobrym rozwiązaniem, ani nawet możliwym. Problem polega na tym, że Waters kompletnie pomylił ofiarę i ją wspierających z agresorem.

      Usuń
  7. Ciekawe czy będzie powstanie polski odpowiednik Windmill scene

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powstanie, bo w Polsce prawie wszystkie "podziemne" knajpy się zamykają, a też jedno z największych miejsc zrzeszających niezależnych muzyków - poznańska Scena Robocza - niedawno przestało istnieć. Polski niezal nieco umiera.

      Usuń
    2. Miejmy nadzieję, że Mózg się utrzyma, tam by mogło coś ciekawego powstać.

      Usuń
    3. Mózg jest starym, hermetycznym miejscem, które ma swoją publiczność i artystów, którzy w nim występują. Nie jest zbyt otwarte na nowości, na pewno nie na tyle aby po raz kolejny wyszla z niego jakąś scena.

      Usuń
    4. A w jakich miejscach mogłyby wystartować nowe sceny?

      Usuń
    5. Z mojej niezwykle optymistycznej perspektywy - w żadnym. Polska scena muzyczna w moich oczach jest bardzo podzielona i w dużej mierze nastawiona na rywalizację, więc też wyjście "sceny" jest niemożliwe.

      Usuń
  8. Nawiązując do "Hellfire" black midi i wpływów w nim flamenco nuevo, chciałbym właśnie trochę o tym nurcie. Flamenco nuevo oraz bliskie mu "flamenco fusion", to nurt, który objawił się w twórczości takich artystów, jak Camarón de la Isla, Ketama, Las Grecas, Paco de Lucia, Pata Negra, Ray Heredia, Smash/Agujetas. Płyty i utwory tych wykonawców przyczyniły się do modernizacji flamenco i próby jego syntezy z jazzem, rockiem, bluesem, muzyką karaibską (zwł. rumbą) i arabską czy w ramach artystycznego popu, który nieraz sięgał po szeroką tradycję śródziemnomorską - jak w "Mediterraneo" Joana Manuela Serrata. Chyba najbardziej znany w tym gronie jest Paco de Lucia, który na kilku płytach współpracował z Alem di Meolą, a na jednej także z McLaughlinem z Mahavishnu Orchestra, tworząc interesujące pejzaże etnicznego fusion. Zachęcam do zapoznawania się z tego typu muzyką ...

    OdpowiedzUsuń

  9. Myślę, że w przypadku Watersa problemem jest jeszcze to, że diabolizuje rolę Stanów Zjednoczonych. Szukając genezy tej wojny zbyt często mówi o imperialistycznej polityce USA, jakby abstrahując od tego, że putinowska Rosja w tym względzie z pewnością nie jest lepsza. Nie sposób zgodzić się z Watersem, gdy mówi o tym, że do Rosji powinny być przyłączone jakieś ziemie ukraińskie. Jeśli chodzi o „pomylenie ofiary z agresorem”, to niewątpliwie Watersowi zdarzało się mówić rzeczy, z którymi trudno się zgodzić.

    Tak naprawdę nie to jest jednak problemem. W zachodnich elitach (np. Niemcy, USA, Francja) nie brakuje ludzi, którzy podzielają niektóre poglądy Watersa. Dokładnie chodzi o to, że pojawiają się głosy, aby wywierać nacisk na Ukraińców, aby zgodzili się na ustępstwa terytorialne na rzecz Rosji. Dzięki temu mają zakończyć się działania wojenne. Dla niektórych ważniejszy jest biznes lub fałszywie pojęte bezpieczeństwo. W tym drugim przypadku niejednokrotnie wiążę się to z daleko posuniętym egoizmem i brakiem empatii. Wartości, owszem, są bardzo ważne, tylko że na Zachodzie zbyt często zauważalny jest rozziew między sferą werbalną a praktyką. Dlatego boję się, że za jakiś czas „jastrzębie” zostaną zmajoryzowane przez „gołębie”, które będą parły do zakończenia wojny za wszelką cenę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To już szerszy i znacznie poważniejszy problem, jednak nie bagatelizowałbym roli autorytetów w rodzaju Watersa, których wypowiedzi mogą wpływać na postawę zachodnich społeczeństw, a te w następstwie zwiększą presję na rządzących, by zaprzestać wspierania Ukrainy. U nas przynajmniej jest większa świadomość, że jakiekolwiek ustępstwa wobec Rosji są niedopuszczalne, bo tak naprawdę nie rozwiązują żadnych problemów, jedynie mogą go odroczyć.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)