[Recenzja] The Revolutionary Army of the Infant Jesus - "The Gift of Tears" (1987)

The Revolutionary Army of the Infant Jesus - The Gift of Tears


Rewolucyjna Armia Dzieciątka Jezus to tajemnicza organizacja terrorystyczna z ostatniego filmu Luisa Bañuela, "Mroczny przedmiot pożądania". Jest to także nazwa, którą blisko dekadę po premierze tego obrazu przyjęła enigmatyczna grupa muzyczna z Liverpoolu. Do dziś nie ma o niej bowiem zbyt wielu informacji w sieci, choć przynajmniej znane są niegdyś skrywane nazwiska muzyków tworzących ten projekt. Co kryje się za takim wyborem nazwy dla zespołu? Chęć prowokacji, ironia, czy może faktycznie religijny charakter jego muzyki? Dużo przemawia za tą ostatnią opcją, począwszy od tekstów utworów, a kończąc na udziale w chrześcijańskich festiwalach. Twórczość grupy wydaje się jednak przede wszystkim wyrazem fascynacji muzyką sakralną oraz religijnym mistycyzmem, na podobnej zasadzie do chociażby Dead Can Dance, bez kaznodziejstwa czy prób nawracania.

"The Gift of Tears", debiutancki album The Revolutionary Army of the Infant Jesus, stylistycznie wpisuje się w modne wówczas na Wyspach Brytyjskich granie neofolkowe, rozpowszechnione przez grupy w rodzaju Current 93 czy Death In June. Pewne skojarzenia z Dead Can Dance, a zwłaszcza z jego wydanym w tym samym roku opus magnum, też się nasuwają na myśl. Do tej wyliczanki dorzuciłbym jeszcze grupę Comus, tyle że tutaj nie ma tej całej dziwności - choć nie jest to też w żadnym razie konwencjonalna muzyka - ani tekstów o pogańskich wierzeniach, przemocy i szaleństwie, ale poza tym jest to dość podobna muzyka, przynajmniej w kwestii brzmienia czy lekko psychodelicznego klimatu.

W nastrój całości doskonale wprowadza niemal dziesięciominutowy otwieracz, "Come Holy Spirit" - subtelne dźwięki gitary akustycznej, mediewalny flet, transowe ostinato basu, plemienne bębny oraz damsko-męskie wokale stylizowane lekko na cerkiewne śpiewy (trochę jak u macedońskiej grupy Aporea) tworzą naprawdę niesamowitą, intrygującą atmosferę. Na tle innych utworów ten wyróżnia druga połowa, z właściwie freejazzowymi partiami saksofonu. Instrument ten wraca tylko w "Transfiguration", gdzie jednak jego partie mają bardziej bliskowschodni charakter. W innych nagraniach pojawia się za to altówka ("Beauty After the Fall", melodycznie jakby pochodzący z dworu Karmazynowego Króla), ale też nowocześniejsze brzmienia syntezatorów (np. "The Miller", "Dreams") oraz sample (np. rosyjskojęzyczne dialogi traktujące o Blokadzie Leningradu w "Tales from Europe"). Pełnowartościowymi nagraniami są tu również trzy instrumentale - wprowadzające niepokój "De Profundis" i "Lament" oraz podnioślejszy "Communion", nie tak znów odległy od "Windfall" z "Within the Realm of the Dying Sun".

Duża ilość wzmianek o innych twórcach w tej recenzji może sugerować, że "The Gift of Tears" to płyta wtórna. To jednak tylko pewne skojarzenia, dotyczące wyłącznie niektórych elementów, ułatwiające umieszczenie tego albumu w pewnym kontekście i mające zachęcić do sięgnięcia po niego. The Revolutionary Army of the Infant Jesus dokonali tutaj bardzo kreatywnej syntezy mediewalnego folku i różnych współczesnych sobie rzeczy, tworząc muzykę, niemającą idealnego odpowiednika. Trochę tu Dead Can Dance, trochę Comus, gdzieś tam pobrzmiewa free jazz czy melodyka w stylu wczesnego King Crimson - rzeczy, między którymi trudno znaleźć wspólny mianownik i których wymienianie w jednym zdaniu nie miałoby żadnego sensu, gdyby nie istnienie tego albumu. 

Ocena: 9/10



The Revolutionary Army of the Infant Jesus - "The Gift of Tears" (1987)

1. Come Holy Spirit; 2. Tales From Europe; 3. The Miller; 4. De Profundis; 5. The Singing Ringing Tree; 6. Beauty After the Fall; 7. Dreams (Awakening of a Child's Mind); 8. Lament (Ashes In the Water); 9. Transfiguration; 10. Communion

Skład: Paul Boyce - instr. klawiszowe, klarnet, wokal; Sue Boyce - flet, wokal; Jon Egan - gitara, altówka, instr. klawiszowe, wokal; Leslie Hampson - gitara, instr. klawiszowe, instr. perkusyjne, wokal; Dave Seddon - instr. klawiszowe, saksofon tenorowy, saksofon sopranowy, melodyka
Producent: Kevin Wright i The Revolutionary Army of the Infant Jesus


Komentarze

  1. Świetnie, że zrecenzowałeś tę płytę, bo jest u nas mało znana. Polecił mi ją kiedyś Caught i z miejsca się w niej zakochałem, a potem o niej... zapomniałem. Muszę w końcu kupić CD, choć widzę, że z tym będzie ciężki - ceny bardzo wysokie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie sprawdzę płytę, bo akurat moje klimaty. Wesołych świąt, Pawle!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli lubisz takie klimaty, to sprawdź koniecznie. W przeciwnym razie też warto byłoby posłuchać, bo album poza zaletami wymienionymi w recenzji jest także przystępny i może być dobrym wprowadzeniem do zbliżonego grania.

      Dzięki za życzenia i wzajemnie!

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)