[Recenzja] Perfect - "Live April 1, 1987" (1987)

Perfect - Live April 1, 1987


Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść niepokonanym. Ten fragment tekstu jednego z późniejszych przebojów grupy Perfect całkiem dobrze opisuje sytuację z 1983 roku, gdy będąc u szczytu popularności, muzycy zdecydowali się zawiesić działalność na nieokreślony czas. W tym czasie członkowie grupy zajęli się innymi projektami, z których zdecydowanie najlepiej wypadła współpraca Zbigniewa Hołdysa i Andrzeja Nowickiego z Wojciechem Waglewskim oraz oryginalnym perkusistą Perfectu, Wojciechem Morawskim. Jedyny album kwartetu, "Świnie", to jedna z najlepszych polskich płyt rockowych i zdecydowanie najciekawsze, w czym partycypował Hołdys. Muzycy nie dogadywali się jednak najlepiej, inne projekty nie wypaliły, więc wkrótce pojawił się pomysł reaktywacji Perfectu na kilka koncertów. W 1987 roku ponownie zszedł się ostatni wówczas skład, z Hołdysem, Nowickim, Grzegorzem Markowskim, Andrzejem Urnym oraz niedawno zmarłym Piotrem Szkudelskim.

Na przestrzeni kilku miesięcy, od kwietnia do września, kwintet zagrał trzy większe koncerty - w Gdańsku, Katowicach oraz Warszawie - a także dwa kameralne, w Cieszynie i ponownie w Katowicach. Najwcześniejszy z tych występów, w gdańskiej Hali Olivia, został zarejestrowany, a następnie materiał wydano, pierwotnie w postaci trzech sprzedawanych oddzielnie płyt winylowych lub kaset magnetofonowych. Dopiero w 1992 roku pojawiła się pierwsza edycja kompaktowa, zbierająca cały repertuar na dwóch kompaktach. W związku z tym wydaniem nie obyło się bez pewnych kontrowersji, do czego jeszcze wrócę. Album doczekał się też wznowienia w 2017 roku, zarówno w wersji kompaktowej, jak i winylowej - w obu przypadkach na trzech płytach, tym razem do kupienia razem.

Biorąc pod uwagę obszerność tego wydawnictwa, siłą rzeczy musiały znaleźć się tu liczne fragmenty obu albumów z lat 80., czyli eponimicznego "Perfect" oraz "UNU". I trzeba przyznać, że nie brakuje wielu z tych faktycznie najważniejszych albumowych kawałków. Znalazły się tu zatem takie tytuły, jak "Ale wkoło jest wesoło", "Autobiografia",  "Obracam w palcach złoty pieniądz", "Idź precz", "Nie bój się tego wszystkiego", "Niewiele ci mogę dać", "Chcemy być sobą", "Nieme kino", a nawet "Nie płacz Ewka" zagrana w całości, choć zespół miał zwyczaj kończyć występy samym refrenem odśpiewanym a capella. Repertuaru dopełniają kawałki znane wówczas wyłącznie z singli - jak "Opanuj się" i "Pepe wróć" - a także krótka, instrumentalna interpretacja ludowej piosenki "Oczy czarne" oraz aż dziewięć kompozycji, które właśnie tutaj miały swoją fonograficzną premierę. Spokojnie dałoby radę skompilować z nich trzeci regularny album. Prawdopodobnie tylko trzy z tych utworów doczekały się również wersji studyjnych. "Czytanka dla Janka", "Nasza muzyka wzbudza strach" i "Wieczorny przegląd moich myśli" zarejestrowano w tym samym czasie, co album debiutancki; można je znaleźć rozproszone na różnych składankach.

Potencjalny trzeci album zespołu z tym właśnie materiałem zapewne nie byłby najmocniejszym punktem w dyskografii Perfectu, ale też nie odstawałby drastycznie poziomem od dwóch pierwszych. Wprawdzie nie widzę tu kandydata na kolejny przebój, ale przecież w przypadku tego zespołu przebojami zwykle zostawały zupełnie niepozorne kawałki. Moim faworytem jest "Wieczorny przegląd moich myśli", dość stonowany kawałek na pograniczu nowej fali i hard rocka, w którego tekście retorycznie pada kilka ważnych i aktualnych do dzisiaj pytań, jak Kto ma rację w różnych sporach?, a zwłaszcza Jak żyć, by nie skurwić się? - to drugie niestety częściowo ocenzurowane. Bardzo fajnie wypadają także mroczny "Nie patrz jak ja tańczę", z obsesyjnie ostinatowym basem na pierwszym planie, oraz zagrany z bluesowym luzem "Żywy stąd nie wyjdzie nikt". Cała trójka posiada całkiem zgrabne melodie, jedne z lepszych w całej twórczości zespołu. Wyróżnić trzeba też na pewno "Jak ja nie lubię historii", świetną satyrę na politykę historyczną, wciąż pozostającą problemem w Polsce i na świecie. Nie brakuje też bardziej żywiołowego grania. Rozpędzony "Jeszcze nie umarłem" bardzo dobrze sprawdza się jako otwieracz, natomiast "Czytanka dla Janka" i opowiadająca o władzy bojącej się narastającego niezadowolenia społeczeństwa "Kariera" - kolejny utwór, który nic nie stracił na aktualności - dodają odpowiedniej dynamiki w środku występu, który ogólnie był dość mocno wypełniony spokojniejszymi kawałkami, do których zalicza się oparty na akompaniamencie pianina "Ja, my, oni", jedna z lepszych ballad zespołu, ale też niemrawy "Nasza muzyka wzbudza strach". 

Jeżeli chodzi o wykonania znanych utworów, to pozostają raczej wierne studyjnym pierwowzorom, choć nierzadko zyskują na energii, a czasem pojawia się w nich trochę dodatkowych zagrywek gitary. Największe zmiany słychać na przykładzie dwóch utworów. "A kysz - biała mysz" zawiera dłuższą solówkę perkusyjną - prezentującą typowy poziom popisów rockowych bębniarzy, czyli taki sobie - natomiast "Chcemy być sobą" zyskał żywiołowe solo gitarowe w końcówce, co wyszło zdecydowanie na dobre w porównaniu z nudnawym oryginałem. Szkoda tylko, że nie słychać publiczności śpiewającej Chcemy bić ZOMO. Podobnie, jak śpiew Nie bój się tego Jaruzelskiego w "Nie bój się tego wszystkiego", fragment ten musiał zostać poprawiony, aby przejść przez cenzurę. Gdyby nie te zmiany, byłby to na pewno cenniejszy dokument kończącej się wówczas epoki. Natomiast niewątpliwie jest to wciąż cenna pozycja dla miłośników zespołu, przede wszystkim ze względu na premierowe utwory, które w większości okazują się całkiem udane. Powodem, dlaczego nie zostały wydane wcześniej, wydają się ich nieco odważniejsze teksty, które bardziej otwarcie krytykują ówczesny reżim - u schyłku komunizmu w 1987 roku cenzura była jednak już trochę mniej szczelna. Ten longplay to także udany zestaw typu "the best of", choć można wskazać pewne braki w repertuarze, jak "Lokomotywa z ogłoszenia", "Bla, bla, bla" lub "Pocztówka dla Państwa Jareckich".

"Live April 1, 1987" zamyka klasyczny okres w dyskografii grupy Perfect. Swego rodzaju post scriptum okazał się wyjazd na koncerty do Stanów - w dziwnym składzie z Hołdysem jako gitarzystą i głównym wokalistą, Piotrem Szkudelskim na bębnach, a także Jackiem Krzaklewskim na gitarze oraz Mieczysławem Jureckim na basie. Pamiątką po tym okresie są anglojęzyczne wersje "Po co" i "Ale wkoło jest wesoło", dostępne na różnych kompilacjach. Na początku lat 90. Hołdys za plecami reszty zespołu sprzedał prawa do wydania "Live April 1, 1987" na kompakcie, przywłaszczając sobie cały zysk, co definitywnie zakończyło jego karierę w zespole. Pozostali muzycy znaleźli się w trudnej sytuacji finansowej, co doprowadziło do reaktywacji, początkowo w składzie z Markowskim, Urnym (szybko zastąpionym przez Krzaklewskiego), Sygitowiczem, Nowickim i Szkudelskim. Zespół od tamtej pory sporadycznie nagrywał nowe płyty, jednak nie warto już o nich wspominać.

Ocena: 6/10



Perfect - "Live April 1, 1987" (1987)

LP1: 1. Jeszcze nie umarłem; 2. Bażancie życie; 3. Ale wkoło jest wesoło; 4. Autobiografia; 5. Wyspa, drzewo, zamek; 6. Obracam w palcach złoty pieniądz; 7. Opanuj się; 8. Jak ja nie lubię historii; 9. Wieczorny przegląd moich myśli
LP2: 1. Nasza muzyka wzbudza strach; 2. Nie patrz jak ja tańczę; 3. Nie bój się tego wszystkiego; 4. Po co: 5. Idź precz; 6. Czytanka dla Janka; 7. Niewiele ci mogę dać; 8. Ja, my, oni; 9. Pepe wróć
LP3: 1. A kysz biała mysz; 2. Chcemy być sobą; 3. Kariera; 4. Objazdowe nieme kino; 5. Oczy czarne; 6. Żywy stąd nie wyjdzie nikt; 7. Nie płacz Ewka

Skład: Grzegorz Markowski - wokal; Zbigniew Hołdys - gitara, pianino, wokal; Andrzej Urny - gitara; Andrzej Nowicki - gitara basowa; Piotr Szkudelski - perkusja
Producent: -


Komentarze

  1. Z ciekawości - bo chciałbym otworzyć nowy temat i nie pisać już o polityce (to jest jak puszka Pandory - otworzysz i końca nie ma) - czemu akurat Perfect wybrałeś do tak szczegółowych recenzji? Recenzje są akuratne - sam mógłbym się pod nimi podpisać, ale profil zespołu raczej odbiega od aktualnego charakteru strony. Czemu nie Maanam, Budka, Dżem, nie mówiąc już o SBB czy Grechucie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Perfect miałem w planach odkąd pojawiła się recenzja "Świń". Nie jest to być może najbardziej pasujący tu zespół - chociaż ocierał się o klimaty nowofalowe i tworzył w latach 80., więc pasuje do niektórych rzeczy, o jakich piszę w ostatnich miesiącach - ale to od niego zacząłem interesować się muzyką, więc musiał się w końcu pojawić, mimo że nie wracałem do niego od prawie dwudziestu lat. Nie wykluczam recenzji innych polskich twórców w przyszłości. Z tych, których wymieniłeś, za SBB już dawno planowałem się zabrać.

      Usuń
  2. To dobrze. SBB zasługuje na recenzję - choćby nawet krytyczną. Choć nie wiem, czy jest sens omawiać ich płyty zgodnie z chronologią - zwłaszcza, że najlepsze są koncertówki z materiałami archiwalnymi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, też uważam, że koncertowe archiwalia SBB są ciekawsze od tych regularnych albumów. "Karlstad - Live" to moje ulubione wydawnictwo tego zespołu.

      Usuń
    2. "Exactly" - Karlstad czy Hofors to jest absolutny top rockowego grania na żywo i naprawdę w Europie (łącznie z UK) było niewiele rockowych bandów, które mogły dorównać w tej mierze SBB. Albumy studyjne są nierówne - przede wszystkim dlatego, że warsztat kompozytorski Skrzeka nie dorównywał umiejętnościom instrumentalnym całego zespołu. No, ale np. "Pamięć" i "Memento" zwłaszcza jak na polskie warunki są super.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Polish Jazz Quartet - "Polish Jazz Quartet" (1965)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Soft Machine - "Fifth" (1972)