[Recenzja] Kate Bush - "Hounds of Love" (1985)

Kate Bush - Hounds of Love


Po osiągnięciu swojego artystycznego apogeum na "The Dreaming", Kate Bush postanowiła najwyraźniej zdobyć kolejny szczyt. Tym razem komercyjny. "Hounds of Love" to bez wątpienia jej najpopularniejszy album. Potwierdzają to wysokie miejsca w notowaniach (m.in. 1. w UK, 30. w Stanach), blisko dwa miliony sprzedanych egzemplarzy, entuzjastyczne recenzje oraz stała obecność na listach płyt wszech czasów. Pod względem artystycznym nie obyło się, oczywiście, bez pewnych kompromisów. Nie powiedziałbym jednak, że Bush wyzbyła się ambicji. Po prostu zrezygnowała z eksperymentów na rzecz większego kunsztu kompozytorsko-wykonawczego. "Hounds of Love" to absolutne mistrzostwo w kategorii popu, dzieło łączące niezaprzeczalne walory użytkowe z rzadkim w takiej muzyce wysmakowaniem.

Pierwsza strona winylowego wydania to w zasadzie niemal hit za hitem. Wiodący singiel, a zarazem otwieracz albumu, "Running Up That Hill", jako chyba jedyny obok "Wuthering Heights" i "Babooshka" utwór Bush wciąż jest grany w radiu i podejrzewam, że trudno byłoby znaleźć kogoś, kto go nigdy nie słyszał. To świetnie napisana piosenka z bardzo charakterystycznym motywem syntezatora oraz równie rozpoznawalnym rytmem automatu perkusyjnego, ale też od razu zapadającym w pamięć refrenem. Pojawia się też idealnie wpasowana w elektroniczne brzmienia partia gitary, instrumentu dość rzadko występującego na tym albumie. Słychać ją jeszcze w kilku momentach, jak "The Big Sky", kolejnym kawałku mocno opartym na technologicznych nowinkach, dość przebojowym, ale nie wyróżniającym się niczym szczególnym. Zdecydowanie ciekawszy okazuje się tytułowy "Hounds of Love", w całości zdominowany przez syntezator oraz wspaniałą partię wokalną. Jeśli jednak chodzi o single, moim niekwestionowanym faworytem jest "Cloudbusting", kolejny świetny melodycznie utwór, z fantastycznie zaaranżowanymi smyczkami, klawiszami i perkusją, a także osiągającą wokalne wyżyny Bush. Pomiędzy tymi hitami znalazło się również miejsce na subtelną balladę "Mother Stands for Comfort", znów z doskonałym śpiewem artystki, ale też pięknie pulsującym basem Eberharda Webera.

Druga strona winyla nie przynosi już żadnych przebojów, za to jeszcze bardziej utwierdza w przekonaniu, że Kate Bush nie skapitulowała artystycznie. Siedem utworów układa się w większą całość, opatrzoną wspólnym tytułem "The Ninth Wave". Łączy je jednak głównie warstwa tekstowa, zaś muzycznie zachowują pełną autonomię oraz duże zróżnicowanie. Zaczyna się od subtelnej, niemal ascetycznej fortepianowej ballady "And Dream of Sheep", po której rozbrzmiewają dwa bardziej eksperymentalne nagrania, minimalistyczny "Under Ice" oraz stanowiący jego przeciwieństwo "Waking the Witch". Oba przywołują echa "The Dreaming", do którego zresztą zdaje się nawiązywać także bardziej piosenkowy, z przebojowym potencjałem "Watching You Without Me" z tą swoją egzotyczną rytmiką i różnymi udziwnieniami. "Jig of Life" nawiązuje z kolei do celtyckiego folku, wykorzystując takie instrumenty, jak buzuki, dudy, piszczałki, skrzypce czy irlandzki bęben bodhrán. Bardzo fajnie to wyszło, ma świetny klimat. "Hello Earth" to z kolei podniosła ballada z udziałem m.in. smyków i chóru, ponownie słychać też dudy. Byłby to znakomity finał albumu, jednak po nim następuje jeszcze jeden utwór, "The Morning Fog" - dość banalna piosenka, którą jednak ratuje bardzo przyjemne brzmienie.

"Hounds of Love" to prawdopodobnie najdojrzalszy i najbardziej dopracowany album w dorobku Kate Bush. Czy także najlepszy? Moim zdaniem trochę jednak ustępuje poprzedniemu "The Dreaming", na którym artystka zaprezentowała swoje najbardziej bezkompromisowe oblicze. "Hounds of Love" to już album bardziej nastawiony na komunikatywność z odbiorcą, choć trzeba przyznać, że nie robi tego po linii najmniejszego oporu. Bush zadbała o to, by utwory zwracały uwagę nie tylko chwytliwymi melodiami, ale także brzmieniem czy aranżacjami, starając się przy tym unikać banału, który wkrada się tylko momentami ("The Big Sky", "The Morning Fog"). Trudno byłoby nagrać lepszy album popowy, chyba że wychodząc poza jego założenia, czego tym razem Kate Bush nie zrobiła. I nie musiała, by stworzyć dzieło tak godne uwagi.

Ocena: 9/10



Kate Bush - "Hounds of Love" (1985)

1. Running Up That Hill (A Deal with God); 2. Hounds of Love; 3. The Big Sky; 4. Mother Stands for Comfort; 5. Cloudbusting; 6. And Dream of Sheep; 7. Under Ice; 8. Waking the Witch; 9. Watching You Without Me; 10. Jig of Life; 11. Hello Earth; 12. The Morning Fog

Skład: Kate Bush - wokal, syntezator, pianino; Paddy Bush - bałałajka (1), didgeridoo (3), skrzypce (12), fujara słowacka (12), dodatkowy wokal (5,7); Alan Murphy - gitara (1,3,8); Brian Bath - gitara (11), dodatkowy wokal (5); John Williams - gitara (12); Del Palmer - gitara basowa (1,10,12), syntezator basowy (8), programowanie, dodatkowy wokal (5); Martin Glover - gitara basowa (3); Eberhard Weber - gitara basowa (4,11); Danny Thompson - kontrabas (9); Stuart Elliott - perkusja (1,2,4,5,9-11); Charlie Morgan - perkusja (2,3,5,8,10); Morris Pert - instr. perkusyjne (3); Jonathan Williams - wiolonczela (2); The Medici Sextet - instr. smyczkowe (5); Dave Lawson - aranżacja instr. smyczkowych (5); Dónal Lunny - buzuki (6,10), instr. perkusyjne (10); Kevin McAlea - syntezator i sekwencer (8,12); John Sheahan - instr. dęte i smyczkowe (10); Liam O'Flynn - dudy (10,11); John Carder Bush - dodatkowy wokal (5), narracja (10); Richard Hickox i The Richard Hickox Singers - chór (11); Michael Berkeley - aranżacja chóru (11)
Producent: Kate Bush


Komentarze

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Polish Jazz Quartet - "Polish Jazz Quartet" (1965)

[Zapowiedź] Premiery płytowe maj 2024

[Recenzja] Light Coorporation - "Rare Dialect" (2011)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Soft Machine - "Fifth" (1972)