[Recenzja] Robin Kenyatta - "Girl From Martinique" (1971)

Robin Kenyatta ‎- Girl From Martinique


"Girl From Martinique" to jeden z pierwszych albumów w katalogu ECM Records. Niektóre źródła twierdzą, że zdążył się ukazać jeszcze w 1970 roku, a więc w trakcie dwóch miesięcy od nagrania - sesja odbyła się 30 października. Strona wytwórni podaje jednak precyzyjną datę premiery: 15 marca 1971 roku. Szkoda, że o samym albumie ECM zdaje się nie pamiętać. Ostatnie wznowienie na fizycznym nośniku miało miejsce w 1979 roku, a tym samym nigdy nie ukazał się na płycie kompaktowej. Z drugiej strony, od pewnego czasu można znaleźć ten materiał w oficjalnym streamingu, więc zapoznanie się z nim stało się łatwiejsze niż kiedykolwiek wcześniej. A zdecydowanie warto go posłuchać.

Występujący tu w roli lidera Robin Kenyatta to amerykański saksofonista i flecista, początkowo silnie związany ze sceną freejazzową. W połowie lat 60. dołączył do zespołu towarzyszącego Billowi Dixonowi, był też związany z The Jazz Composer's Orchestra. Na przełomie dekad tego typu muzyka straciła jednak na popularności. Przynajmniej w Stanach, gdzie nawet ci bardziej uznani instrumentaliści mieli problem ze znalezieniem wydawcy dla swoich dzieł. Lepiej sytuacja przedstawiała się w Europie, w dużym stopniu za sprawą założonej przez Manfreda Eichera wytwórni ECM. Wielu amerykańskich jazzmanów przyjeżdżało do Niemiec, gdzie mogli nagrywać swoją muzykę bez żadnych kompromisów artystycznych. Jednym z nich był właśnie Kenyatta, który do tamtej pory zdążył wydać tylko jeden album pod własnym nazwiskiem ("Until" z 1968 roku). W nagraniu "Girl From Martinique" wspomógł go międzynarodowy skład: niemiecki klawiszowiec Wolfgang Dauner, norweski basista Arild Andersen oraz amerykański perkusista Fred Braceful.

To bardzo krótki album, składający się z czterech utworów o łącznej długości nieznacznie przekraczających pół godziny. Kenyatta postawił przede wszystkim na jakość. Każde nagranie wyróżnia się nieco innym charakterem, a nawet stylistyką, jednak w spójną całość spaja je chociażby brzmienie. To nie jest wcale typowe dla ówczesnego jazzu, za sprawą wykorzystanego na szeroką skalę klawinetu, czyli zelektryfikowanego klawikordu. W utworze tytułowym Dauner za pomocą tego instrumentu wydobywa dźwięki przypominające jakiś egzotyczny instrument strunowy, doskonale korespondujące z partiami fletu i perkusjonaliów. W połączeniu z swobodną, freejazzową grą Andersena i Bracefula udało się tu wykreować niesamowity nastrój. Nie jest to wcale odległe od ówczesnych poszukiwań Dona Cherry'ego. Bardziej zwarty i żywiołowy "Blues for Your Mama" to z kolei granie bliższe fusion, choć ekspresyjne solówki lidera na saksofonie bardziej podchodzą pod free. Klawinet tym razem z powodzeniem zastępuje elektryczną gitarę. Drugi dłuższy utwór, "Thank You Jesus", to jak nietrudno się domyślić, bardziej uduchowione granie, w koltrejnowskim duchu. Przynajmniej na początku, podczas natchnionego tematu, granego przez cały zespół, oraz solówki lidera bez akompaniamentu pozostałych muzyków. Później utwór zmierza w rejony bliższe fusion, w czym zasługa elektrycznego brzmienia klawinetu. Finałowy "We'll Be So Happy" w zwięzły sposób łączy wszystkie oblicza tego albumu, jednocześnie kładąc największy nacisk na warstwę melodyczną.

Chociaż fragmenty poszczególnych utworów przywołują pewne skojarzenia z różnymi nurtami czy konkretnymi ich przedstawicielami, to jednak w całości brzmią one w sposób unikalny dla tego albumu. "Girl From Martinique" powinien zapewnić Robinowi Kenyatcie stałe miejsce w jazzowym kanonie. To jego kompozycje i aranżacje, a także partie na saksofonie altowym oraz flecie, w znacznym stopniu decydują o jakości tego materiału. Nie mniej ważną postacią okazuje się tu jednak Wolfgang Dauner, które partie na klawinecie dodają całości najwięcej świeżości. Nie można też zapomnieć o Arlidzie Andersenie i Fredzie Bracefulu, którzy może nie dają tu wiele indywidualności, ale ze swojego zadania bardzo dobrze się wywiązują.

Ocena: 8/10



Robin Kenyatta - "Girl From Martinique" (1971)

1. Girl From Martinique; 2. Blues for Your Mama; 3. Thank You Jesus; 4. We'll Be So Happy

Skład: Robin Kenyatta ‎- saksofon altowy, flet, instr. perkusyjne; Wolfgang Dauner - klawinet, pianino; Arild Andersen - kontrabas; Fred Braceful - perkusja
Producent: Manfred Eicher


Komentarze

  1. Jak dla mnie jedna z ciekawszych ECM-owych płyt z lat 70.

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż, Robin Kenyatta wybrał w 1970 roku karierę akademicką w Szwajcarii, grając tylko dorywczo jako sideman w projektach innych muzyków. Po powrocie do USA w 2001 dalej pracował jako nauczyciel muzyki w collegu. Widać lepiej się spełniał jako edukator młodzieży niż samodzielny muzyk.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nagrał jeszcze parę płyt jako lider. Klasyk jazz-funku "Gypsy Man" został nagrany po 1970 roku.

      Usuń
    2. Fakt, że ma jeszcze parę płyt autorskich. Mam w swoich zbiorach Beggars and Stealers i Take the Heat off Me, ale to bardzo przeciętne płyty. Nie zaliczył bym "Gypsy Man" do klasyka jazz-funku. To solidna rzemiecha bez błysku. W ogóle to rozrzut stylistyczny jego płyt jest tak szeroki, że bardziej to wygląda jak u muzyka studyjnego niż lidera.

      Usuń
    3. Z tych jego późniejszych płyt to tylko dwie słyszałem i to już bardzo dawno. Z tego, co pamiętam, rzeczywiście nie były zbyt interesujące.
      "Gypsy Man" jest całkiem OK, jeśli lubisz taką stylistykę (aranżacje w stylu Hayesa, funkowy bas i gitary wah-wah, covery Reddinga i Wondera). Na płycie występuje dwóch wybitnych muzyków fusion i na tle podobnych wydawnictw album wypada całkiem korzystnie.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)