[Recenzja] Dälek - "From Filthy Tongue of Gods and Griots" (2002)

Dälek - From Filthy Tongue of Gods and Griots


"From Filthy Tongue of Gods and Griots" to album, dzięki któremu grupa Dälek zyskała nieco większą rozpoznawalność. Tym właśnie wydawnictwem zespół zadebiutował w nieco większej wytwórni Ipeac Recordings, założonej przez Mike'a Pattona z Faith No More. Nie wiązało się to jednak z żadnymi ustępstwami. Muzycy zachowali swoją bezkompromisową postawę, unikając rozwiązań typowych dla ówczesnego mainstreamu hip-hopowego. A jednak nie udało się tutaj przebić wydanego cztery lata wcześniej debiutu. Mam wrażenie, że tym razem to ilość zwyciężyła nad jakością. Zupełnie odwrotnie niż poprzednio. Całość jest niemal dwadzieścia minut dłuższa, zawiera sześć nagrań więcej, ale nie każde z nich okazuje się wystarczająco dopracowane. W rezultacie mamy tutaj zarówno jedne z najlepszych nagrań Dälek, jak i jedne z najmniej udanych.

Zacznę od tego, co tutaj nie wyszło. Zastrzeżenia mam przede wszystkim do najbardziej eksperymentalnego "Black Smoke Rises". Sama koncepcja nie wydaje się zła. MC Dälek bardziej deklamuje niż rapuje z akompaniamentem jedynie różnych industrialno-noise'owych dźwięków, co mogłoby być ciekawym urozmaiceniem albumu. Fatalnym pomysłem było natomiast umieszczenie go w centralnej części płyty, podobnie jak rozbudowanie aż do dwunastu minut, podczas gdy muzycznej treści jest tu na znacznie mniej czasu. Kompletnie rozwala to płynność albumu i może powodować znaczący spadek zainteresowania słuchaczy. To samo zresztą mógłbym zarzucić znacznie krótszym "Antichristo" i "Heads", półtoraminutowym przerywnikom, które jedynie wypełniają przestrzeń między właściwymi utworami, nic ciekawego sobą nie reprezentując i praktycznie nic nie wnosząc do całości. Bez tych trzech fragmentów longplay i tak trwałby około czterdziestu minut, co wydaje się najwłaściwszą długość dla wydawnictwa ze studyjnym, premierowym materiałem.

Pozostałe nagrania to już utwory bliższe tego, co grupa zaprezentowała cztery lata wcześniej na swoim debiucie, aczkolwiek charakteryzują się bardziej zwartą formą. Poza tym muzycy wciąż starają się unikać oczywistych sampli, proponując w ich miejsce dziwne, zgrzytliwe dźwięki albo elektroniczne plamy, dopełniane potężnymi bębnami, a nierzadko także zarejestrowanymi specjalnie na ich potrzeby partiami instrumentalnymi. Jednym z największych atutów pozostaje rap Willa Brooksa, którego flow robi zarówno wtedy, gdy wokalista uderza w bardziej oskarżycielskie tony, jak i wtedy, gdy jest bardziej stonowany. Instrumentalnie tez panuje spore zróżnicowanie, co świetnie pokazują już trzy pierwsze, bardzo udane kawałki. W "Spiritiual Healing" agresywne dźwięki tworzone przez zespół kontrastuje wspamplowana partia pianina o lekko jazzującym klimacie. "Speak Volumes" opiera się na jeszcze bardziej dobitnym, uwypuklonym rytmie, ale obudowujące go dźwięki mają nieco bardziej nastrojowy charakter. Z kolei w "...From Mole Hills" warstwa rytmiczna zostaje wzbogacona mnóstwem dodatkowych perkusyjnych dźwięków. W drugiej połowie płyty powracają natomiast znane z debiutu brzmienia hindustańskie. Szczególnie istotną rolę odgrywają w wzbogaconym o egzotyczne perkusjonalia "Trample Brethren", a nieco mniejszą w "Forever Close My Eyes", który z kolei bazuje przede wszystkim na partiach gitar i instrumentów klawiszowych, a nawet zarejestrowanej na żywo perkusji. Wyszło to tak świetnie, że właśnie ten utwór stawiam najwyżej z całej dyskografii Dälek. Poniżej wysokiego poziomu nie schodzą też pozostałe nagrania, "Hold Tight", "Voices of the Ether" i "Classical Homicide", które jednak na tle wcześniej wymienionych nie wyróżniają się jakoś szczególnie.

Do hip-hopu ostatecznie przekonałem się właśnie za sprawą "From Filthy Tongue of Gods and Griots", który był jednocześnie pierwszym przesłuchanym przeze mnie albumem Dälek. Nie jest to wydawnictwo idealne, bo sporo traci przez takie ułożenie tracklisty oraz dobre kilkanaście minut, które nic ciekawego tu nie wnosi. Reszta materiału prezentuje jednak bardzo wysoki poziom i wciąż jest to jedna z najlepszych znanych mi płyt hip-hopowych.

Ocena: 8/10



Dälek - "From Filthy Tongue of Gods and Griots" (2002)

1. Spiritual Healing; 2. Speak Volumes; 3. ...From Mole Hills; 4. Antichristo; 5. Hold Tight; 6. Heads; 7. Black Smoke Rises; 8. Trampled Brethren; 9. Voices of the Ether; 10. Forever Close My Eyes; 11. Classical Homicide

Skład: MC Dälek (Will Brooks) - wokal; Oktopus (Alap Momin) - efekty (4), instr. klawiszowe (10), perkusja (10); Still (Hsi-Chang Lin) - gramofony, skrecze (3,11)
Gościnnie: Charles Maggio - dodatkowy wokal (2,11); DJ Rek - skrecze (3,9,11); Jesse Cannon - efekty (4); John Gonnell - gitara (6); John Sherman - perkusja (6); Joshua Booth - gitara (8,10), instr. klawiszowe (10); Ravish Momin - instr. perkusyjne (8); Jeremy Winter - gitara (10), gitara basowa (10), instr. perkusyjne (10); Sam Romero - gitara (10)
Producent: MC Dälek; Oktopus (1-3,5-11); Joshua Booth (2,5,10)


Komentarze

  1. Recenzje hip-hopowe będą kontynuowane? Jeśli tak to czy możemy się spodziewać np. Death Grips (patrząc, że jest o nich mowa w recenzji Blackstar)? Mówiąc o artystach prezentujących nieco ambitniejsze podejście do rapu mogę polecić np takich panów jak JPEGMafia oraz Lil Ugly Mane (który wydał ostatnio płytę niekoniecznie rapową)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie będą kontynuowane, ale na ten moment wspomnianych wykonawców nie mam w planach.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)