[Recenzja] Soft Machine - "Spaced" (1996)

Soft Machine - Spaced


Niedługo po zakończeniu prac nad albumem "Volume II", prawdopodobnie w maju 1969 roku, grupa Soft Machine przygotowała oprawę muzyczną do awangardowego, multimedialnego spektaklu "Spaced" w reżyserii Petera Dockleya. Przedsięwzięcie nie spotkało się z wielkim zainteresowaniem i już po tygodniu od premiery spektakl przestał być wystawiany, a słuch praktycznie o nim zaginął. Co prawda doszło jeszcze do wyemitowania jego fragmentów przez BBC, jednak bez oryginalnej ścieżki dźwiękowej, którą zastąpiły nagrania grupy Pink Floyd. Materiał przygotowany przez Soft Machine przez wiele lat przeleżał w archiwum, bez planów publikacji, aż w 1996 roku został wydany nakładem Cuneiform Records. Od tamtej pory nie doczekał się żadnego wznowienia.

W zasadzie trudno się dziwić małej popularności tego wydawnictwa. To najbardziej hermetyczne dokonanie Soft Machine - w zasadzie zapis sonorystycznych eksperymentów, w których to brzmienie odgrywa najważniejszą rolę, całkowicie marginalizując melodie czy rytm. Nagrania powstawały w magazynie na terenie dawnych doków, gdzie mieściła się sala prób zespołu. Oprócz całego ówczesnego składu, czyli Roberta Wyatta, Mike'a Ratledge'a i Hugh Hoppera, wziął w nich udział także brat tego ostatniego, grający na różnych saksofonach Brian Hopper. Taśmy trafiały następnie do Boba Woolforda, który w swoim mieszkaniu dokonywał ich montażu, posługując się prymitywną techniką cięcia i sklejania.

Dzięki takim zabiegom otrzymujemy tu muzykę, w której czasem trudno wyłapać brzmienie konkretnych instrumentów, nie tak odległą od dokonań Terry'ego Rileya czy innych minimalistów ("Spaced Three", "Spaced Seven"), a nawet antycypującą produkcje hip-hopowe ("Spaced Six"). W swojej późniejszej twórczości zespół niejednokrotnie powracał do takich eksperymentów, by wspomnieć tylko o "Out-Bloody-Rageous" z nagranego niedługo potem "Third". Słychać tu też zalążki innych idei, jakie zostały rozwinięte na najsłynniejszym dziele zespołu. Chociażby oparty głównie na brzmieniu elektrycznych organów "Spaced One" zdaje się być zalążkiem wstępu do "Facelift". Z kolei najdłuższy, trwający ponad pół godziny "Spaced Four" zdradza silny wpływ jazzowej awangardy, która miała być głównym źródłem inspiracji zespołu przez kilka kolejnych lat. Znalazła się tutaj też odrobina bardziej konwencyjnego grania o silnie jazzowym zabarwieniu, pod postacią "Spaced Five".

Można zatem uznać "Spaced" za interesujące dopełnienie podstawowej dyskografii Soft Machine, dzięki któremu dowiadujemy się, jak rodziły się pewne z pomysłów zaprezentowanych na "Third" i kolejnych płytach. Z drugiej strony, tutaj to wszystko ma jeszcze bardzo surowy, niedopracowany charakter. Dopiero później muzycy zrobili z tych pomysłów coś naprawdę fascynującego. Jednak "Spaced" sam w sobie również okazuje się ciekawym doświadczeniem i jedyną okazją, by poznać takie oblicze Soft Machine.

Ocena: 7/10



Soft Machine - "Spaced" (1996)

1. Spaced One; 2. Spaced Two; 3. Spaced Three; 4. Spaced Four; 5. Spaced Five; 6. Spaced Six; 7. Spaced Seven

Skład: Mike Ratledge - elektryczne pianino i organy; Hugh Hopper - gitara basowa; Robert Wyatt - perkusja
Gościnnie: Brian Hopper - saksofony
Producent: Soft Machine


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)