[Recenzja] Eskaton - "Ardeur" (1980)



Niech was nie zmyli okładka, sugerująca materiał demo jakiejś podrzędnej grupy metalowej. Francuski Eskaton to jeden z głównych przedstawicieli zeuhlu. To zadziwiające, ale cały ten styl opiera się właściwie wyłącznie na pomysłach jednej grupy, a właściwie jednego człowieka, który nią kierował. Dowodzona przez Christiana Vandera Magma połączyła w oryginalny sposób elementy rocka, jazzu i XX-wiecznej muzyki poważnej, wypracowując cały szereg charakterystycznych rozwiązań, obecnych przede wszystkim w warstwie rytmicznej i wokalnej. Styl ten znalazł wielu naśladowców, którzy przeważnie niewiele od siebie dodawali (przynajmniej jeśli chodzi o francuską część sceny, bo japoński zeuhl trochę jednak rozwinął tę koncepcję), a mimo tego prezentowali muzykę na całkiem wysokim poziomie - czego dowodem może być właśnie Eskaton.

Grupa zaczęła działalność praktycznie równolegle z Magmą, na początku lat 70., jednak jej fonograficzny debiut, album "Ardeur", ukazał się dopiero w 1980 roku. Jego okładka nie przypadkiem przypomina materiał demo, gdyż longplay został wydany własnym sumptem, w niewielkim nakładzie. Jedyna reedycja, na płycie kompaktowej, ukazało się dopiero w 2003 roku, opublikowane nakładem francuskiej wytwórni Soleil Zeuhl, specjalizującej się we wznawianiu takich niszowych wydawnictw z kręgu awangardowego proga (a także wydawaniu współczesnych albumów tego rodzaju). Wczesne lata 80. były całkiem dobrym momentem na pojawienie się takiego longplaya, gdyż w tamtym okresie Magma stała się nieco mniej aktywna, a co gorsze - także wyraźnie mniej kreatywna.

A naprawdę trudno w przypadku "Ardeur" uniknąć skojarzeń z Magmą. Eskaton na szeroką skalę korzysta z patentów niezaprzeczalnie zaczerpniętych od Vandera i jego ekipy. Pod dostatkiem tutaj transowych, jednostajnych rytmów perkusji, zakręconych, potężnie brzmiących partii gitary basowej, a także quasi-operowych partii wokalnych. Można też jednak wskazać cały szereg różnic. Sekcja rytmiczna wydaje się nieco bardziej wycofana, podczas gdy na pierwszy plan wysunięto instrumenty klawiszowe, przede wszystkim syntezatory, których brzmienie nieustannie przypomina, że to już lata 80. (na szczęście obyło się bez popadania w kicz). Nieco inne jest też podejście do partii wokalnych, brakuje głównego głosu męskiego, są tylko żeńskie wokalizy lub quasi-chóralny śpiew - po francusku, a nie w wymyślonym przez Vandera języku kobajańskim.

Choć każdy utwór całkowicie wpisuje się w zeuhlową estetykę, siedem zamieszczonych tutaj utworów prezentuje się całkiem różnorodnie, dzięki zmianom klimatu lub intensywności, przesuwaniu pewnych akcentów lub urozmaicaniu brzmienia (np. za pomocą skrzypiec, pianina, organów czy gitary). Tworzy to naprawdę przyjemne wydawnictwo, które z pewnością docenia każdy wielbiciel Magmy. Fakt, jest to granie raczej wtórne, ale też nieco odmienne od swojego pierwowzoru, a przede wszystkim naprawdę dobrze wykonane. Nie jest to jednak szczytowe osiągnięcie, ani w tym nurcie, ani w samej dyskografii Eskaton.

Ocena: 7/10



Eskaton - "Ardeur" (1980)

1. Ardeur; 2. Couvert De Gloire; 3. Attente; 4. Eskaton; 5. Un Certain Passage; 6. Pierre Et L'ange; 7. Dagon

Skład: Gilles Rozenberg - syntezator, organy, gitara; Marc Rozenberg - elektryczne pianino; André Bernardi - gitara basowa; Gérard Konig - perkusja; Amara Tahir - wokal; Paule Kleynnaert - wokal
Gościnnie: Patrick Le Mercier - skrzypce (2,5)
Producent: Benoit Roussel


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024