[Recenzja] Bob Dylan - "John Wesley Harding" (1967)



Bob Dylan najwyraźniej zatęsknił za bardziej ascetycznym brzmieniem. Utwory zamieszczone na "John Wesley Harding" opierają się na mocno ograniczonym instrumentarium. Dominuje gitara akustyczna i harmonijka (w "Dear Landlord" i "Down Along the Cove" zastąpione pianinem), którym towarzyszy bardzo prosta gra sekcji rytmicznej, złożonej z basisty Charliego McCoya i perkusisty Kennetha A. Buttreya. W dwóch ostatnich nagraniach pojawiają się jeszcze solówki na elektrycznej gitarze hawajskiej w wykonaniu Pete'a Drake'a. Ogólnie słychać wyraźny odwrót od bardziej rockowego grania zaprezentowanego na "Bring It All Back Home", "Highway 61 Revisited" i "Blonde on Blonde". Co wcale nie czyni tego materiału mniej inspirującym dla rockowych twórców. To przecież właśnie tutaj znalazła się oryginalna wersja spopularyzowanego przez Jimiego Hendrixa "All Along the Watchtower", a także pierwowzór innego utworu, po który sięgnął słynny gitarzysta - "Drifter's Escape". Innego rodzaju inspiracji dostarczył natomiast tytuł "The Ballad of Frankie Lee and Judas Priest", którego część przywłaszczyła sobie pewna brytyjska grupa.

Pierwszy, tytułowy utwór może trochę rozczarować, bo jest to dla Dylana ewidentny krok wstecz. Na wczesnych albumach podobnych kawałków było wiele, nierzadko lepszych od tego. Sam twórca zresztą przyznawał, że zaczerpnął tytuł całości od niego, bo inaczej mógłby zostać niezauważony przez słuchaczy. I rzeczywiście, są tu nagrania przyciągające uwagę znacznie mocniej. Przede wszystkim TEN utwór. Wiadomo, to Hendrix zagrał "All Along the Watchtower" w najbardziej porywający sposób, który zachwycił Dylana do tego stopnia, że sam grał go później w zelektryfikowanej wersji, podobnej do słynnej przeróbki. Jednak tak naprawdę Jimi niewiele zmienił - jedynie zastąpił harmonijkę gitarą elektryczną i dodał bardziej rockową sekcję rytmiczną. Natomiast ta charakterystyczna partia gitary akustycznej, podobnie jak i doskonała melodia, są także w oryginale. Bez wątpienia jest to jedna z najwspanialszych kompozycji w całym dorobku Boba. I tak naprawdę to jedno nagranie wystarczyło, by cały album wszedł do kanonu. Ale udanej muzyki jest tu więcej, żeby wspomnieć tylko o "As I Went Out One Morning", wyróżniającym się bardzo fajną partią basu i wyrazistą linią wokalną, urokliwych "I Dreamed I Saw St. Augustine"  i "I Pity the Poor Immigrant", przejmującym bluesie "Dear Landlord", czy najbardziej żywiołowym "The Wicked Messenger". Najmniej przekonuje mnie natomiast końcówka albumu: "Down Along the Cove" oraz "I'll Be Your Baby Tonight", utrzymane w stylu country i stanowiące wyraźną zapowiedź kolejnego wydawnictwa o wszystko mówiącym tytule "Nashville Skyline". Jednak nawet tych mniej udanych kawałków słucham z pewną przyjemnością.

W czasach, gdy wielu popularnych wykonawców szło w kierunku bardziej rozbudowanego brzmienia, Bob Dylan nagrał najbardziej ascetyczny album od paru lat. Dobre kompozycje bronią się jednak nawet przy najskromniejszych środkach wyrazu, a dobrych kompozycji tutaj nie brakuje.  Oczywiście, najjaśniejszym punktem jest "All Along the Watchtower", ale trafiło tu tez co najmniej pięć innych bardzo dobrych utworów - a to już połowa albumu. Reszta aż tak dobra nie jest, ale wciąż jest to naprawdę fajne granie.

Ocena: 7/10



Bob Dylan - "John Wesley Harding" (1967)

1. John Wesley Harding; 2. As I Went Out One Morning; 3. I Dreamed I Saw St. Augustine; 4. All Along the Watchtower; 5. The Ballad of Frankie Lee and Judas Priest; 6. Drifter's Escape; 7. Dear Landlord; 8. I Am a Lonesome Hobo; 9. I Pity the Poor Immigrant; 10. The Wicked Messenger; 11. Down Along the Cove; 12. I'll Be Your Baby Tonight

Skład: Bob Dylan - wokal, gitara, harmonijka, pianino; Charlie McCoy - gitara basowa; Kenneth A. Buttrey - perkusja
Gościnnie: Pete Drake - gitara pedal steel (11,12)
Producent: Bob Johnston


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)