[Recenzja] Lonnie Liston Smith and The Cosmic Echoes ‎- "Astral Traveling" (1973)



Lonnie Liston Smith to jazzowy klawiszowiec, najbardziej znany ze współpracy z Pharoahem Sandersem (m.in. na albumach "Karma", "Deaf Dumb Blind" i "Thembi") i Milesem Davisem ("On the Corner"). A "Astral Traveling'' to debiutanckie dzieło jego własnej grupy, The Cosmic Echoes. W jej oryginalnym składzie znaleźli się m.in. tacy muzycy, jak basista Cecil McBee (z którym Smith grał u Sandersa), gitarzysta Joe Beck, czy perkusjonaliści James Mtume i Badal Roy (wszyscy trzej grali z Davisem, choć ten pierwszy w innym okresie, niż Smith). Warto też wspomnieć o mniej znanym saksofoniście George'u Barronie, na którym spoczął niemal cały ciężar grania solówek - pozostali muzycy, włącznie z liderem, skupiają się raczej na kreowaniu klimatu. Producentem albumu został natomiast Bob Thiele, znany z pełnienia tej samej roli na znacznej części dyskografii Johna Coltrane'a.

Lonnie Liston Smith - kompozytor pięciu zawartych tu utworów i aranżer wszystkich sześciu (w tym także tradycyjnej pieśni gospel "Let Us Go Into the House of the Lord", znanej już z "Deaf Dumb Blind") - okazał się zdolnym uczniem. Od Pharoaha nauczył się grać jazz w niemalże transcendentny sposób, wywodzący się z twórczości Coltrane'a. Od Milesa - wykorzystywać elektryczne brzmienie i egzotyczne instrumentarium. W rezultacie, "Astral Traveling" to świetna mieszanka spiritual jazzu i kosmicznego fusion. Najbardziej natchnionym, prawdziwie mistycznym utworem jest najdłuższy, siedmiominutowy "In Search of Truth", zbudowany wokół pięknie pulsującej, ostinatowej partii kontrabasu. Uduchowiona gra wszystkich muzyków doskonale podkreślana jest przez brzmienie elektrycznego pianina, dronowe dźwięki tambury i różnorodne perkusjonalia. Niemal równie wspaniale wypadają takie utwory, jak tytułowy "Astral Traveling" (po raz pierwszy nagrany na "Thembi", tutaj z większą rolą brzmień klawiszowych), "Let Us Go Into the House of the Lord" i "I Mani (Faith)". Ten ostatni w pewnym momencie nabiera freejazzowego charakteru, co stanowi ciekawe urozmaicenie. Różnorodności dodaje także finałowy "Aspirations", który z kolei jest bardzo wyciszony i subtelny (nieco w klimacie "In a Silent Way"), zagrany wyłącznie na elektrycznym pianinie. Ale już utrzymany w nieco szybszym tempie "Rejuvenation" wyraźnie odstaje stylistycznie i, niestety, jakościowo od reszty albumu.

"Astral Traveling" z pewnością nie jest albumem wybitnym, ale na pewno bardzo interesującym. Warto podkreślić, że Lonnie Liston Smith nie tylko kontynuuje tu muzyczne idee swoich mentorów, ale także wypracował swój unikalny sposób gry na elektrycznym pianinie, odchodzący od grania typowo jazzowych akordów, na rzecz bardziej ciągłego, falującego brzmienia. Doskonale pasuje ono do zaprezentowanej tutaj mieszanki fusion i spiritualu, wzmacniając jej medytacyjny charakter. Pozostali instrumentaliści również doskonale się wczuli w ten nastrój. Szkoda tylko, że nie wszystkie kompozycje trzymają wysoki poziom. Choć największą wpadką jest tu okładka - zdecydowanie niezachęcająca do sięgnięcia po album i sugerująca zupełnie inną muzykę.

Ocena: 8/10



Lonnie Liston Smith and The Cosmic Echoes ‎- "Astral Traveling" (1973)

1. Astral Traveling; 2. Let Us Go Into the House of the Lord; 3. Rejuvenation; 4. I Mani (Faith); 5. In Search of Truth; 6. Aspirations

Skład: Lonnie Liston Smith - pianino, pianino elektryczne; George Barron - saksofon tenorowy, saksofon sopranowy; Joe Beck - gitara; Cecil McBee - kontrabas; David Lee - perkusja; James Mtume - instr. perkusyjne; Sonny Morgan - instr. perkusyjne; Geeta Vashi - tambura; Badal Roy - tabla
Producent: Bob Thiele


Komentarze

  1. A już tak rzutem na matę - jaką muzyka przyszła Tobie na myśl na widok tej okładki ? :D Ja z początku myślałem, że postanowiłeś tu napisać o jakiejś mieszance jazzu i reggae :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat wcześniej przeczytałem o tym albumie w artykule o "kosmicznym" jazzie, niż zobaczyłem okładkę, więc wiedziałem czego się spodziewać. Te kolory rzeczywiście mogą sugerować reggae, ale ogólnie ta okładka bardziej kojarzy mi się z ówczesnym disco ;)

      Usuń
    2. A można spytać o jakieś namiary na ten artykuł ? ;)

      Usuń
  2. Okładka idealnie pasuje do muzyki- kolorowe ubranie sugeruje jakby podróż po krainie kolorów- i muzyka właśnie jest bardzo barwna

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Death - "The Sound of Perseverance" (1998)