[Recenzja] John Coltrane - "Live in Seattle" (1971)



Kolejne pośmiertne wydawnictwo John Coltrane'a zawiera materiał zarejestrowany na żywo, 30 września 1965 roku w Seattle. Saksofonista wystąpił wówczas w składzie rozbudowanym do sekstetu, w którym oprócz stałych współpracowników - McCoya Tynera, Jimmy'ego Garrisona i Elvina Jonesa - znaleźli się Pharoah Sanders, oraz klarnecista i zarazem drugi basista Donald Garrett. Ci sami muzycy, wsparci przez flecistę Joego Brazila, następnego dnia zarejestrowali w studiu półgodzinną improwizację "Om", która trzy lata później wypełniła tak samo zatytułowany album.

Trane był wówczas na absolutnym szczycie swojej kreatywności. W ciągu roku poprzedzającego ten koncert, zarejestrował swoje największe arcydzieła - "A Love Supreme" i "Ascension". Wkrótce miał też nagrać kolejne wielkie dzieła - "Kulu Se Mama", "Meditations", "Expression"... Jednak nie tylko w studiu osiągał takie wyżyny - podobnie było na koncertach, czego jednym z najlepszych dowodów jest "Live in Seattle".

Oryginalne wydanie winylowe składa się z trzech rozbudowanych utworów - "Cosmos", interpretacji "Out of This World" Harolda Arlena, oraz "Evolution" - a także krótszego "Tapestry In Sound", będącego solowym popisem Garrisona. Kompaktowe reedycje zawierają ponadto interpretacje kompozycji "Body and Soul" Johnny'ego Greena i "Afro-Blue" Mongo Santamaríi. Ostatni z nich był w tamtym czasie stałym punktem występów Coltrane'a, a "Out of This World" i "Body and Soul" zostały przez niego już wcześniej zarejestrowane w studiu (znalazły się odpowiednio na albumach "Coltrane" z 1962 roku i dwa lata późniejszym "Coltrane's Sound"). Pozostałe utwory to już stuprocentowe improwizacje, stworzone od podstaw na tym występie.

Poszczególne utwory zaczynają się od melodyjnych tematów, będących punktem wyjścia dla długich improwizacji ("Evolution" i "Afro-Blue" trwają dobrze ponad pół godziny, "Out of This World" i "Body and Soul" przekraczają dwadzieścia minut), podczas których instrumentaliści stopniowo odjeżdżają w coraz bardziej freejazzowe, atonalne rejony (z wyjątkiem "Body and Soul", który do końca pozostaje melodyjny). Najbardziej radykalnym i intensywnym fragmentem, pełnym agresywnych partii saksofonów jest "Evolution", będący pierwowzorem "Om", choć podobnych odjazdów nie brakuje w "Cosmos", "Out of This World" i "Afro-Blue". Jest to zarazem bardzo natchnione i uduchowione granie, zabierające słuchacza w kosmiczną, transcendentną podróż. Polecam posłuchać tej muzyki nocą, w samotności, w całkowitym skupieniu - wrażenia są niesamowite, faktycznie można się poczuć jak poza tym światem.

Zdecydowanie nie jest to album dla tych, którzy uważają, że jazz powinien być lekką, snobistyczną muzyką do puszczenia w tle. "Live in Seattle" to muzyka, która drażni lub zachwyca, w zależności od słuchacza, ale na pewno nie pozostawi nikogo obojętnym. To fantastyczny przykład natchnionych improwizacji, które prowadzą w nieodkryte wcześniej muzyczne rejony. Wydany sześć lat po zarejestrowaniu, wciąż brzmiał niezwykle świeżo i intrygująco. Dziś, po ponad 50 latach od nagrania, dalej zachwyca niesamowitą kreatywnością i instrumentalnym kunsztem muzyków.

Ocena: 9/10



John Coltrane - "Live in Seattle" (1971)

LP1: 1. Cosmos; 2. Out of This World (Part One); 3. Out of This World (Part Two)
LP2: 1. Evolution (Part One); 2. Evolution (Part Two); 3. Tapestry In Sound

CD1: 1. Cosmos; 2. Out of This World; 3. Body and Soul; 4. Tapestry In Sound
CD2: 1. Evolution; 2. Afro-Blue

Skład: John Coltrane - saksofon; Pharoah Sanders - saksofon; Donald Garrett - klarnet basowy, kontrabas; McCoy Tyner - pianino; Jimmy Garrison - kontrabas; Elvin Jones - perkusja
Producent: Ed Michel, Alice Coltrane


Komentarze

  1. Gdyby ze trzy lata temu ktoś mi powiedział, że będę się zachwycał takimi piskami, jakie odwalają ci panowie, to chyba bym go wyśmiał. Przedwczoraj słuchałem tego albumu i dalej sam nie mogłem uwierzyć, że mnie to zachwyca :D Niesamowita muzyka.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024