[Recenzja] Townes Van Zandt - "Townes Van Zandt" (1969)



Trzeci album Townesa Van Zandta tylko częściowo składa się z premierowego materiału. Z dziesięciu utworów aż cztery to nowe wersje kompozycji z debiutu ("For the Sake of the Song", "Waiting Around to Die", "I'll Be Here in the Morning" i "(Quicksilver Daydreams of) Maria"). Przyczyną tego nie był jednak kryzys twórczy muzyka, a jego niezadowolenie ze zbyt bogatych aranżacji oryginalnych wersji. Tym razem aranżacje - zarówno tych starszych kawałków, jak i premierowych - są bardzo ascetyczne (choć w "Maria" znów pojawia się partia smyczków). Townes śpiewa przeważnie z akompaniamentem samej gitary akustycznej, do której czasem dochodzi harmonijka, perkusja, oraz - tylko w jednym utworze - gitara basowa. Co ciekawe, w opisie longplaya zabrakło informacji kto gra na tych instrumentach.

Pod względem stylistycznym, album - w odniesieniu do swojego folkowego poprzednika - bliższy jest muzyki country. Dominują tutaj utwory w tym stylu, ale nie drażnią mnie, ponieważ ratuje je emocjonalny, przepełniony autentycznym smutkiem śpiew Van Zandta. Najlepiej wypadają tu jednak te kompozycje, które z typowym country niewiele mają wspólnego. Prawdziwą perłą jest "Waiting Around to Die", oparty na nieskomplikowanej, lecz efektownej partii gitary, prosto nabijanym rytmie i harmonijkowych ozdobnikach, stanowiących podkład dla przejmującej partii wokalnej Townesa, śpiewającego gorzki, autobiograficzny tekst. Równie wspaniale wypada "Lungs", o dość mrocznym klimacie, a zarazem posiadający bardzo chwytliwą linią wokalną i nośną gitarową zagrywkę, oraz fantastyczne solówki na gitarze rezofonicznej. Świetnym utworem jest także "Fare Thee Well, Miss Carousel" - bardzo dynamicznym (to właśnie tutaj pojawia się kompletna sekcja rytmiczna), przebojowym i zaskakujący pogodnym (ale tylko pod względem muzycznym, bo tekst jest typowy dla jego autora). Pozostałe utwory robią na mnie mniejsze wrażenie, ale pod względem melodycznym są niemal tak samo piękne jak powyższe. Na wyróżnienie zasługują przede wszystkim "For the Sake of the Song", "I'll Be Here in the Morning", "Maria" i "None But the Rain".

O ile na poprzednim albumie Van Zandta, "Our Mother the Mountain", country pojawia się w śladowych ilościach, tak na "Townes Van Zandt" jest już pierwiastkiem dominującym. O dziwo, album naprawdę mi się podoba. Choć to akurat głównie zasługa tych utworów, które mają najmniej wspólnego z country.

Ocena: 8/10



Townes Van Zandt - "Townes Van Zandt" (1969)

1. For the Sake of the Song; 2. Columbine; 3. Waiting Around to Die; 4. Don't You Take It Too Bad; 5. Colorado Girl; 6. Lungs; 7. I'll Be Here in the Morning; 8. Fare Thee Well, Miss Carousel; 9. (Quicksilver Daydreams of) Maria; 10. None But the Rain

Skład: Townes Van Zandt - wokal i gitara
Producent: Jim Malloy i Kevin Eggers


Komentarze

  1. Wspaniała płyta i kolejny świetny muzyk, którego poznałem dzięki Twojemu blogowi. Po raz kolejny stokrotne dzięki. Akurat lubię country (poza wieśniackim wykonaniem z łodlowaniem w roli głównej), więc cała płyta porusza mnie równie mocno.

    Ciekawe jestem czy lubisz Neila Younga, Buffalo Springfield i tym podobne klimaty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ostatnim czasie przekonałem się do takich klimatów i wspomnianych wykonawców ;)

      Usuń
    2. Na Twoim miejscu, o ile jeszcze ten nie zrobiłeś, jak najszybciej zabrałbym się za debiut Crosby, Stills & nash i drugi album tej supergrupy, nagrany już z Youngiem. A dyskografię tego ostatniego warto osłuchać dogłębnie, bo to kopalnia pomysłów na folkowe piosenki i ciężkie gitary, których nie brakuje mu do dzisiaj. :)

      Usuń
    3. Znam CS&N i CSN&Y, i pewnie kiedyś o nich napiszę ;) Z solowego Younga znam kilka popularnych albumów z lat 70., poza tym kiedyś słyszałem jego nagrania z Pearl Jam i możliwe, że coś jeszcze. Cały czas nadrabiam zaległości.

      Usuń
  2. Dzięki za polecenie! Rzeczywiście bardzo fajne granie, które poznałem dzięki Twojemu blogowi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzisiaj słuchałem "Roadsongs"- naprawdę dobra koncertówka, polecam. Planujesz jeszcze jakieś recenzje dzieł tego wykonawcy? Widzę, że dobre oceny nie kończą się na tym albumie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024