[Recenzja] John Coltrane - "Blue Train" (1958)



W kwietniu 1957 roku John Coltrane wyleciał z kwintetu Milesa Davisa. Powodem było jego uzależnienie od heroiny, które przekładało się na mniejsze zaangażowanie w granie. Nie bez znaczenia jest też fakt, że sam Davis był w tamtym czasie czysty i nie chcąc wracać do nałogu, nie zamierzał przebywać w towarzystwie ćpunów. Coltrane ostatecznie wrócił do kwintetu pod koniec roku (lub, w zależności od źródła, na początku następnego). W międzyczasie zdążył rzucić swoje nałogi, nawiązać owocną współpracę z Theloniousem Monkiem, oraz przygotować dwa solowe wydawnictwa. Debiutancki "Coltrane" (1957) przeszedł bez większego echa, za to następny, "Blue Train", stał się jednym z najsłynniejszych longplayów jazzowych. Album, będący jedynym wydawnictwem Coltrane'a dla słynnej wytwórni Blue Note, jest wynikiem jednodniowej sesji nagraniowej, która odbyła się 15 września 1957 roku. Poza samym Coltranem uczestniczyła w niej także sekcja rytmiczna kwintetu Davisa - basista Paul Chambers i perkusista Philly Joe Jones - a także muzycy związani z prowadzoną przez Arta Blakeya grupą Jazz Messengers: pianista Kenny Drew, trębacz Lee Morgan i puzonista Curtis Fuller.

Longplay składa się z pięciu utworów, z których cztery to autorskie kompozycje Coltrane'a, a jeden, ballada "I'm Old Fashioned", to popularny jazzowy standard (skomponowany w 1942 roku przez Johnny'ego Mercera i Jerome'a Kerna). Część premierowych nagrań także z czasem stała się standardami, na stałe zapisując się w jazzowym kanonie. Jednym z nich jest oczywiście tytułowy "Blue Train", oparty na charakterystycznym temacie. Nie mniejszą popularność zdobył "Moment's Notice", który - wraz z "Lazy Bird" - jest wczesnym przykładem zastosowania przez Johna nietypowych w ówczesnym jazzie, nowatorskich rozwiązań harmonicznych (tzw. Coltrane changes, jak je później nazwano). Pod względem stylistycznym materiał utrzymany jest w ramach hardbopu, z wyraźnym wpływem bluesa, nadającym całości dość melancholijnego nastroju. Rozpoznawane tematy i porywające solówki sprawiają, że album wciąż, sześćdziesiąt lat po nagraniu, jest bardzo atrakcyjny - choć część współczesnych słuchaczy może odrzucić jego archaiczne brzmienie. Dlatego dziś większą popularnością cieszą się późniejsze dokonania muzyka, z "A Love Supreme" na czele. On sam zawsze jednak podkreślał, że "Blue Train" jest jednym z jego ulubionych własnych albumów i przynajmniej przez jakiś czas uważał go za swoje największe osiągnięcie.

Myślę, że najlepszym podsumowaniem tej recenzji, a zarazem usprawiedliwieniem jej lakoniczności, będą słowa samego Johna Coltrane'a: Nie mam pojęcia, jak można słowami opowiedzieć, co gram. Niech muzyka mówi sama za siebie*.

Ocena: 8/10

* DeVito Chris, Coltrane według Coltrane'a. Wywiady z Johnem Coltrane'em, Wydawnictwo Kosmos Kosmos, 2017



John Coltrane - "Blue Train" (1958)

1. Blue Train; 2. Moment's Notice; 3. Locomotion; 4. I'm Old Fashioned; 5. Lazy Bird

Skład: John Coltrane - saksofon; Lee Morgan - trąbka; Curtis Fuller - puzon; Kenny Drew - pianino; Paul Chambers - kontrabas; Philly Joe Jones - perkusja
Producent: Alfred Lion


Komentarze

  1. Z Coltrane'a lubię najbardziej -A Love Supreme. Choć ten krążek tez niczego sobie:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogę się doczekać, aż pojawi się tu „My Favourite Things”. Utwór tytułowy z tamtego albumu to jeden z najlepszych "jazzów" jakie w życiu słyszałem.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przed pojawieniem się recenzji "A Love Supreme" minie jeszcze trochę czasu, za to "My Favourite Things" powinien być opisany jeszcze w wakacje ;) Wcześniej pojawi się jednak kilka recenzji Milesa Davisa, oraz oczywiście "Giant Steps" - czyli prawdopodobnie mojego ulubionego longplaya Johna Coltrane'a.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Oren Ambarchi / Johan Berthling / Andreas Werliin - "Ghosted II" (2024)

[Recenzja] Cristóbal Avendaño & Silvia Moreno - "Lancé esto al otro lado del mar" (2024)

[Recenzja] Kin Ping Meh - "Kin Ping Meh" (1972)