[Recenzja] Saagara - "2" (2017)



Jednym z najciekawszych albumów mijającego roku okazuje się dzieło polskiego klarnecisty Wacława Zimpla i indyjskich instrumentalistów, współpracujących pod szyldem Saagara. Projekt ten narodził się w 2013 roku, a dwa lata później ukazał się debiutancki album, zatytułowany po prostu "Saagara". Zawarta na nim muzyka to połączenie klasycznej muzyki karnatackiej (czyli południowoindyjskiej) i jazzu, w podobny sposób, w jaki robiła to grupa Shakti Johna McLaughlina (tylko z klarnetem zamiast gitary). Wydany na początku bieżącego roku "2" przynosi nieco inną muzykę. Do powyższych inspiracji doszły wpływy minimalistycznej elektroniki. Podobne brzmienia pojawiły się już na dwóch zeszłorocznych albumach Zimpla (solowym "Lines" i "LAM" tak samo nazwanego tria), nagranych z istotną pomocą producenta Maurycego "Mooryca" Zimmermanna, który powraca w tej roli na "Dwójce" Saagary.

Co ciekawe, elektronika nie jest tu tylko dodatkiem, a szkieletem, wokół którego zbudowane są kompozycje. Tym samym, dominujące na debiucie partie indyjskich muzyków, tutaj są tylko jednym z elementów urozmaicających brzmienie. Zmieniła się też forma utworów, która stała się bliższa muzyce zachodniej. Zimpel w zapowiedzi albumu tłumaczył to w następujący sposób: Chciałem stworzyć materiał, w którym brzmienie hinduskie podporządkowane jest logice zachodnich form. Chciałem trochę odwrócić sytuację. Pierwszy album Saagary wymagał ode mnie bardzo dużego kroku w stronę tradycji karnatyckiej, która bez reszty mnie fascynuje. Ale pogodziłem się w końcu z tym, że nie zostanę hinduskim muzykiem klasycznym i postanowiłem pociągnąć muzyków z Saagary w zachodnią stronę. Zależało mi na odnalezieniu naszego oryginalnego brzmienia.

Faktycznie, zespół stworzył tutaj całkiem unikalne połączenie brzmień elektronicznych, jazzowych i orientalnych. Choć szkoda, że tych ostatnich jest znacznie mniej, niż na debiucie. Bogate brzmienia egzotycznych perkusjonaliów, determinujące brzmienie poprzedniego albumu, tutaj zwykle stanowią dodatek do elektronicznych bitów, lub ewentualnie się z nimi uzupełniają (np. w "Hoofbeat", "Ebb and Flow"). Jedyny wyjątek od tej reguły to najbardziej organiczny "Uprise". Mniejszą rolę odgrywają także skrzypce, które wyraźnie zaznaczają swoją obecność tylko w "Spring Fever", "Hot Blooded" i wspomnianym już "Uprise". Na przeciwnym biegunie leży natomiast "Morphidia", w którym w ogóle nie słychać indyjskich instrumentów.

Mimo wszystko, ostateczny efekt wydaje mi się dużo ciekawszy od dość monotonnego i niezbyt oryginalnego debiutu. Utwory są bardziej różnorodne, nie tylko ze względu na poszerzenie instrumentarium, ale także większego zróżnicowania klimatu (oprócz utworów o typowym dla muzyki indyjskiej, kontemplacyjnym charakterze, pojawiają się też trochę żywsze momenty, jak "Lanes" i "Morphida"). Jednak największą zaletą tego albumu są przepiękne, ciepłe partie klarnetu. Solówki na tym instrumencie w takich utworach, jak "Daydream", "Ebb and Flow" i "Lanes", to prawdopodobnie najładniejsze dźwięki, jakie słyszałem na tegorocznych albumach.

Ocena: 8/10



Saagara - "2" (2017)

1. Daydream; 2. Spring Fever; 3. Hoofbeat; 4. Uprise; 5. Hot Blooded; 6. Ebb and Flow; 7. Lanes; 8. Morphidia

Skład: Wacław Zimpel - klarnet, khaen; Mysore N. Karthik - skrzypce; Giridhar Udupa - ghatam; Bharghava Halambi - kanjira;  K Raja - thavil; Pramath Kiran - tabla, drumla
Gościnnie: Maurycy "Mooryc" Zimmermann - instr. klawiszowe
Producent: Maurycy "Mooryc" Zimmermann


Komentarze

  1. Pierwsze słyszę, brzmi bardzo ciekawie! Dzięki. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam o tym albumie dowiedziałem się dopiero jakieś dwa tygodnie temu. Ale już przy pierwszym utworze mnie zaintrygował ;)

      Usuń
  2. Współczesny polski niezal trzeba hajpować! Brawo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z rodzimych, trochę analogicznych (a trochę nie) rzeczy łap jeszcze to:

      Maestro Trytony - Enoptronia (1997)
      Niechęć - Śmierć w miękkim futerku (2012)
      Hera & Hamid Drake - Seven Lines (2013)
      Innercity Ensemble - III (2016) - II w zasadzie jest nieco lepsza, ale potwornie długa, więc polecam zacząć od III.
      Niechęć - Niechęć (2016)
      LOTTO - Elite Feline (2016)
      LOTTO - VV (2017)

      Usuń
  3. Że też taki skarb z mojej Ojczyzny umknął mojej uwadze! Świetnie że to zrecenzowałeś. Muszę uważniej śledzić polecajki karakana

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)