[Recenzja] Blodwyn Pig - "Ahead Rings Out" (1969)



Inicjatorem powstania Blodwyn Pig był Mick Abrahams, oryginalny gitarzysta Jethro Tull. Z grupą Iana Andersona rozstał się wkrótce po wydaniu debiutanckiego "This Was" z powodu różnic artystycznych. Abrahams szybko zebrał muzyków do nowego zespołu. Byli to: saksofonista i flecista Jack Lancaster, basista Andy Pyle oraz perkusista Ron Berg. Na przełomie lat 60. i 70. kwartet wydał dwa albumy, które odniosły spory sukces komercyjny - doszły odpowiednio do 9. oraz 8. miejsca na UK Albums Chart, a ogólnie sprzedawały się niewiele gorzej od ówczesnych wydawnictw Jethro Tull. Kariera i popularność Blodwyn Pig nie trwały jednak długo. W 1971 roku Abrahams postanowił rozpocząć działalność pod własnym nazwiskiem, a choć pozostali muzycy znaleźli dla niego następcę - Petera Banksa, który właśnie odszedł z Yes - to zespół bez dotychczasowego lidera szybko się posypał. Jego późniejsze reaktywacje, z udziałem Abrahamsa, przeszły bez żadnego echa. Obecnie nazwę Blodwyn Pig kojarzą chyba tylko zagorzali wielbiciele Jethro Tull.

Nie da się zresztą ukryć, że nigdy nie była to wybitna grupa. Debiutancki album "Ahead Rings Out" to podręcznikowy przykład typowego dla tamtych czasów - a wręcz nieco już przestarzałego - blues rocka. Energetyczne, dość melodyjne kawałki ("It's Only Love", "Sing Me a Song That I Know" czy ciężki, prawie hardrockowy "Ain't Ya Coming' Home, Babe?") przeplatają się tutaj z wolną bluesową balladą ("Up and Coming"), smętnym graniem akustycznym zalatującym country ("Dear Jill", "The Change Song", "Backwash") oraz instrumentalnymi jamami ("The Modern Alchemist", "Leave It With Me"). W przeciwieństwie do większości bluesrockowych wykonawców, zespół postawił wyłącznie na autorski repertuar, nie wspomagając się cudzymi kompozycjami. Niestety, Abrahams - autor lub współautor większości utworów - nie sprawdził się jako kompozytor. Nie umiał tworzyć wyrazistych melodii i właściwie nie podjął prób wyjścia poza utarte schematy bluesowe. Równie niskie mniemanie mam o jego zdolnościach wokalnych. Gitarzystą jest natomiast przyzwoitym, choć nieposiadającym własnego stylu.

Całość ratuje udział Jacka Lancastera, który wzorując się na swoim idolu, Rahsaanie Rolandzie Kirku, nauczył się grać na dwóch saksofonach jednocześnie, dzięki czemu czasem można odnieść wrażenie, że w utworach udziela się mała sekcja dęta, a nie pojedynczy muzyk. Jego gra często dodaje utworom nieco jazzowego charakteru. Największym popisem Lancastera są wspomniane dwa instrumentale, podpisane zresztą jako jego kompozycje. Żywiołowy i dość zadziorny, jazz-rockowy "The Modern Alchemist" wyróżnia się większą interakcją wszystkich muzyków, choć pierwszoplanową rolę pełnią świetne solówki na saksofonie. Z kolei bardziej subtelny, choć wciąż energiczny, folkowo-jazzujący "Leave It With Me" w większym stopniu opiera się na indywidualnych popisach - słyszymy tu kolejno solówki na flecie, gitarze, basie i znów flecie. Właśnie dla tych dwóch utworów warto sięgnąć po ten album.

W Stanach longplay został wydany z nieco zmodyfikowaną tracklistą. Wypadły z niej utwory "Sing Me a Song That I Know" i - co trudno zrozumieć - "Leave It With Me", doszedł natomiast "Walk on the Water" z niealbumowego singla oraz "See My Way", który w Europie wydano dopiero na drugim albumie grupy, "Getting to This". Pierwszy z nich wypada dość chaotycznie, jakby muzycy chcieli zmieścić jak najwięcej pomysłów w ciągu niespełna czterech minut, ale nie potrafili ich zgrabnie ze sobą połączyć. Zdecydowanie lepiej prezentuje się "See My Way", łączący hardrockowy czad z zaskakująco dobrą melodią i dość ciekawymi fragmentami instrumentalnymi. Oba utwory, wraz z kilkoma innymi bonusami, można znaleźć na kompaktowym wznowieniu "Ahead Rings Out" z 2006 roku, zawierającym także wszystkie utwory z oryginalnego europejskiego wydania. Jeśli zaś chodzi o album "Getting to This", to płyta ta praktycznie nic nie wnosi do twórczości grupy. Dlatego też wspominana reedycja debiutu jest jedynym wydawnictwem Blodwyn Pig, po jakie można ewentualnie sięgnąć. 

"Ahead Rings Out" to w sumie dość przyjemny album, łączący bardzo stereotypowy blues rock z interesującymi jazzowymi naleciałościami, odrobiną hard rocka, ale też mdłymi fragmentami akustycznymi. Istnieją znacznie lepsze albumy w tym stylu, choć dla wielbicieli urockowionego bluesa nie powinno to być przeszkodą, aby i po ten nie sięgnąć. Ogólnie jednak twórczość Blodwyn Pig dobitnie uświadamia, że odejście Abrahamsa z Jethro Tull było niezbędne, aby zespół mógł rozwinąć się w ciekawszym kierunku. Gitarzysta, jak się okazało, najchętniej pozostałby przy bluesie. Po rozpadzie Blodwyn Pig muzyk nie stworzył już nic wartego uwagi. Zresztą pozostali instrumentaliści pierwotnego składu też nie zrobili wielkiej kariery. Berg w zasadzie wycofał się z muzyki, a Lancaster działał głównie jako muzyk sesyjny, którego największym osiągnięciem była współpraca z Brand X i byłym gitarzystą Genesis, Anthonym Phillipsem. Najlepiej powiodło się Pyle'owi, który grał później z Savoy Brown, Rodem Stewartem, The Kinks, Garym Moore'em czy Wishbone Ash.

Ocena: 6/10

Zaktualizowano: 11.2023



Blodwyn Pig - "Ahead Rings Out" (1969)

1. It's Only Love; 2. Dear Jill; 3. Sing Me a Song That I Know; 4. The Modern Alchemist; 5. Up and Coming; 6. Leave It With Me; 7. The Change Song; 8. Backwash; 9. Ain't Ya Coming' Home, Babe?

Skład: Mick Abrahams - wokal i gitara; Jack Lancaster - saksofon i flet, skrzypce (7); Andy Pyle - gitara basowa; Ron Berg - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: Andy Johns



Komentarze

  1. Niezbyt lubię bluesa i blues rock, ale po przeczytaniu o tych jazzowych naleciałościach, postanowiłem, że zmierzę się z tym albumem. Naprawdę bardzo fajna i interesująca płyta. Tym bardziej jestem ciekawy jakie są "znacznie lepsze albumy w tym stylu" - mógłbyś coś zarekomendować?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę, ale pisząc "w tym stylu" chodziło mi po prostu o albumy bluesrockowe. Bo jednak większość tego longplaya to zwykły blues rock z dęciakami. Inspiracje jazzem słychać w dwóch instrumentalach, które są naprawdę wyjątkowe i ciężko znaleźć coś podobnego w blues rocku. Niemniej jednak polecę Ci kilka albumów, które mogą Cię zainteresować.

      Kolejność alfabetyczna:
      - Allman Brothers Band - "At Fillmore East"
      - Butterfield Blues Band - "East-West" (z przeróbką jazzowego utworu "Work Song" i inspirowanym Coltrane'em utworem tytułowym)
      - Jethro Tull - "Stand Up" (szczególnie "Bouree")
      - John Mayall - "The Turning Point"
      - John Mayall - "Jazz Blues Fusion"
      - Keef Hartley Band - "Halfbreed"
      - Keef Hartley Band - "The Time Is Near"
      - Rory Gallagher - "Rory Gallagher" (szczególnie ostatni utwór z saksofonem)
      - Savoy Brown - "Raw Sienna"
      - Ten Years After - "Undead"

      Usuń
  2. Przypadkiem lub nie, sekcja instrumentalna ostatniego utworu brzmi jak główny motyw Fairies Wear Boots Sabbathów.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)