[Recenzja] Colosseum II - "Strange New Flesh" (1976)

Colosseum II - Strange New Flesh


Po rozpadzie Colosseum perkusista Jon Hiseman nie miał szczególnie udanej kariery. Obiecujące trio z Jackiem Bruce'em i saksofonistą jazzowym Johnem Surmanem zakończyło działalność po paru występach (równie efemeryczny był jego powrót pod koniec dekady). Kolejny zespół, hardrockowy Tempest, m.in. z Allanem Holdsworthem w składzie, wydał nawet dwa albumy, które jednak nie wzbudziły większego zainteresowania. Hiseman postanowił zatem wrócić do jazz-rocka i szyldu Colosseum, na szczęście dodając do nazwy rzymską dwójkę, co oddziela od siebie te dwa zespoły. Łączy je w zasadzie tylko osoba bębniarza. Dość dziwny okazał się wybór pozostałych muzyków, którzy z jazzem niewiele mieli do czynienia do tamtej pory i później. Gitarzysta Gary Moore przez cale życie grał komercyjnego hard rocka lub wygładzonego bluesa. Także Don Airey udzielał się głównie w zespołach hardrockowych, przeważnie jako sesyjny klawiszowiec, a w 2002 roku na stałe dołączył do Deep Purple. Mike Starrs zaistniał natomiast jeszcze tylko jako wokalista hardrockowym Lucifer's Friend. Jedynie basista Neil Murray ma w CV inne jazz-rockowe zespoły - Gilgamesh i National Health, wywodzące się ze sceny Canterbury - ale kojarzony jest głównie z późniejszej gry w Black Sabbath czy Whitesnake.

Nie jest więc dużym zaskoczeniem, że ci właśnie muzycy z graniem jazz-rocka radzą sobie tak raczej średnio. Żaden z muzyków nie miał też szczególnych predyspozycji jako kompozytor, dlatego poszczególne nagrania z debiutanckiego "Strange New Flesh" - za wyjątkiem interpretacji "Down to You" Joni Mitchell - są często raczej tylko pretekstem do długich popisów instrumentalnych poszczególnych muzyków. Że głównie o to w tym chodzi, zdradza już rozpoczynający album rozpędzony instrumental "Dark Side of the Moog". O ile trudno się tu przyczepić do gry sekcji rytmicznej, to solówki Aireya i Moore'a są już czystym onanizmem, bez odrobiny subtelności i finezji, jakie charakteryzują chociażby Mahavishnu Orchestra. Nie pomaga tandetne brzmienie syntezatora, który pojawia się tu między innymi klawiszami, ale najbardziej razi zbyt ciężka, toporna gitara. We wspomnianym "Down to You" i kolejnych nagraniach dochodzi do tego śpiew Starrsa, który niezbyt udolnie próbuje się wcielić w soulowego wokalistę. Rozbudowana część instrumentalna dodana do utworu Mitchell zaczyna się nawet nienajgorzej, łagodniejszymi partiami pianina i akustycznej gitary, a czasem idzie w stronę ogranych klisz późnego, zmerkantylizowanego fusion, wraca też tani syntezator i przyciężkawa gitara.

Jako tako broni się funkujący "Gemini and Leo", główne za sprawą większego wyeksponowania gry Hisemana i Murraya. Ale taki "Secret Places" to już tylko banalna piosenka z przesadnie, jak na taką formę, efekciarskimi solówkami. Znów pozytywnie - i to najbardziej na całej płycie - wyróżnia się delikatniejszy "On Second Thoughts", gdzie akurat na plus wypada brzmienie klawiszy, momentami trochę nawet w klimacie "In a Silent Way" Milesa Davisa. Nawet Moore gra bardziej powściągliwie, a jego lekko bluesowe solówki w końcu są czymś innym, niż bezdusznym epatowaniem techniką. Sekcja rytmiczna jak zawsze jest bez zarzutu i tylko szkoda, że nie zaśpiewał tego wokalista o ciekawszej barwie oraz większych umiejętnościach, jednak także pod tym względem jest znośnie. Nieźle wypada też intensywny finał albumu "Winds", gdzie akurat wyjątkowo dobrze radzi sobie Starrs, za to od reszty instrumentalistów trochę odstaje Moore, który miewa tu lepsze i gorsze momenty - te drugie wtedy, gdy próbuje skręcić w stronę hard rocka, a pierwsze, gdy jednak stara się dostosować do reszty zespołu. 

O ile oryginalny Colosseum był prekursorem, łączącym jazz, blues i rock zanim stało się to modne, tak Colosseum II jest już tylko jednym z wielu przedstawicieli jazz-rocka oraz jazz fusion, jakich w drugiej połowie lat 70. były dziesiątki, czerpiąc korzyści z koniunktury na takie granie. Komercjalizacja tego typu muzyki znacznie obniżyła jej kreatywność, czego przykładem jest grupa Hisemana. Zespół powiela tu różne klisze, zresztą nie zawsze tego warte, a nierzadko negatywnie daje tu o sobie znać brak jazzowego doświadczenia części muzyków. Don Airey jeszcze jako tako się tu odnajduje - choć szkoda, że poszedł za modą i oprócz innych brzmień stosuje te tandetne syntezatory - ale Gary Moore sprawia często wrażenie, jakby zupełnie przypadkiem znalazł się na tej sesji. Został jednak w zespole do niemal samego końca. W tym czasie ukazały się jeszcze dwa albumy Colosseum II, nagrane bez Starrsa i Murraya, z Johnem Mole na basie. Grupę rozwiązano wkrótce po tym, jak Moore postanowił wrócić do Thin Lizzy.

Ocena: 5/10

Recenzja dodana 03.2023



Colosseum II - "Strange New Flesh" (1976)

1. Dark Side of the Moog; 2. Down to You; 3. Gemini and Leo; 4. Secret Places; 5. On Second Thoughts; 6. Winds

Skład: Gary Moore - gitara, dodatkowy wokal; Don Airey - instr. klawiszowe; Neil Murray - gitara basowa; Jon Hiseman - perkusja i instr. perkusyjne; Mike Starrs - wokal
Producent: Jon Hiseman


Komentarze

  1. Czuję, że Moore będzie tu systematycznie hejtowany. Czy się mylę? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Słucham pojedynczo i poprawiam lub dodaję brakującą recenzję. Na tę chwilę trudno przewidzieć, jaki będzie odbiór kolejnych płyt po latach. Część z nich już wtedy nie miała najlepszych ocen, ale nieoczekiwane wzrosty się zdarzają ("Toys in the Attic" ostatnio).

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Maruja - "Connla's Well" (2024)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Gentle Giant - "Octopus" (1972)