[Recenzja] The Nice - "The Thoughts of Emerlist Davjack" (1967)



Dziś miała się tu pojawić zupełnie inna recenzja. Postanowiłem napisać jednak coś o zmarłym kilka dni temu Keicie Emersonie. Jeden z najsłynniejszch rockowych klawiszowców prawdopodobnie sam odebrał sobie życie strzałem w głowę, do czego doprowadziła pogłębiająca się od lat depresja. Wszystko przez pogarszającą się sprawność w jednej z rąk. A przecież sposób gry Emersona, który przyniósł mu popularność, opierał się głównie na technicznych popisach czy wręcz kuglarskich sztuczkach. Jak by jednak nie oceniać jego dokonań, trzeba pamiętać, że to właśnie on prowadził jedną z grup, które podłożyły fundament pod rock progresywny. Mowa oczywiście nie o triu Emerson, Lake & Palmer, a działającemu wcześniej The Nice.

Początkowo był to jedynie zebrany naprędce zespół towarzyszący dla amerykańskiej wokalistki P. P. Arnold, niezadowolonej ze swoich dotychczasowych współpracowników. Ponieważ Amerykanka odnosiła sukcesy przede wszystkim w Wielkiej Brytanii, postanowiono zatrudnić brytyjskich muzyków. Jako pierwszy propozycję dostał Keith Emerson. To on wyszukał pozostałych instrumentalistów: gitarzystę Davida O'Lista, basistę Lee Jacksona oraz bębniarza Iana Hague'a. Ich zadaniem było nie tylko akompaniowanie Arnold, ale też otwieranie występów samodzielnym setem, dzięki czemu zaoszczędzono na supporcie. Wtedy zaczął krystalizować się repertuar The Nice. Grupa oficjalnie rozpoczęła działalność po powrocie wokalistki do Stanów. Jednak już bez udziału Hague'a, lecz z Brianem Davisonem na jego miejscu.

Debiutancki album kwartetu, "The Thoughts of Emerlist Davjack" - dwa ostatnie słowa to zbitka nazwisk muzyków - w dużym stopniu wpisuje się w ówczesną modę na psychodelię. Był to przecież rok, kiedy ukazały się "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band", "The Piper at the Gates of Dawn" i dziesiątki podobnych płyt po obu stronach Atlantyku. Od stylistyki ówczesnych dokonań The Beatles czy Pink Floyd nie odbiegają takie kawałki, jak piosenkowe "Flower King of Flies", "Tantalising Maggie", "The Cry of Eugene" i tytułowy, a nawet nieco bardziej odjechany "Dawn". To naprawdę przyjemne granie, z bardzo typowym dla tamtej epoki brzmieniem - szczególnie organów Emersona - a do tego zupełnie bezpretensjonalne, z czym później był już pewien problem. Jednak takiej muzyki powstawało wówczas mnóstwo, a propozycja The Nice nie wyróżnia się jakoś szczególnie na tle konkurencji - brak odpowiednio wyrazistych melodii i wystarczająco charakterystycznych aranżacji. Podobny problem słyszę w przypadku bliższych hard rocka "Bonnie K" i "War and Peace".

Jeden utwór wszakże zdecydowanie odstaje od reszty i to na plus. Ośmiominutowy instrumental "Rondo" to interpretacja jazzowego standardu "Blue Rondo à la Turk" z wydanej w 1959 roku płyty "Time Out" kwartetu Dave'a Brubecka. Muzycy dostosowali kompozycję do rockowych standardów, rezygnując chociażby z metrum 9/8 na rzecz prostego 4/4. Takie rozwiązanie się tu jednak sprawdza - i przekonuje mnie bardziej od przesadnego komplikowania, które często uskuteczniał później Emerson - a utwór stanowi udany przegląd możliwości poszczególnych instrumentalistów, także w kwestii zespołowej interakcji. Ciekawostką jest wplecenie cytatu z "Toccaty i fugi d-moll" Bacha, może wrzuconego trochę od czapy, ale  historycznie to warty odnotowania moment, jeden z pierwszych przykładów wykorzystania motywu z klasycznej kompozycji w rockowym nagraniu. Jeśli nie z całym albumem, to przynajmniej z tym utworem naprawdę warto się zapoznać.

"The Thoughts of Emerlist Davjack" jest być może najmniej polaryzującym opinie dokonaniem w całej twórczości Keitha Emersona. To po prostu przyzwoite rockowe granie w duchu epoki, z jednym większym przebłyskiem. Poza tym nie ma za bardzo czym się zachwycać - szczególnie, gdy trochę psychodelicznych płyt już się słyszało - ale też trudno do czegoś bardziej się przyczepić. Kolejne dokonania The Nice, już bez udziału O'Lista, mogą wywoływać skrajne emocje - zespół coraz chętniej czerpał inspiracje z muzyki klasycznej, w końcu nagrywając album z orkiestrą, jednak moim zdaniem ambicje instrumentalistów nie szły w parze z wystarczającą muzyczną wyobraźnią, przez co te płyty wypadają jednocześnie naiwnie i bombastycznie, co prawie nigdy nie jest udanym połączeniem. O późniejszym dorobku Emersona z ELP mam natomiast bardzo mieszane zdanie, nawet nie tyle w zależności od albumu, co pojedynczych nagrań.

Ocena: 6/10

Zaktualizowano: 09.2022



The Nice - "The Thoughts of Emerlist Davjack" (1967)

1. Flower King of Flies; 2. The Thoughts of Emerlist Davjack; 3. Bonnie K; 4. Rondo; 5. War and Peace; 6. Tantalising Maggie; 7. Dawn; 8. The Cry of Eugene

Skład: Keith Emerson - instr. klawiszowe, dodatkowy wokal; David O'List - gitara, trąbka, flet, dodatkowy wokal; Lee Jackson - gitara basowa, gitara, instr. perkusyjne, wokal; Brian Davison - perkusja i instr. perkusyjne
Gościnnie: Billy Nicholls - dodatkowy wokal (2)
Producent: The Nice


Komentarze

  1. The Nice to był bardzo ważny zespół, ale jak dla mnie nie za fajny. Debiut jest okej, ale kolejnych ich nagrań raczej nie jestem w stanie słuchać. Za to później, po odłączeniu się Emersona muzycy założyli zespół Refugee, gdzie na klawiszach grał Patrick Moraz. Nagrali jedną płytę, na której jest pretensjonalny rock symfoniczny... który mimo wszystko robi dobre wrażenie. Moim zdaniem lepsze niż cokolwiek The Nice, z debiutem włącznie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)