[Recenzja] Billy Cobham - "Spectrum" (1973)



"Spectrum" to debiutancki solowy album Billy'ego Cobhama, jednego z czołowych bębniarzy nurtu fusion. Panamski muzyk zaczynał karierę w będącej jednym z prekursorów jazz-rocka grupie Dreams. Już wtedy pokazał niemały talent, dzięki czemu do współpracy zaprosił go sam Miles Davis. Cobham wziął udział w kilku sesjach nagraniowych trębacza, a nagrane z nim utwory można usłyszeć m.in. na albumach "Jack Johnson", "Big Fun" oraz "Get Up with It". To właśnie w tym okresie poznał Johna McLaughlina, który wkrótce złożył mu ofertę dołączenia do Mahavishnu Orchestra. Po rozpadzie pierwszego wcielenia zespołu, Cobham postanowił zrobić coś na własny rachunek.

Swoją debiutancką sesję w roli solisty zorganizował w nowojorskim Electric Lady Studios w maju 1973 roku. Nagrania trwały ledwie trzy dni, a album został zarejestrowany praktycznie na żywo, z nielicznymi dogrywkami. Perkusista zebrał całkiem ciekawy skład, w którym znalazł się jego kompan z  oryginalnego składu Mahavishnu Orchestra, klawiszowiec Jan Hammer, ale też tacy muzycy, jak Ron Carter - jeden z najczęściej nagrywających basistów jazzowych, w latach 1964-68 członek Drugiego Wielkiego Kwintetu Milesa Davisa - czy saksofonista Joe Farrell z innej popularnej grupy fusion - Return to Forever, a nawet... przyszły gitarzysta Deep Purple, Tommy Bolin. Zaangażowanie tego ostatniego było ryzykowanym posunięciem, gdyż brakowało mu doświadczenia i wiedzy, w tym umiejętności czytania nut, jakie mieli pozostali muzycy. Bolin spisał się jednak doskonale, dzięki swojemu talentowi i zdolności do zespołowej interakcji. A przecież muzykom musiał wystarczyć jeden dzień, aby się ze sobą zgrać i nauczyć skomponowanych przez Cobhama utworów.

Jak nietrudno się domyślić, album utrzymany jest w stylistyce jazz fusion. Jednak elementy jazzowe wcale tutaj nie dominują, a często wręcz dają się stłamsić funkowej rytmice oraz rockowemu brzmieniu gitary. Utwory w rodzaju "Quadrant 4", "Taurian Matador", "Red Baron" i przede wszystkim najbardziej porywającego "Stratus" przywołują skojarzenia ze stylistyką Mahavishnu Orchestra, choć jest to już granie prostsze, bardziej poukładane, próbujące pozyskać szerszą publiczność. Podobne wrażenie sprawia tytułowy "Spectrum" oraz "Le Lis", w których gitara ustępuje miejsca dęciakom, a kontrabas zastępuje elektryczny bas. Utwory wcale nie brzmią dzięki temu bardziej jazzowo, raczej podkreślony zostaje aspekt funkowy. Całości dopełnia parę miniaturek. "Searching for the Right Door" i "Anxiety" to perkusyjne solówki Cobhama, potwierdzające jak świetnym jest muzykiem. W "Snoopy's Search" lider wchodzi w dialog z dość tandetnie brzmiącym syntezatorem Hammera. "To the Women in My Life" to natomiast solowy popis klawiszowca, tym razem grającego na pianinie, w dość ładny, nieco klasycyzujący, ale też trochę naiwny sposób.

"Spectrum" to legendarny album, bez którego nie byłoby wielu późniejszych płyt fusion i jazz-funkowych, przeważnie gorszych od niego. Jest to całkiem przyjemna, lekka i przystępna muzyka, która jednak poza walorami rozrywkowymi za wiele nie oferuje. Oczywiście, jest to wszystko zagrane na całkiem dobrym poziomie - błyszczy przede wszystkim Cobham, a dobre momenty mają też Bolin, Carter czy Hammer, abstrahując już od nierzadko tandetnego brzmienia jego klawiszy - lecz trudno doszukać się tu czegoś wybitnego. Porównując z muzyką, jak lider grał u boku Davisa czy McLaughlina, "Spectrum" to wyraźny spadek jakości. Zabrakło przede wszystkim kreatywności, bo zawarta tu muzyka prezentuje się bardzo konwencjonalnie.

Ocena: 7/10



Billy Cobham - "Spectrum" (1973)

1. Quadrant 4; 2. Searching for the Right Door; 3. Spectrum; 4. Anxiety; 5. Taurian Matador; 6. Stratus; 7. To the Women in My Life; 8. Le Lis; 9. Snoopy's Search; 10. Red Baron

Skład: Billy Cobham - perkusja i instr. perkusyjne; Jan Hammer - instr. klawiszowe; Tommy Bolin - gitara (1,5,6,10); Lee Sklar - gitara basowa (1,5,6,10); Joe Farrell - saksofon i flet (3,8); Jimmy Owens - skrzydłówka i trąbka (3,8); Ron Carter - kontrabas (3,8); Ray Barretto - kongi (3,8); John Tropea - gitara (8)
Producent: Billy Cobham


Komentarze

  1. Bardzo lubię ten album, choć faktycznie, są takie płyty w dyskografii Cobhama, które podobają mi się bardziej ("Crosswinds"!). Na "Spectrum" super jest to rockowe brzmienie i to, że w zasadzie cała ta muzyka brzmi jak rock grany przez jazzmanów. Świetna, energetyczna muzyka!

    A podobnych klimatów - album fusion perkusisty jazzowo-funkowego na którym pojawił się Tommy Bolin - gorąco polecam "Mind Transplant" Alphonsa Mouzona. W sumie nawet wolę go od "Spectrum".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Heather" - cudny utwór.

      Usuń
    2. Niestety, nie z tej płyty, tylko następnego - faktycznie ciekawszego - "Crosswinds" ;)

      Usuń
    3. Tak, właśnie miałem na myśli "Crosswinds", tylko zapomniałem dopisać;)

      Usuń
  2. No i dodać można, że okładkę płyty zaprojektował Stanisław Zagórkski :-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)