[Recenzja] The Jeff Beck Group - "Rough and Ready" (1971)



Możliwą przyczyną, dlaczego Jeff Beck nigdy nie zdobył aż takiej popularności, jak Eric Clapton i Jimmy Page, był rozpad The Jeff Beck Group tuż przed zaplanowanym udziałem w festiwalu Woodstock. Nie było już czasu na znalezienie nowych muzyków, występ musiał zostać odwołany. Jakiś czas później gitarzysta nawiązał współpracę z sekcją rytmiczną właśnie rozwiązanego Vanilla Fudge, basistą Timem Bogertem i Carminem Appice'em. Wówczas nic z tego nie wyszło przez samochodowy wypadek Becka. Bogert i Appice założyli zespół Cactus, który pochłonął ich na kolejne dwa i pół roku. Po tym czasie projekt Beck, Bogert & Appice doszedł w końcu do skutku. W między czasie brytyjski muzyk nie tylko zdążył wrócić do zdrowia, ale też zebrał zupełnie nowy skład i nagrał dwa kolejne albumy pod szyldem Jeff Beck Group. W odświeżonym zespole znaleźli się wokalista Alex Ligertwood, klawiszowiec Max Middleton, basista Clive Chaman, a także najbardziej w tym gronie znany Cozy Powell (późniejszy członek Rainbow, Whitesnake, Black Sabbath oraz Emerson, Lake & Powell). Po sugestii wydawcy, Ligertwooda zastąpił Bobby Tench (grający tez na gitarze rytmicznej).

"Rough and Ready", pierwszy album nowego Jeff Beck Group, składa się głównie z utworów napisanych przez gitarzystę. Muzyka zespołu zachowała hardrockowy ciężar, natomiast elementy bluesowe zostały niemal całkiem wyparte przez wyraźne wpływy funku, rhythm and bluesa, a nawet jazzu. Bardzo chwytliwy otwieracz "Got the Feeling" sprawnie łączy rockowy czad z bujającą, funkową rytmiką oraz soulowym zabarwieniem. W przeciwieństwie do szorstkiego, bardzo bluesowego śpiewu Roda Stewarta, Tench ma zdecydowanie cieplejszą, właśnie soulowa barwę głosu. W podobnym stylu utrzymana jest większość utworów, ale na ogół są już znacznie mnie zapamiętywalne. Wyróżniają się jeszcze rozpędzony "Situation" (z fajnymi popisami Becka i Middletona o lekko jazzowym charakterze) oraz "New Ways / Train Train" (z najbardziej bluesowymi partiami lidera oraz mającą więcej miejsca do popisu sekcją rytmiczną) i to by było właściwie na tyle. Urozmaicenie stanowi balladowy "Jody", na który muzycy chyba nie mieli za bardzo pomysłu, a także jazzujący instrumental "Max's Tune" (znany tez jako "Raynes Park Blues"), na który ewidentnie zabrakło wyobraźni i umiejętności, potrzebnych do grania takiej muzyki.

"Rough and Ready" to dość przyjemna, ale też raczej przeciętna mieszanka hard rocka, funku i soulu, z odrobiną bluesa i jazzo-podobnego grania. Album mogę polecić właściwie tylko wielbicielom gry Jeffa Becka. Zapewne spodoba się też tym rockowym słuchaczom, którzy zaczęli powoli przekonywać się do takich gatunków, jak funk czy jazz, ale jeszcze wolą je zmieszane z dużą ilością rocka. Tak było w moim przypadku.

Ocena: 6/10



The Jeff Beck Group - "Rough and Ready" (1971)

1. Got the Feeling; 2. Situation; 3. Short Business; 4. Max's Tune; 5. I've Been Used; 6. New Ways / Train Train; 7. Jody

Skład: Bobby Tench - wokal i gitara; Jeff Beck - gitara, gitara basowa; Clive Chaman - gitara basowa; Cozy Powell - perkusja i instr. perkusyjne; Max Middleton - instr. klawiszowe
Producent: Jeff Beck


Komentarze

  1. Popieram, to faktycznie zacne granie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo podoba mi się ten album. Wydaje mi się że jest bardziej dojrzały od np. Truth, które było bardziej "dzikie" i spontaniczne. Utwory z tej płyty są bardziej przemyślane. Dużego smaczku dodaje gra Middletona na klawiszach. Ten jazzowy klimat w Max's Tune bardzo mi odpowiada. Podobnie jak elementy soulu i funku co o dziwo doskonale do siebie pasuje. Moimi ulubionymi numerami są Got the Feeling i Situation. Najlepsze partie gitary Becka słychać w New Ways / Train Train, gdzie Jeff popisuje się efektownymi i melodyjnymi zagrywkami. Szkoda że gra Cozy Powella to jeszcze nie to co w Rainbow i Whitesnake.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba już go tak nie cenisz, z resztą przesłuchuje teraz "Got the Feeling" i już nie czuję tego, co czułem w maju, kiedy pierwszy raz przesłuchiwałem ten album- wtedy to było dla mnie faktycznie 9/10, teraz- może i fajne się tego słucha, ale to nic wielkiego- taki funk-rockowy kawałek, raczej nie chciałbym już do tego wracać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie, nie wiem skąd ten zachwyt cztery lata temu, ale znacznie u mnie stracił ten album, a taki "Truth" dalej lubię i cenię.

      Usuń
    2. Hahaha, ja w sumie to mam częściej takie zmiany, tak samo było z "Second Helping" Lynyrd Skynyrd- jeszcze w listopadzie oceniałem go na 8, a wtedy przecież słuchałem już ambitniejszej muzyki tj. prawie odszedłem od normalnego rocka- szukałem na twoim vlogu muzyki do telefonu raczej z oceną powyżej 7, i wymieniony wcześniej album według mnie na taką ocenę zasługiwał, pamiętam że miałem jeszcze "Electrip", "Miles in the Sky", "Disraeli Gears" "Anthem Of The Sun" - i jakoś mi wpasował się w wymienione, może to wina brzmienia? Jak ściągam sobie muzykę z YT to zawsze ściągam wersje remasterowane (z dopiskiem "(Remastered)") i jakoś mi się tego lepiej słuchało, nie wiem....

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)