[Recenzja] Jeff Beck - "Truth" (1968)



Brytyjski gitarzysta Jeff Beck zaczynał karierę w grupie The Yardbirds, która dziś jest pamiętana nie tyle dzięki swoim dokonaniom, co muzykom, jacy przewinęli się przez jej skład. Dość wspomnieć, że poprzednikiem Becka w zespole był Eric Clapton, a następcą - Jimmy Page. Każdy z tej trójki zrobił później wielką karierę, a także pozostawił po sobie kilka wspaniałych albumów. Podobnie jak pozostała dwójka, Beck po odejściu z Yardbirds założył swój własny zespół. Co prawda The Jeff Beck Group nigdy nie cieszył się taką popularnością, jak Cream i Led Zeppelin, jednak jego debiutancki "Truth" - z przyczyn kontraktowych wydany wyłącznie pod nazwiskiem lidera - jest jednym z najlepszych albumów na pograniczu bluesa i rocka, a także jednym z fundamentów hard rocka. Zupełnie nie słusznie pozostaje w cieniu późniejszych dokonań Led Zeppelin, dla których niewątpliwie był drogowskazem. O przypadku nie może być mowy, gdyż w nagraniach uczestniczyli Jimmy Page i John Paul Jones.

Od samego początku w zespole występowali charyzmatyczny wokalista Rod Stewart oraz gitarzysta rytmiczny Ronnie Wood. Ten pierwszy zrobił później wielką karierę gwiazdy pop, zaś drugi trafił do składu The Rolling Stones. Pozostali instrumentaliści wielokrotnie się zmieniali. Przez skład przewinął się m.in. słynny perkusista Aynsley Dunbar, tuż po wyrzuceniu z Bluesbreakers Johna Mayalla, którego w tamtym czasie interesowało wyłącznie granie czystszego bluesa, więc założył własny The Aynsley Dunbar's Retaliation; w późniejszym czasie grał jednak wszystko, od popu z Rodem Stewartem, po jazz-rock z Frankiem Zappą. W chwili wejścia zespołu do studia, w maju 1968 roku, funkcję bębniarza pełnił już jednak mniej znany Micky Waller. Ponadto, zespół znów nie miał basisty, co zmusiło Wooda do przekwalifikowania się na ten instrument i wyszło to tylko na dobre - brak gitary rytmicznej dał więcej przestrzeni dla basu i perkusji. W sesji uczestniczyło też kilku gości, najbardziej aktywnie pianista Nicky Hopkins.

Niemalże cały repertuar "Truth" to interpretacje cudzych kompozycji. Ale za to jakie! Już na otwarcie pojawia się nowa, ulepszona wersja przeboju The Yardbirds, "Shapes of Things". Znacznie cięższa brzmieniowo i zagrana bardziej energetycznie. Najbardziej różni się jednak pod względem wokalnym - bezbarwną partię Keitha Relfa zastąpił ekspresyjny śpiew Stewarta. Jego szorstki głos idealnie pasuje do tego typu muzyki i w sumie szkoda, że później zwrócił się w stronę bardziej komercyjnego grania. W 1968 roku nic jeszcze tego nie zapowiadało. Zespół sięgnął także po dwa bluesowe standardy autorstwa Williego Dixona, "You Shook Me" oraz "I Ain't Superstitious", napisane przez niego odpowiednio dla Muddy'ego Watersa i Howlin' Wolfa. W tych wersjach brzmią oczywiście ciężej, więcej w nich energii, a także porywających popisów instrumentalnych, szczególnie w tym drugim. Podobno Beck długo nie mógł wybaczyć muzykom Led Zeppelin, że rok później również nagrali "You Shook Me", rzekomo kopiując jego aranżację. Jednak w rzeczywistości wersja Led Zeppelin o wiele bardziej odbiega od oryginału, jest bardziej rozbudowana, zwłaszcza jeśli chodzi o partie gitary. Jedyne, co łączy oba wykonania - oczywiście poza tym, co czerpią z oryginału - to udział Johna Paula Jonesa, grającego w obu wersjach na organach.

Zaskakujący jest wybór pozostałych utworów. Muzycy sięgnęli po folkową piosenkę "Morning Dew" Bonnie Dobson, musicalowy "Ol' Man River" autorstwa Jerome'a Kerna i Oscara Hammersteina II  - oba zagrano oczywiście mocniej, z rockową zadziornością; pierwszy ponadto ciekawie wzbogacono wstępem na dudach, nadającym trochę szkockiego klimatu - a nawet po XVI-wieczną pieśń "Greensleeves", przepięknie zagraną przez Becka na gitarze akustycznej, bez udziału innych muzyków. Na albumie znalazły się także trzy własne kompozycje, podpisane pseudonimem Jeffrey Rod, pochodzącym oczywiście od imion Becka i Stewarta. Cudzysłów wziął się natomiast stąd, że w rzeczywistości są to tylko nieco zmodyfikowane opracowania cudzych utworów: przebojowy, zachowujący jednak bluesrockowy charakter, "Let Me Love You" opiera się na tak samo zatytułowanej kompozycji  Buddy'ego Guya; energetyczny "Rock My Plimsoul" czerpie z "Rock Me Baby" B.B. Kinga; natomiast rozimprowizowany "Blues Deluxe", z dodanymi odgłosami publiczności, bardzo wyraźnie przypomina inny utwór Kinga, "Gambler's Blues". Wszystkie trzy są naprawdę świetne, ale podpisanie ich jako własne kompozycje to jednak spore nadużycie.

Na "Truth" umieszczony został także jeden utwór zarejestrowany dużo wcześniej, bo już w maju 1966 roku. "Beck's Bolero" to pozostałość po planach stworzenia supergrupy, w której składzie znaleźć mieli się Beck, Page, Hopkins, sekcja rytmiczna The Who, czyli John Entwistle i Keith Moon, a także Steve Winwood (Traffic, Blind Faith) lub Steve Marriott (Small Faces) w roli wokalisty. Skończyło się na zarejestrowaniu tego jednego utworu, w dodatku bez udziału Entwistle'a, którego miejsce zajął John Paul Jones, a także bez żadnego wokalisty. "Beck's Bolero" to instrumentalny utwór, z początku opierający się na rytmie... "Bolera" Maurice'a Ravela, później jednak przyśpieszający i nabierający hardrockowego ciężaru. To właśnie tutaj Page po raz pierwszy zagrał na gitarze smyczkiem. W 1966 było to naprawdę innowacyjne nagranie. Wyprzedzające swój czas tak bardzo, że po wydaniu dwa lata później na "Truth" wciąż brzmiało bardzo świeżo. I byłoby pewnie sporym zaskoczeniem, gdyby już wcześniej nie znalazło się na stronie B singla "Hi Ho Silver Lining". Autorstwo "Beck's Bolero" przypisane jest Page'owi, jednak Beck twierdzi, że pracowali nad nim razem - dlatego nie mógł pogodzić z wykorzystaniem przez Jimmy'ego fragmentu "Beck's Bolero" w "How Many More Times" z pierwszego albumu Led Zeppelin.

"Truth" to naprawdę rewelacyjny, fantastycznie wykonany album bluesrockowy. Rozwijający patenty Bluesbreakers, Cream i The Jimi Hendrix Experience, momentami śmiało wykraczając poza taką stylistykę, a zarazem przygotowujący grunt pod rewolucyjny debiut Led Zeppelin. Niewątpliwie jest to pozycja obowiązkowa dla wszystkich sympatyków takiego grania, a pewnie może też zainteresować słuchaczy innych rodzajów muzyki.

Ocena: 9/10



Jeff Beck - "Truth" (1968)

1. Shapes of Things; 2. Let Me Love You; 3. Morning Dew; 4. You Shook Me; 5. Ol' Man River; 6. Greensleeves; 7. Rock My Plimsoul; 8. Beck's Bolero; 9. Blues Deluxe; 10. I Ain't Superstitious

Skład: Rod Stewart - wokal; Jeff Beck - gitara, dodatkowy wokal (2), gitara basowa (5); Ronnie Wood - gitara basowa (1-4,7,9,10); Micky Waller - perkusja (1-5,7,9,10)
Gościnnie: Nicky Hopkins - pianino (3,4,8,9); John Paul Jones - organy (4,5), gitara basowa (8); Keith Moon - instr. perkusyjne (5), perkusja (8); Jimmy Page - gitara (8)
Producent: Mickie Most


Komentarze

  1. Wieść niesie, że Ledzi zrzynali z Truth ile wlezie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego, że także nagrali "You Shock Me" w żadnym wypadku nie można nazwać "zrzynaniem" - ich wersja jest przecież zupełnie inna ;) Z "Beck's Bolero" i "How Many More Times" sprawa jest już zupełnie inna - ale w sumie czemu Page nie mógłby wykorzystać ponownie fragmentu utworu, który sam kiedyś napisał? Beck może sobie teraz twierdzić, że on także brał udział w jego komponowaniu, jednak dziwnie późno sobie o tym przypomniał, skoro pozwolił, żeby na "Truth" utwór był podpisany jedynie nazwiskiem Page'a ;)

      Usuń
  2. Bardzo lubię ten album. Jest to kawał świetnego blues rockowego grania. Bardzo duże wrażenie zrobił na mnie wokal Roda Stewarta. Nie sądziłem że on tak fantastycznie dawał sobie radę w takiej muzyce. Wielka szkoda że potem poszedł w innym kierunku. Natomiast nie potrafię zrozumieć fenomenu Jeffa Becka. Moim zdaniem nic specjalnego tutaj nie pokazuje. Jego partie są po prostu niezłe i nic więcej. Dlaczego zatem jest on tak bardzo ceniony? Uważam że ówczesne płyty blues rockowe są zdecydowanie ciekawsze pod względem gitarowym. Mam tu na myśli np. The Allmann Brothers Band, Keef Hartley Band czy Roryego Gallaghera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beck grał bardzo nowatorsko w The Yardbirds - już w 1965 roku kombinował ze sprzężeniem zwrotnym, przesterami i innymi efektami. Wyprzedził tym Hendrixa, który zresztą przyznawał się do inspiracji Jeffem. Brzmienie "Truth" też jest dość nowatorskie, bardzo ciężkie, jak na 1968 rok. Gra Becka nie jest tutaj skomplikowana i wirtuozerska, jest po prostu bluesowa, co doskonale się tutaj sprawdza ;) Allmani, KHB i Gallagher debiutowali później, więc musieli podnieść poprzeczkę. Choć dla mnie "Truth" to ten sam poziom, co "The Allman Brothers Band", "At Fillmore East", "Halfbreed", "Rory Gallagher" i "Irish Tour' 74". Dla pełnego obrazu dodam jeszcze "Happy Trails" Quicksilver Messenger Service - jeden z najwspanialszych albumów, jeśli chodzi o gitarowe partie.

      Wracając do "Truth", cichym bohaterem tego albumu jest dla mnie Ronnie Wood. Na basie był zdecydowanie lepszy, niż jako gitarzysta ;) I trochę szkoda, że przed wejściem do studia ze składu odszedł Aynsley Dunbar - z takim perkusistą mogłoby być jeszcze wspanialej.

      Usuń
  3. Jeśli chodzi o brzmienie to faktycznie jest ono szorstkie i ciężkie co naprawde robi wrażenie zwłaszcza że to 68 rok. Dzięki za podpowiedź z płytą Happy Trails, na pewno postaram się do niej dotrzeć. Słucham ostatnio trochę Becka i niestety nie zrobił on na mnie takiego wrażenia jak inni gitarzyści tamtych czasów. Może faktycznie trzeba sięgnąć po Yardbirds by w pełni docenić jego talent.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam album "Have a Rave Up with The Yardbirds". Jego druga połowa, z koncertowymi nagraniami z Claptonem, to zwykły blues. Ale pierwsza połowa, ze studyjnymi nagraniami z Beckiem, naprawdę robi wrażenie, jak na 1965 rok. Jeśli gdzieś szukać najwcześniejszych przykładów (prawie) w pełni wykształconego hard rocka, to właśnie tam ;)

      Usuń
  4. Grają Anglicy, a mam wrażenie, że robią to chłopaki z południa USA. Mam to wrażenie chyba dzięki pianinu Hopkinsa. W ogóle to śpiew Stewarta miodzio (szkoda, że niedlugo potem poszedł w popelinę), ale czasami gdy słucham tej płyty, to łapie się na tym, że zamiast śpiewu Roda spodziewam się głosu Janis Joplin ;). Jakoś tak podskórnie czuje, że jej głos świetnie by pasował do tej muzyki. Jeff Beck gra jak zawsze po mistrzowsku.
    Album bardzo dobry, daje 8. W porównaniu z płytą Blind Faith (nagrana rok pozniej) półka niżej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie porównywałbym tego albumu z Blind Faith, bo to jednak inne granie - wbrew temu, co piszesz - mocno osadzone w brytyjskim bluesie, a nie graniu z amerykańskiego południa. I oba longplaye są świetne w swojej stylistyce.

      Usuń
  5. "You Shock Me" na Truth to w porównaniu do interpretacji Led Zeppelin bieda wersja. Led Zeppelin robi na mnie piorunujące wrażenie, nie mówiąc o tym że wszystkie instrumenty brzmią jak marzenie to jeszcze genialna rozmowa Plant'a z gitarą na końcu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niby tak, ale nie. Trzeba pamiętać, że "Truth" ukazał się wcześniej i był wtedy czymś postępowym, włącznie ze wspomnianym kawałkiem, który zdecydowanie nie brzmi biednie na tle ówczesnego muzyki około-bluesowej czy około-rockowej. A ponadto, album ten wskazał kierunek, którym następnie mógł podążać Led Zeppelin. Więc trochę jednak głupio psioczyć na tę wersję, skoro bez niej nie byłoby tej późniejszej.

      Usuń
    2. Oczywiście zgodzę się z tymi faktami, ale zostaje przy swoim zdaniu. Wersja Led Zeppelin podoba mi się o wiele lepiej, i jest lepsza.

      Usuń
    3. Trzeba było zakończyć na tym, że tamta wersja podoba się bardziej, bo do tego masz pełne prawo, ale skoro twierdzisz, że jest lepsza, to czekam na potwierdzenie tego obiektywnymi argumentami.

      Usuń
    4. Wersja Led Zeppelin posiada harmonijkę, to chyba była by jedyna obiektywna wartość dodana. Tak naprawdę nie obchodzi mnie to jakie są obiektywne argumenty stojące za czymś co mi się podoba. Wersja z "Truth" jest biedniejsza według mnie, w podrównaniu do wersji Led zeppelin (bo nie znam żadnych innych wersji tego utworu) ale nie jest obiektywnie gorsza. W jaki sposób obiektywne argumenty wpłyną na to że coś przestanie mi się podobać lub zacznie podobać. Może tylko nastąpić habituacja co spowoduję że dana rzecz spowszechnieje, lub podejście racjonalne. Ale to tylko piosenka a nie kwestia pieniędzy czy życia.

      Usuń
    5. Chodzi mi to, że zdanie: wersja Led Zeppelin jest lepsza nie brzmi jak wyrażenie subiektywnej opinii, tylko jak przedstawienie faktu, a za faktem muszą stać jakieś obiektywne argumenty. Jeśli miałeś tylko na myśli, że wolisz tę wersję, to nie rozumiem sensu tej składni: Wersja Led Zeppelin podoba mi się o wiele lepiej, i jest lepsza, z której wynika, że nie tylko bardziej się podoba, ale też po prostu jest (obiektywnie) lepsza.

      Usuń
    6. Tak zgadzam się, chodziło mi o to że dla mnie jest lepsza i to jest faktem. Tak moje zdanie jest nielogiczne, niestety często zdarza mi się popełniać taki błąd. Stosuję to jako podkreślenie mojego uczucia a przy tym wprowadzam innych w błąd.

      Usuń
    7. W porządku, trochę mnie to zmyliło, ale już wszystko jasne ;)

      Usuń
  6. Kurcze wiele lat temu słuchałem kilkakrotnie tej płyty i mi się nie podobała. Kilka lat później to samo. teraz ją ponownie kupiłem i nie wiem co się stało ale po prostu jestem zachwycony. Cholernie zróżnicowana. Mimo że cała płyta to monolit to każdy kawałek jest jakby osobnym kawałkiem tortu, przez to nie da się nudzić bo nie tłuką w każdym utworze to samo. Szkoda że przez lata nie doceniałem Becka a w szczególności tej płyty bo na to zasługuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja natomiast podtrzymuję swoją ocenę z recenzji. To jest świetny album. Zdecydowanie jeden z moich ulubionych z kategorii blues- i hard rocka.

      Usuń
    2. A co do zarzutów z komentarzy wyżej że Beck tutaj nic nie pokazuje. Otóż on na tej płycie gra to co jest dobre dla ogólnego efektu bo pewnie mu chodziło o nagranie płyty z muzyką a nie przyszpanowanie co to ja nie potrafię.

      Usuń
  7. Rod Stewart to jeden z najlepszych wokalistow rockowych ever,lepszy od Planta moim zdaniem.Mysalem ze gral tylko w grupie Faces z Ronnie Woodem,nie wiem czy to bylo wczesniej czy pozniej od "Truth".
    Orginalne Bolreo to jeden z moich ulubionych utw.muzyki wspolczesnej,popularnej?Sa jeszcze inne piosenki o tym tytule,ktore kumpel fan muzyki Dance mi puszczal.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)