[Artykuł] Najważniejsze utwory Rush

Kanadyjskie trio Rush nie jest w Polsce zbyt popularne, jednak odegrało istotną rolę w rozwoju muzyki hardrockowej i rocka progresywnego, wpływając na wielu innych wykonawców. Dlatego właśnie tej grupie poświęcam kolejną cześć cyklu "Najważniejsze utwory...".

Rush: Geedy Lee, Alex Lifeson i Neil Peart.

1. "Working Man" (z albumu "Rush", 1974)

Przykład wczesnego, stricte hardrockowego stylu grupy, pochodzący z czasów, gdy w skład grupy obok śpiewającego basisty Geddy'ego Lee i gitarzysty Alexa Lifesona wchodził perkusista John Rutsey. Tekst utworu, napisany przez Lee i Lifesona, opiera się na ich własnych doświadczeniach. Opowiada o monotonnym życiu robotnika, widzianym z perspektywy osoby marzącej o lepszym życiu. Zanim muzycy mogli żyć z grania, musieli chwytać się różnych zajęć. Utwór stał się jeszcze bardziej aktualny, gdy nikt w Kandzie nie chciał wydać ich - już nagranej - debiutanckiej płyty.
"Working Man" był jednak właśnie tym utworem, który pomógł znaleźć grupie wydawcę. W Stanach. Materiał nagrany przez Rush trafił do rozgłośni WMMS- FM z Cleveland, do rąk kierownika muzycznego radiostacji, niejakiej  Donny Halper. Byłam w swoim biurze i słuchałam nowej muzyki - wspominała Halper. Decydowaliśmy co będziemy grać w przyszłym tygodniu i nagle dostałam to coś z Kanady. Pamiętam, że puściłam najdłuższy kawałek i pomyślałam: "O mój Boże, to jest świetna płyta dla Cleveland". Wtedy to było miasto fabryk i każdy słuchacz czuł się jak człowiek pracujący. [Po odtworzeniu utworu] natychmiast rozdzwoniły się telefony: "Kiedy wychodzi ten nowy album Led Zeppelin?". "Nie, nie, to nie nowy album Led Zeppelin, to kanadyjski zespół Rush". Za każdym razem gdy graliśmy tą płytę, ludzie dzwonili i pytali gdzie ją mogą kupić. Rozpoczynał się kult.
Zespół regularnie wykonywał "Working Man" na koncertach w latach 1974-82, później na długie lata z niego zrezygnował, by przywrócić go na trasach z lat 2002-04 (w wersji bliskiej oryginału, ale skróconej) i 2010-12 (z wstępem w stylu reggae).


2. "Fly by Night" (z albumu "Fly by Night", 1975)

Jeden z pierwszych utworów napisanych i nagranych już z nowym perkusistą Neilem Peartem, który objął także funkcję głównego tekściarza grupy. Mówiliśmy: "Zobacz, ile książek przeczytał. Zobacz, jakiego słownictwa używa. Chyba będzie w stanie pisać nam teksty" - wspominał Lee. W tekście "Fly by Night" Peart opisał jak w wieku osiemnastu lat opuścił swoją rodzinną, niewielką miejscowość w Kanadzie i udał się w podróż do Anglii, która - jak przyznawał - całkowicie zmieniła jego życie.
Na tle ówczesnego, hardrockowego stylu grupy, utwór "Fly By Night" wyróżniał się swoją melodyjnością. Nic dziwnego, że właśnie on został wybrany do promocji albumu na singlu. Mała płyta została odnotowana w kanadyjskim notowaniu (45. miejsce). Dwa lata później utwór został wydany na singlu raz jeszcze - w koncertowej wersji z albumu "All the World's a Stage". Był to pierwszy singiel grupy, który został odnotowany w amerykańskim notowaniu (88. miejsce).
"Fly by Night" był przez grupę wykonywany na żywo w latach 1974-78.


3. "By-Tor & the Snow Dog" (z albumu "Fly by Night", 1975)

 Pierwszy dłuższy, bardziej progresywny utwór w repertuarze grupy, składający się z czterech części: "At the Tobes of Hades", "Across the Styx", "Of the Battle" i "Epilogue". Najdłuższa z nich, "Of the Battle", także jest podzielona na cztery części: "Challenge and Defiance", "7/4 War Furor", "Aftermath" i "Hymn of Triumph".
Album "Fly by Night" był trochę inny niż pierwsza płyta, więc wytwórnia nie była pewna, czy rozwijamy się we "właściwym"  kierunku - mówił Geddy Lee. Chcieli byśmy byli bardziej podobni do Bad Company, a nie tacy zakręceni, jakimi się stawaliśmy. "By-Tor & the Snow Dog" - o czym do cholery to jest?
Począwszy od "By-Tor and the Snow Dog", zaczęliśmy pisać bardziej tematycznie - wyjaśniał Alex Lifeson. A potem na "Caress of Steel" zrobiliśmy całą stronę z utworem "The Fountain of Lamenth", a i "The Necromancer" był niewiele krótszy. To był początek dłuższych kawałków.
Tytuł utworu pochodzi od przydomków dwóch psów kręcących się po studiu nagraniowym, które nadał im menadżer zespołu. Pies, który gryzł wszystkich wchodzących, został nazwany "By-Tor" (zniekształcone słowo "biter", czyli "gryzący").  Drugiego psa nazwano "Snow Dog", ze względu na jego śnieżnobiałą sierść.
Na żywo utwór był grany w latach 1975-82 i 2002-04.


4. "2112" (z albumu "2112", 1976)

Najdłuższy utwór w dorobku Rush, wypełniający całą stronę (w wydaniu winylowym) tak samo zatytułowanego, czwartego longplaya grupy. Suita składa się z siedmiu części: "Overture", "The Temples of Syrinx", "Discovery", "Presentation", "Oracle: The Dream", "Soliloquy" i "Grand Finale". Do napisania tekstu (którego akcja dzieje się w XXII wieku, w świecie, w którym muzyka jest zakazana) zainspirowała Pearta książka Ayn Rand pod tytułem "Anthem" - ta sama, która była inspiracją dla jednego z wcześniejszych kawałków zespołu, zatytułowanego własnie "Anthem". Rand była posądzana o radykalne prawicowe przekonania, zatem lewicująca prasa muzyczna z Wielkiej Brytanii szybko przypięła do zespołu łatkę "faszystów".
Neil przeczytał wszystkie książki Ayn Rand - tłumaczył Alex Lifeson. On zresztą w ogóle dużo czyta. A "Anthem" zrobiła na nim wielkie wrażenie - to fakt, ale prasa przesadnie to rozdmuchała. Poza tym ja też czytałem tę książkę. Tam nie ma nic faszystowskiego. Ona po prostu opowiada o ludziach, jednostkach ludzkich, które chcą same ułożyć sobie życie.
Istotą historii, która rozwinęła się w "2112", było przeciwstawienie jednostki masie - przyznawał Peart. I [dzięki temu] album przemówił do ludzi i rozprzestrzenił się podawany z ust do ust. Oczywiście 20-minutowy utwór nie zagościł w radiu. Nie w całości. Skrócona wersja utworu (do części "Overture" i "The Temples of Syrinx") została wydana na singlu.
Przez długi czas, podczas koncertów utwór nie był nigdy wykonywany na żywo w całości. Dopiero po dwudziestu latach, na trasie promującej album "Test for Echo" (1996) muzycy zdecydowali się zagrać go w całej okazałości. Kiedy w roku 1976 ukazała się ta płyta, my wciąż supportowaliśmy inne kapele, albo graliśmy godzinne koncerty i to właśnie dlatego ten utwór był prezentowany w okrojonej wersji od samego początku - wyjaśniał Lifeson. Później, gdy zaczęliśmy grać w małym salach, ciągle wykonywaliśmy tyko fragmenty "2112". Dopiero na trasie "Test for Echo" doszliśmy do wniosku, że najwyższa pora przedstawić ten utwór w całości. Wykonując tę kompozycję znowu poczuliśmy jak się młodzieńcy, jakbyśmy się cofnęli do przeszłości.


5. "Closer to the Heart" (z albumu "A Farewell to Kings", 1977)

Pierwszy prawdziwy przebój w dorobku Rush. Singiel został zauważony nie tylko w Kanadzie (45. miejsce w tamtejszym notowaniu), ale również w Wielkiej Brytanii (miejsce 36.) i Stanach (miejsce 76.). Nigdy nie zastanawialiśmy się podczas pracy nad utworem, czy będzie to hit - mówił Alex Lifeson. Nie myśleliśmy o tym, żeby nadawał się do radia i był powerplayem. W tym akurat przypadku, rzecz stała się przebojem, ale podczas pracy była to po prostu kolejna piosenka z płyty.
W późniejszych latach utwór został jeszcze trzykrotnie wydany na małej płycie. Za każdym razem w wersji koncertowej, promującej kolejne albumy na żywo zespołu: "Exit...Stage Left" (1981), "A Show of Hands" (1989) i "Different Stages" (1998). Pierwszy z tych trzech singli był notowany w Stanach, gdzie doszedł do 69. miejsca w podstawowym notowaniu, oraz do 21. na Mainstream Rock Chart.
"Closer to the Heart" jest pierwszym i jednym z nielicznych utworów grupy, w którego tworzeniu brał udział ktoś z zewnątrz - przyjaciel Neila Pearta, Peter Talbot.
Utwór jest regularnie wykonywany przez grupę na żywo.


6. "The Trees" (z albumu "Hemispheres", 1978)

To prawdopodobnie najlepszy utwór na tej płycie, bo najprostszy - mówił Geddy Lee. Sam utwór jednak do prostych zdecydowanie nie należy. Składa się z kilku różnych części, z których każda utrzymana jest w innym metrum: we fragmentach akustycznych muzycy grają na 6/8, we fragmentach hardrockowych na tradycyjne 4/4, natomiast w części instrumentalnej pojawia się nietypowe metrum 5/4.
Tekst utworu opowiada o... kłócących się drzewach. Neil Peart twierdził, że nie ma w tym żadnego głębszego przesłania. To był nagły pomysł - mówił. Pracowałem nad czymś zupełnie innym, kiedy nagle pomyślałem: "A co, jeśli drzewa zachowywałyby się jak ludzie?".
Utwór został wydany na singlu, ale nie wszedł do notowań. Należy natomiast do najczęściej granych kompozycji podczas koncertów Rush.


7. "La Villa Strangiato" (z albumu "Hemispheres", 1978)

Pierwszy w pełni instrumentalny utwór Rush, a zarazem najdłuższy z nich, składający się z dwunastu części i trwający w sumie ponad dziewięć minut. Byliśmy zdeterminowani by nagrać ten utwór w jednym podejściu na żywo - mówił Geddy Lee. Myślę, że spędziliśmy jedenaście dni próbując tylko nagrać podkład i musieliśmy w końcu się poddać. Musieliśmy rozłożyć nagrywanie na trzy etapy. Napisaliśmy materiał, który był naprawdę trochę ponad nami, biorąc pod uwagę stopień wirtuozerii, jaki wtedy mieliśmy. Według Pearta utwór był nagrywany dłużej, niż cały album "Fly by Night".
Pełny tytuł utworu brzmi "La Villa Strangiato (An Exercise in Self-Indulgence)". Kompozycja jest regularnie wykonywana na koncertach grupy - najczęściej z utworów znajdujących się na albumie "Hemispheres".


8. "The Spirit of Radio" (z albumu "Permanent Waves", 1980)

Kolejny singlowy przebój zespołu. Najwyżej notowany utwór Rush na UK Singles Chart (13. pozycja), całkiem niezłe radził sobie także w Kanadzie (22. miejsce) i odrobinę słabiej w Stanach (51. miejsce). To był punkt zwrotny w naszej karierze - mówił Lifeson. Nagle staliśmy się gwiazdą wyprzedającą duże hale koncertowe. W tym utworze, choć jest krótki, udało nam się zawrzeć wiele różnych rozwiązań aranżacyjnych. Wcześniej udawało nam się to tylko w bardziej rozbudowanych kompozycjach. Pod koniec utworu pojawia się nawet fragment w stylu reggae (zespół sparodiował w nim przebój "The Sound of Silence" duetu Simon and Garfunkel).
Pamiętam, że pod koniec sesji "Hemispheres" doszliśmy do wniosku, że już nigdy nie będziemy nagrywali w ten sposób - wspominał Peart. Właśnie wtedy daliśmy sobie spokój z dłuższymi formami. Od "Permanent Waves" zaczęliśmy stopniowo przechodzić do bardziej zwięzłych, krótszych utworów. To słychać już w "The Spirit of Radio" i "Freewill", po prostu doszliśmy do tego, jak tworzyć kompozycje bardziej skondensowane. W tamtym okresie pobraliśmy solidną naukę pisania rockowych utworów.
Podobnie jak "Closer to the Heart", również "The Spirit of Radio" został wydany na singlu także w wersji koncertowej - pochodzącej z albumu "Different Stages". Również ta wersja odniosła pewien sukces - 27. miejsce na amerykańskim Mainstream Rock Chart.
Utwór jest stałym punktem występów na żywo zespołu.


9. "Limelight" (z albumu "Moving Pictures", 1981)

Wydaje mi się, że to utwór odzwierciedlający walkę, jaką Neil toczył w tym czasie z samym sobą - mówił Geedy Lee. Stanowi jego próbę spojrzenia na siebie z pewnego dystansu. Jest pytaniem o sens własnych poczynań, a także wyrazem zmagań ze sławą, z niedogodnościami, jakie wiążą się z sukcesem. Myślę, że praca nad tym tekstem była dla niego rodzajem terapii. Pomogła mu postawić sobie kilka ważnych pytań. Perkusista tłumaczył: Ten utwór to próba ukazania wad i zalet bycia sławnym. Teraz wiem, że nie da się tego przekazać w żaden sposób. Kiedy ktoś krzyczy do mnie: "Neil!", a ja go nawet nie znam, czuję się dziwnie. Wiodę normalnie życie, nie jestem gwiazdą. Nigdy nie starałem się być sławny, tylko dobry w tym, co robię.
Chodziłem na koncerty The Who, ale nie przyszłoby mi do głowy, by dostać się za kulisy, próbować zakraść do hotelu, a tym bardziej do domu któregoś z muzyków - mówił Peart w innym wywiadzie. Byłem zszokowany, gdy zaobserwowałem takie zachowanie u naszych fanów.
Utwór wyróżnia się jedną z najlepszych solówek Alexa Lifesona. Zawsze podobała mi się jej elastyczność - przyznawał gitarzysta. Ma tę tonację, którą lubię. Uwielbiam grać ją na żywo, ale wolę słuchać z płyty. W wersji studyjnej jest w niej magia. Nigdy nie udało mi się odtworzyć jej na koncertach. Prawdopodobnie dlatego, że była nagrywana w nietypowy sposób. Studio, w którym pracowaliśmy, mieściło się trochę na południe od Montrealu - mówił Lifeson. W bardzo pięknej scenerii. W pewnym momencie postanowiliśmy wystawić głośnik na zewnątrz. Ja zostałem w reżyserce. Mikrofony rozstawiliśmy nieco dalej, tak aby uchwycić naturalne echo gór. Brzmienie było niesamowite. Gitara śpiewała wypełniając całą dolinę nad jeziorem.
"Limelight" był pierwszym singlem promującym album "Moving Pictures". Doszedł do 18. pozycji w Kanadzie; w Stanach sprzedaż wystarczyła zaledwie na 55. pozycję, chociaż na Mainstream Rock Chart utwór doszedł aż do 4. miejsca.
Utwór jest regularnie wykonywany podczas koncertów.


10. "Tom Sawyer" (z albumu "Moving Pictures", 1981)

Drugi singiel promujący "Moving Pictures" okazał się kolejnym komercyjnym sukcesem grupy (24. miejsce w kanadyjskim notowaniu, 25. w brytyjskim i 44. w amerykańskim, a także 8. pozycja Mainstream Rock). Dziś to chyba własnie ten utwór jest najpopularniejszym w dorobku Rush. Muzycy musieli jednak włożyć w dużo pracy w ten sukces. Na każdej płycie z reguły jest jedna piosenka, z którą trzeba walczyć do samego końca - mówił Geddy Lee. Praca nad "Tom Sawyer" była jak wyrywanie zębów. Alex wypróbował setkę brzmień, nagrywając gitarowe solo. Zawsze musi być jakiś utwór, którego nagrywanie doprowadza cię do szaleństwa.
Pod względem muzycznym, utwór wyróżnia się brzmieniem - muzycy po raz pierwszy tak odważnie wykorzystali syntezatory. Niejako była to zapowiedź ich późniejszych poczynań. Kawałek wyróżnia się także pod względem struktury. Zwrotka przechodzi w łącznik, a ten w refren - tłumaczył Lifeson. Potem jest solo i cykl się powtarza. To nie była typowa forma dla Rush.
Współautorem utworu jest kanadyjski tekściarz Pye Dubois.
"Tom Sawyer" należy do najczęściej wykonywanych przez grupę na żywo utworów. Nie dziwi więc, że - tak samo jak "Closer to the Heart" i "The Spirit of Radio" - został wydany na singlu także w wersji koncertowej (pochodzącej z albumu "Exit...Stage Left").


11. "YYZ" (z albumu "Moving Pictures", 1981)

Bardzo skomplikowany rytmicznie utwór instrumentalny. Litery składające się na tytuł to kod lotniska w Toronto. Zawsze byliśmy szczęśliwi, gdy widzieliśmy kod YYZ na naszych walizkach, bo oznaczało to, że wracamy do domu - twierdzili Lee i Peart. We wstępie utworu, rytm jest powieleniem sygnału YYZ, wystukiwanego za pomocą alfabetu Morse'a.
W 1982 roku utwór był nominowany do nagrody Grammy, w kategorii Best Rock Instrumental. Przegrał jednak z "Behind My Camel" The Police.
"YYZ" jest stałym punktem koncertów Rush, często łączonym z perkusyjnym solem Neila Pearta.


12. "Witch Hunt" (z albumu "Moving Pictures", 1981)

Trzecia (chronologicznie pierwsza) część serii utworów zatytułowanej "Fear". Inspiracją stworzenia tej trylogii był starszy mężczyzna, który uważał, że to nie miłość, pieniądze lub pogoń za szczęściem są determinującym elementem życia, ale strach - mówił w 1994 roku Neil Peart. Uważał, ze większość ludzkich działań jest motywowane strachem - przed głodem, byciem zranionym, samotnym, lub okradzionym. Że ludzie nie dokonują wyborów w nadziei, że stanie się coś dobrego, ale ze strachu, że stanie się coś złego. Początkowo nie chciałem się z tym zgodzić. Ale im dłużej o tym myślałem, przyglądałem się zachowaniu otaczających mnie ludzi, zrozumiałem, że jest w tym wiele racji. Od razu naszkicowałem trzy "teatry strachu": jak strach działa wewnątrz nas ("The Enemy Within"), jak strach jest wykorzystywany przeciwko nam ("The Weapon"), oraz jak strach wpływa na mentalność tłumu ("Witch Hunt"). Najłatwiej było napisać tekst o tym ostatnim, więc od niego zacząłem. Z tego samego powodu pozostałe dwie części napisałem w odwrotnej kolejności.
Druga część trylogii, "The Weapon", trafiła na kolejny album zespołu ("Signals" z 1982 roku), natomiast pierwsza, "The Enemy Within", na jeszcze następny ("Grace Under Pressure" z 1984). Po 18 latach trylogia została poszerzona do tetralogii, kiedy wydany został album "Vapor Trails" (2002), zawierający utwór "Freeze", będący czwartą odsłoną "Fear".
Na żywo utwór był wykonywany w latach 1984-86 i 2007-11.


13. "Subdivisions" (z albumu "Signals", 1982)

Kiedy zabraliśmy się za nowy album, staraliśmy się zrobić go inaczej - mówił Neil Peart. Chcieliśmy, aby inaczej oddziaływał na słuchacza. Zależało nam, żeby stworzyć coś zupełnie odmiennego. Muzycy postanowili zwiększyć rolę instrumentów klawiszowych, kosztem gitar. Po latach Geddy Lee komentował to następująco: Może się to wydać dziwne, ale nikt z nas nie naciskał, byśmy poszli za ciosem i rozwijali styl z "Moving Pictures". Zamiast tego całkowicie odmieniliśmy nasze brzmienie, wprowadzając syntezatory. Zdecydowaliśmy - z perspektywy czasu wydaje mi się, że niemądrze - iż chcemy być zespołem czterech instrumentów i dla klawiszy powinno być tyle samo miejsca, co dla gitary. Było to trochę nie fair wobec Alexa. Ale wtedy zgadzał się na takie rozwiązanie, więc sam jest sobie winien! Muzycznie, ta płyta ma kilka mocnych momentów. Nadal uważam "Subdivisions" za jedną z najlepszych naszych kompozycji. Ale koncerty ucierpiały na tym, że musiałem miotać się miedzy mikrofonem, gitarą basową i klawiaturami. Myśleliśmy nawet nad rozszerzeniem składu, ale nikt z nas się do tego nie palił.
"Subdivisions" został wydany na singlu i stał się kolejnym przebojem Rush, dochodząc do 8. miejsca na Mainstream Rock Chart, 27. na UK Singles Chart, oraz 36. w kanadyjskim notowaniu.
Utwór jest regularnie wykonywany na żywo.


14. "Red Sector A" (z albumu "Grace Under Pressure", 1984)

Tekst tego utworu, dotyczący holocaustu, został tradycyjnie napisany przez Neila Pearta, ale inspiracji dostarczył Geedy Lee, którego rodzice podczas wojny byli uwięzieni w obozie koncentracyjnym. Pewnego razu spytałem matkę o jej pierwsze myśli związane z wyzwoleniem - mówił Lee. Nie wierzyła, że to w ogóle jest możliwe. Myślała, że jeśli na zewnątrz jest jakiekolwiek społeczeństwo, to nie pozwoliłoby na istnienie tego obozu. Przyjęła więc, że społeczeństwo zostało zlikwidowane. Warto dodać, że rodzice Lee - Manya Rubenstein i Morris Weinrib - przed emigracją do Kanady, mieszkali na terenie Polski.
Geneza tytułu utworu jest już mniej ponura, niż tekstu - "Red Sector A" to nazwa miejsca w Kennedy Space Center, z którego muzycy w kwietniu 1981 roku, obserwowali start wahadłowca Columbia (wydarzenie było to także inspiracją dla utworu "Countdown" z ich poprzedniego albumu, "Signals").
"Red Sector A" został wydany na singlu i doszedł do 21. miejsca na Mainstream Rock Chart.
Utwór jest często wykonywany podczas występów grupy.


15. "Roll the Bones" (z albumu "Roll the Bones", 1991)

Kawałek zyskał sławę, jako jeden z pierwszych w muzyce rockowej, w których pojawia się rapowana partia wokalna. Nie mogliśmy się zdecydować, czy naprawdę chcemy inspirować się rapem, czy sparodiować go - mówił Geddy Lee. Ostatecznie nie wyszło ani jedno, ani drugie. Utwór nie jest odległy od tego, co gramy zazwyczaj.
O jakie kości chodzi w tytule? "Roll the Bones" to zaadoptowane przez nas powiedzenie starych, amerykańskich hazardzistów z Południa - wyjaśniał Lee w innym wywiadzie. Oni mówili "roll dem bones" i chodziło o grę w kości. To była okazja do ryzyka. Podobny element ryzyka spotykają w swoim życiu muzycy, szczególnie podczas pisania nowego utworu. Czuje się dreszczyk emocji gdy walczy się z nutami, które układają się w świetną piosenkę. Najważniejsza jest ta iskra emocji.
"Roll the Bones" został wydany na singlu i w Stanach doszedł do 9. miejsca Mainstream Rock Chart i 49. w ogólnym. Był też notowany w Kanadzie (25. pozycja). Utwór był często grany na żywo w latach 1991-2004.

Komentarze

  1. Muszę przyznać, że to pierwszy zespół, który opisujesz, i którego ja nie kojarzę, aż tak dobrze, chociaż może jak ich posłucham, to się okaże, że: Aaaa to ten zespół :)
    Coolturalny-tygodnik.blogspot.com Zapraszam na epicką recenzję, epickiego koncertu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwsze utwory łączące rock z rapem to "We Care A Lot" Faith No More z 1984 i kolaboracja Aerosmith z RUN DMC - "Walki This Way". Tak więc, "Roll The Bones" z 1991 roku nie jest w tym temacie żadną świeżością. Aczkolwiek utwór fajny, jak i cała płyta z której pochodzi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że już dużo wcześniej powstawały takie utwory, do powyższych można dodać jeszcze "I'm the Man" Anthrax z 1987 roku. Nie zmienia to faktu, że Rush był jednym z pierwszych, powiedzmy, dziesięciu rockowych grup, które zainspirowały się rapem.

      Usuń
  3. Alex, nawet się nie przyznawaj do tego.

    OdpowiedzUsuń

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)